[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie ma czasu na dyskusje - przerywa mu kobieta.- Musimy iść natychmiast.Johnny, gotowy jesteś?- Mam zabrać karabin, który przynieśli od Doktora? Jest w kuchni.- Broń się do niczego nie przyda.Idziemy.Audrey wyciąga rękę.Na jej twarzy maluje się pewność i zdecydowanie.z wyjątkiem oczu.Ich przerażone spojrzenie błaga go, żeby w tym, co trzeba zrobić, cokolwiek by to było, nie zostawiał jej samej.Johnny ujmuje jej dłoń, szurając nogami po gruzie i szkle.Dłoń jest zimna, knykcie trochę spuchnięte.To ta ręka, którą potwór kazał jej się bić - domyśla się.Wychodzą z salonu, mijają stojących w milczeniu obejmujących się nastolatków, Johnny otwiera siatkowe drzwi i przepuszcza Audrey przodem.Przechodzą nad zwłokami Debbie Ross.Fronton domu, podłoga ganku i plecy martwej dziewczyny zbryzgane są szczątkami Kim Geller - owe smugi, mazy i grudki czernieją w świetle księżyca - lecz żadne z nich tego nie komentuje.Przed nimi, za betonową dróżką i krótkim odcinkiem chodnika, przy którym nie stoją już Wozy Mocy, rozciąga się ulica - szeroka polna droga, poryta głębokimi koleinami.Policzek Johnny’ego muska lekka, pachnąca spalenizną bryza.Obok przelatuje, podskakując jak na ukrytej sprężynie, kula rosyjskiego ostu.Wygląda jak z komiksu Maxa Fleischera[11] - myśli pisarz - ale co w tym dziwnego? Przecież przenieśli się właśnie do komiksu, do rysunkowego filmu, czyż nie? „Dajcie mi punkt podparcia, a poruszę Ziemię” - powiedział Archimedes; ten stwór z przeciwka pewnie by się z tym zgodził.Tyle że on chciał poruszyć tylko jeden kwartał ulicy Topolowej, a przy użyciu dźwigni opartej o fantazje Setha Garina osiągnął to bez większego trudu.Samo wyjście z domu, oddalenie się od wrzasków, już przynosi pewną ulgę, niezależnie od tego, co jeszcze ich może czekać.U Wylerów nie zmienił się tylko ganek.Ich dom jest teraz długim, niskim budynkiem z nie obrobionych bali.Wzdłuż frontu biegną poręcze do przywiązywania koni.Pomimo ciepłej nocy nad kamiennym kominem kłębi się dym.- Wygląda jak czworaki - mówi Marinville.- Czworaki na ranczu Ponderosa - kiwa głową Audrey.- Dlaczego oni odeszli, Aud? Ci regulatorzy i kosmiczni gliniarze Setha? Co ich do tego zmusiło?- W jednym przynajmniej Tak podobny jest do złych bohaterów bajek Grimmów - Audrey rusza ulicą, spod stóp wzbija się pył drogi.Koleiny są wyschnięte, twarde jak stal.- Ma piętę achillesową, coś, czego istnienia byś się nigdy nie domyślił, gdybyś nie mieszkał z nim tak długo jak ja.Nienawidzi przebywać w Secie, kiedy on się załatwia.Nie wiem, czy to jakaś fobia psychologiczna, czy inne dziwactwo związane z estetyką.A może po prostu tak reaguje fizyczna część jego natury.tak jak my się na przykład odruchowo uchylamy, kiedy ktoś udaje, że chce nas uderzyć.Wszystko mi zresztą jedno, co to jest.- Na ile jesteś tego pewna? - pyta Johnny.Dotarli już na drugą stronę szerokiej ulicy.Johnny rozgląda się w obie strony; furgonetek nie widać.Jest tylko skaliste pustkowie po prawej i nicość - niestworzenie - po lewej.- Na sto procent.Betonowa ścieżka prowadząca do Topolowej dwieście czterdzieści siedem jest teraz ścieżką kamienną.Po drodze Johnny spostrzega na ziemi połyskujące w świetle księżyca kółko od ostrogi któregoś z parobków.- Seth mi to sam powiedział; czasem coś do mnie mówi w głowie.- Telepatia?- Uhm, coś w tym rodzaju.I kiedy rozmawia na tym poziomie, nie ma zupełnie problemów z umysłem.Jest wtedy tak bystry, że aż strach.- Ale czy jesteś absolutnie pewna, że to on z tobą rozmawiał? A nawet jeśli, to czy Tak pozwolił mu mówić prawdę?Audrey przystaje w połowie drogi do drzwi.Nadal trzyma go za rękę; teraz ujmuje także drugą jego dłoń i odwraca się do niego twarzą.- Posłuchaj uważnie, bo nie mam ochoty powtarzać i nie ma czasu na pytania.Czasami, kiedy Seth do mnie mówi, pozwala Takowi słuchać.chyba po to, żeby Tak uwierzył, iż zna wszystkie nasze myślowe rozmowy.Ale nie zna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]