Home HomeAlex Joe Zmacony spokoj pani labiryntuAlex Joe Gdzie przykazan brak dziesieciu (3)SCARROW, Alex TIME RIDERS 3 Kod ApokalipsySCARROW, Alex TIME RIDERS 4 Wieczna wojnaAlex Joe Smierc mowi w moim imieniuSCARROW, Alex TIME RIDERS 2 Czas drapieżnikówGrochola K. Nigdy w zyciuJoseph Heller Teraz i WtedyCharitas ZeromskiWoods Stuart Propozycja nie do odrzucenia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oknapcv.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Nie z powodu tego, żeby się bał czyżałował swojej decyzji, ale dlatego, że niewiele brakowało, a dostałby skrętu kiszek.Większączęść owych dwóch godzin spędził w toalecie, wymiotował, aż nie zostało mu nic tylkoodruch wymiotny.Gdy jego kiszki wreszcie się uspokoiły, figle zaczął płatać mu wzrok.Najgorzej było, gdy wylądował w Omaha.Widział wszystko podwójnie albopotrójnie.Wyszedł po niego jakiś oficer policji w mundurze w towarzystwie detektywa, a onwidział trzech mundurowych, a za moment już kilkunastu.Szedł z nimi przez halę lotniska,starając się ignorować poczucie, że idzie w wesołym miasteczku przez salę z lustrami, którezniekształcają, wydłużają albo mnożą odbicia.Wówczas oznajmił, że chce jechać do hotelu.Jeśli chcą uzyskać od niego jakieś informacje, muszą do niego przyjechać.Pokój w hotelu zrobił na nim wrażenie, był większy niż jego wiejska chata, zsalonikiem, małą lodówką i kuchenką mikrofalową.Zbyt długo mieszkał w lesie deszczowym.Cieszyło go teraz wszystko, od maleńkichbuteleczek szamponu i białych bawełnianych ręczników po wielkie łóżko i dywan tak miękki,że stąpało się po nim jak po puchu.Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo brakowało mu tegoświata, jak wiele poświęcił.Na przykład klimatyzacja.Zapomniał, jaką cudowną rzeczą jestklimatyzacja, chociaż podczas jazdy z lotniska przyprawiała go o dreszcze.Kiedyrecepcjonista zapytał, czy przynieść mu coś do pokoju, bez namysłu poprosił o gorącąherbatę.Tak, gorąca herbata dla uspokojenia nerwów i żołądka.Herbata niedoprawionatojadem, która przywróci kojące wspomnienie matki.Młody detektyw spytał, czy wszystko mu odpowiada, a może ma jakieś dodatkoweżyczenia.Powiedział, że jego koledzy wkrótce przyjadą do hotelu.Kiedy ktoś z personeluprzyniósł tacę z gorącą herbatą, detektyw wyszedł szukać pokoju na dole, w którym miałodojść do spotkania.Keller stanął nad tacą i podziwiał porcelanowy dzbanek z wrzątkiem, delikatnąfiliżankę z chińskiej porcelany i podobny spodek, talerz z kilkoma gatunkami herbaty wkolorowych opakowaniach, mały dzbanuszek z nierdzewnej stali z mlekiem i niewielkącukiernicę z miniaturowymi kostkami cukru.Na tacy stał też mały koszyk.Keller uniósłlnianą serwetkę i ujrzał wybór herbatników i ciepłych bułeczek. Zadowolony zatarł dłonie, usiadł i patrzył na niespodziewaną ucztę.W końcu wybrałgatunek herbaty i zalał ją wodą, potem wdychał wspaniały aromat.Tak, to mu pomoże.Już popierwszym łyku poczuł, jak po jego ciele rozchodzi się ciepło.Mylił się, myśląc, że powinien radzić sobie bez tych prostych przyjemności.Minęłyniemal cztery lata, cztery długie lata kary, na którą nie zasłużył.Starał się nie zmarnować tegoczasu, ale tylu ludzi czegoś od niego chciało.Tylu było nieszczęśliwych i głodnych,zapomnianych i skrzywdzonych.Czasami go to obezwładniało.Nie powinni się spodziewać,że uratuje ich wszystkich.Ale Arturo był inny, wyjątkowy.Te ciemne smutne oczyprzypominały mu jego własne dzieciństwo.I tak dopisało mu szczęście, bo miał matkę,chociaż tylko przez dwanaście lat.Arturo żył pośród ludzi, którzy potrafili wyłącznie karać goi krzywdzić.Nie, nie mógł przecież wyjechać stamtąd, nie uratowawszy najpierw tegochłopca.Tyle przynajmniej mógł zrobić.Rozmyślania przerwało mu gwałtowne pukanie do drzwi.Chętnie by je zignorował.Może to tylko ktoś z hotelowej obsługi wrócił po tacę.Ale czy przychodzą tak szybko? Alboto ktoś zatroskany, czy niczego mu nie trzeba.Uchylił lekko drzwi do apartamentu.Za nimi stał młody detektyw.- Jesteśmy gotowi - oznajmił.Nagle cała terapeutyczna magia herbaty rozwiała się. ROZDZIAA SIEDEMDZIESITY CZWARTYWaszyngton, Dystrykt KolumbiiZadzwonił i oznajmił, że jest chory i nie będzie go dwa dni z rzędu.Szef wyraziłniezadowolenie.Jeden dzień to nie problem, powiedział, ale drugi oznaczał odwołaniespotkania w Saint Louis, czyli rezygnację z biletu na samolot, przypuszczalnie bezodzyskania pełnego zwrotu za bilet.Dusigrosz kupiłby mu miejsce przy skrzydle, gdyby tylkodostał dobry rabat.W minionym tygodniu, lecąc na Florydę, dostał bilet bez rezerwacjimiejsca.Bez rezerwacji, na Boga.Czy tak można prowadzić interesy? Nie dbał o to, czy gowyleją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •