Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalMcCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN dCarroll Jonathan Kosci ksiezyca (2)Zywe kamienie BERENTbalzac honoriusz komedia ludzka iAndrzejewski Jerzy Lad serca (SCAN dal 764)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Sarah odwiązała zwierzęta, a potem dosiadła Tildie i wzięła Annie.- Trzymaj te końce.Nie puszczaj ich, aż ci powiem albo, gdy będziesz musiała.Jeśli wyjdą z tego cało, będą przemoczeni i przy takim zim­nie dostaną dreszczy, a może i zapalenia płuc.Koce będzie można wysuszyć nad ogniskiem.Sarah trzymała Annie przed sobą na siodle.Prawą ręką otaczając dziewczynkę, trzymała cu­gle Tildie, a lewą Sama.Pochyliła się, aby nie uderzyć w nic głową.Barka płynęła coraz szybciej.- Michael, przetnij linę, gdy ci powiem.Potem dosiądź Sama i płyń blisko mnie.Myślała o przywiązaniu dzieci do jednego konia, ale gdyby zwierzę nie dało rady, nie byłoby dla nich ratunku.Sarah pły­wała całkiem nieźle.Annie machała rękami, ale tak naprawdę nie było to pływanie.Michael pływał nadzwyczaj dobrze jak na swój wiek.Powinien utrzymać się na wodzie.Modliła się o to.Kolanami ponagliła konia, trzymając jednocześnie lejce.Trochę za późno schyliła głowę i uderzyła czołem o framugę.Pokład był mokry od wody rozbryzgującej się o burty barki, która sunęła w stronę tamy.Dostrzegła teraz wyraźnie wyrwę powstała od dynamitu albo wskutek bombardowania w trakcie Nocy Wojny.Dokładnej przyczyny nie znała.- Michael, przetnij szybko liny!- W porządku, mamo! - Chłopiec, a właściwie nie chłopiec, pomyślała znowu, odwrócił się do relingu, waląc w sznur.- Tnij go, Michael! Tnij go nożem!Najwyższa linę już przeciął i teraz wziął się za następna.Sa­rah spięła Tildie.Sam wierzgał i rżał, bo ciągle znajdował się w środku.Ledwie mogła utrzymać cugle.- Szybciej Michael! Szybciej! Nie utrzymam dłużej konia!Druga lina już przecięta.Chłopiec spojrzał w kierunku mat­ki, po czym ignorując jej radę, zaczął walić ciężkim ostrzem w ostatnia linę.I raz.i drugi.aż nóż odskakiwał mu w pobliże twarzy.- Michael - krzyknęła, ale sznur był już przecięty.Wiedziała, że nie zdąży już wyprowadzić Sama.Ruszyła do przodu, w kierunku Michaela, który chował właśnie nóż do po­chwy.- Siądź z tyłu i nie puszczaj mnie! - usłyszała swój wrzask.Michael chwycił się jej lewej ręki, z której wypuściła lejce i usiadł za nią.- Naprzód! - krzyknęła kopiąc piętami przerażoną klacz.Koń skoczył pomiędzy słupkami barierki do wody.Głowa ko­nia na chwilę zniknęła pod powierzchnią wody, ale zaraz się ukazała.Woda była lodowata.Annie krzyczała.Sarah zachwia­ła się.Usłyszała głos Michaela:- Trzymam cię, mamo!Spojrzała za siebie.Sam skoczył, ale straciła go z oczu w następnej chwili.Barka pędziła w kierunku wyrwy, kręcąc się jak liść, który wpadł w wir.- Tildie, ratuj nas! Tildie! - krzyczała bojąc się kopać piętami zanurzającą się klacz.- Tildie! - wrzasnęła, gdy nagle głowa konia zniknęła pod powierzchnią.- Musimy zeskoczyć, mamo! - krzyknął do niej Michael.Sarah ugryzła się w dolną wargę i trzymając mocno Annie, krzyknęła głośno, aby syn mógł ją usłyszeć poprzez szum wody.- Michael, nie odpływaj daleko! Jeśli zatonę, ratuj Annie! Zeskoczyła z konia.Lewe strzemię wstrzymało na chwilę jej stopę, ale puściło, gdy koń odpłynął z prądem na bok.- Tildie! - krzyknęła, ale klacz zniknęła jej z oczu.Michael trzymał ją za szyję.Chciała mu powiedzieć, aby poluzował ko­niowi duszący uchwyt, ale bała się, że zatonie.Torby były wypełnione wodą, AR-15 został stracony wraz z jedzeniem i ubraniami, z wyjątkiem tego, co miała w worecz­kach.Walczyła z prądem.Usta Annie zanurzały się.Chciała je utrzymać nad powierzchnią, ale traciła oddech i siły.Michaela nie było w pobliżu.- Michael!- Tutaj - odpowiedział zjawiając się nagle obok niej.Pomógł Sarah podtrzymać Annie.- Mamo, już blisko brzegu.Kobieta spojrzała przed siebie.Fale rozpryskiwały się jej na twarzy, smagając ją i zadając ból, jakby nie były cieczą, lecz ciałem stałym.Ujrzała błotnisty brzeg.Wyciągnęła dalej prawą rękę, omalże nie wypuszczając Annie.Dziewczynka zdołała wykrztusić:- Mamo, boję się.- Ja też! - krzyknęła Sarah widząc, jak szybko przesuwa się brzeg.Spojrzała na prawo, gdzie zobaczyła coraz większą wyrwę w tamie.Barka nie mieściła się w dziurze.Zatrzymała się na chwilę, po czym prąd wessał ją do środka.Sarah znów machnę­ła mocno prawą ręką.Michael próbował ją holować.Chciała mu powiedzieć, aby ratował siebie.Przynajmniej on by przeżył.- Michael!- Jeszcze tylko trochę! - krzyknął i fala uderzyła go w twarz.Zachłysnął się i zakrztusił.Sarah machała rękami, ciągnęła, szarpała.Prąd znosił ją, a brzeg umykał szybko.Jednak wydawał się być odrobinę bliżej.Michael ciągnął ją, ciągnął Annie.Nie mogła zrozumieć, skąd miał tyle sił.Mimowolnie ruszała cały czas rękami, nie wiedząc, czy to coś daje.Lewa ręka, prawa i znowu lewa.Chciała już zasnąć, otworzyć usta i wciągnąć wodę.Nogami też poruszała, lecz by­ły to zbyt wolne ruchy.Coś twardego, znacznie twardszego niż woda uderzyło ją w twarz.Spojrzała.Czerwona glina, mokra, śliska.Chciała ją całować.Wyciągnęła Annie z wody.Dziew­czynka dusiła się kaszląc.Matka klepała ją w plecy.- Annie!Dziewczynka osunęła się w błotnistą glinę, lecz żyła- Michael! Nigdzie go nie było.- Michael! - krzyknęła Sarah kaszląc i ślizgając się po glinie.Upadła na kolana.Zobaczyła ciemne miejsce w wodzie.Je­go włosy, ciemnobrązowe jak ojca.- Michael! - krzyczała, a łzy spływały jej po twarzy.“Sko­czyć i ratować go” - przemknęło jej przez myśl.A jeśli zginie, co będzie z Annie?- Mich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •