[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Zgadzam się! Czy uwierzyłbyś, że Crokus zainteresował się ostatnio formalnym wykształceniem? Nie rozumiem tego.Chłopak ma obsesję na jakimś punkcie.– Być może Kruppe powinien podjąć próbę rozwiązania tej zagadki.– Dziękuję – rzekł z ulgą Mammot.– Chciałbym się dowiedzieć, skąd to wszystko się wzięło.Okazał nagle tyle ambicji, że boję się, iż będzie to tylko słomiany ogień.Jeśli jednak zdołamy go podsycić.– Oczywiście – wtrącił grubasek.– W końcu życie nie powinno sprowadzać się tylko do drobnych kradzieży.– Dziwię się, że słyszę to z twoich ust, Kruppe – zauważył z uśmiechem Mammot.– Lepiej, żeby podobne uwagi zostały między tobą a Kruppem.Tak czy inaczej, jestem przekonany, że Murillio wie coś o tej sprawie.Dał to do zrozumienia, gdy spożywaliśmy dziś kolację „Pod Feniksem”.– Jak zdrowie Murillia? – zapytał Mammot.– Sieć otaczająca chłopaka pozostaje nietknięta – zapewnił go z uśmiechem grubasek.– Przede wszystkim, Rallick Nom traktuje to zadanie bardzo poważnie.Być może dostrzega w Crokusie echa swej minionej młodości.Szczerze mówiąc, Kruppe nie potrafi do końca zgłębić prawdziwej natury Rallicka.Jest on niewiarygodnie lojalny i, jak dobrze wiesz, spłaca swe długi z wigorem, który zawstydza wszystkich wokół niego, poza Kruppem oczywiście.Ale czy w jego żyłach płynie krew? Czasem budzi to wątpliwości.Oblicze Mammota nabrało wyrazu roztargnienia.Grubasek poczuł napięcie.Powietrze pachniało magią.Pochylił się w fotelu, by przyjrzeć się twarzy siedzącego naprzeciwko staruszka.Ktoś skomunikował się z Mammotem.Kruppe dobrze znał grotę, której pulsowanie wypełniło pokój.Usiadł wygodnie i czekał.Po chwili uczony zerwał się gwałtownie z fotela.– Muszę sprawdzić coś w księgach – rzucił nieobecnym tonem.– Aha, Kruppe, mistrz Baruk chce natychmiast z tobą pomówić.– Tak mi się zdawało, że wyczuwam obecność alchemika – zauważył grubasek, wstając z cichym chrząknięciem.– Ach, te fatalne noce.Ich wymogi zmuszają nas do nieustannego pośpiechu.Do zobaczenia, Mammot.– Do zobaczenia – powtórzył uczony z zasępioną miną, kierując się do pokoiku, w którym jego gość spędził ostatnią godzinę.Kruppe poprawił rękawy płaszcza.Cokolwiek się wydarzyło, było to na tyle ważne, że Mammot zapomniał o etykiecie, co samo w sobie świadczyło, iż sytuacja jest groźna.– W takim razie lepiej nie kazać Barukowi czekać – wyszeptał.– A przynajmniej nie za długo – poprawił się, ruszając ku drzwiom.– Dobre obyczaje wymagają, by Kruppe zachował poczucie godności.Pójdzie szybko, ale pójdzie piechotą, bo potrzebuje czasu, by się zastanowić, przygotować plany, uknuć spiski, przewidzieć nadchodzące wydarzenia, cofnąć się do paru myśli, wybiec naprzód z innymi, zrobić wszystko co konieczne.Przede wszystkim jednak musi określić naturę kobiety, która go śledziła, zabiła Cherta, zorientowała się, że Crokus zauważył krew na ostrzu jej noża i rozpoznała w Rallicku Nomie skrytobójcę, gdy tylko pojawił się w gospodzie.Może się ona okazać kluczem do całej tej sprawy, a nawet więcej, gdyż moneta zwróciła ku niej swą twarz, choć tylko na chwilę.Kruppe jest przekonany, że to wydarzenie jeszcze da o sobie znać, na dobre czy na złe.– Umilkł i rozejrzał się wokół, mrugając szybko.– Kruppe powinien przynajmniej opuścić pokój Mammota – mruknął.Spojrzał na klitkę, w której zniknął staruszek.Dobiegał stamtąd szelest przewracanych pośpiesznie starych stronic.Grubasek odetchnął z ulgą i wyszedł.Podniecona Starucha skakała po stole, strosząc przypalone pióra.Gdzie się podział alchemik? Musiała przed świtem załatwić jeszcze tysiąc spraw.Co prawda, w tej chwili nie przychodziła jej do głowy ani jedna, nie lubiła jednak, gdy kazano jej czekać.Drzwi gabinetu otworzyły się i Baruk wszedł do środka, owijając masywne ciało szlafrokiem.– Wybacz, Starucho, byłem niedysponowany.Ptaszysko chrząknęło.Za alchemikiem ciągnął się gęsty, wonny strumień czarów.– Mój pan, Anomander Rake – zaczęło bez zbędnych wstępów – rozkazał, bym opowiedziała ci o swych przeżyciach na Równinie Rhivi.Baruk podszedł do Wielkiego Kruka, który łaził po stole z mapami.Zmarszczył brwi.– Jesteś ranna.– Tylko moja duma ucierpiała.Wysłuchaj, co mam ci do powiedzenia.Alchemik uniósł brwi.Stara czarownica była w paskudnym nastroju.Nie odzywał się już więcej.Ptak rozpoczął opowieść.– Z północy idzie tu mała drewniana marionetka, produkt przeniesienia duszy, napędzany przez Grotę Chaosu.Jej moc jest potężna i wypaczona, zgubna nawet dla Wielkich Kruków.Zabiła wielu moich współbraci, wyłaniając się od czasu do czasu z groty.Sprawiło jej to wyraźną przyjemność.– Starucha kłapnęła gniewnie dziobem.– Laleczka podąża za mocą, do której nie mogłam się zbliżyć.Czymkolwiek ona jest, zmierza wprost ku Wzgórzom Gadrobi.Mój pan zgadza się z tą opinią.Owa moc szuka czegoś, co gdzieś tam jest ukryte.Nie znamy jednak tych stron i dlatego podzieliliśmy się tą wiadomością z tobą, alchemiku.Dwie moce wędrują w stronę Wzgórz Gadrobi.Mój pan pyta cię, dlaczego.Z twarzy Baruka odpłynęły wszystkie barwy.Odwrócił się powoli, usiadł w fotelu, wsparł twarz na złożonych w piramidkę dłoniach i zamknął oczy.– Imperium Malazańskie zamierza uwolnić coś, nad czym nie zdoła zapanować.Coś, co jest pochowane pośród Wzgórz Gadrobi.Inna sprawa, czy którakolwiek z tych mocy będzie w stanie tego dokonać.Szukać to jeszcze nie znaczy znaleźć, a znaleźć nie znaczy osiągnąć cel.Starucha zasyczała niecierpliwie.– Kto jest tam pochowany, alchemiku?– Jaghucki tyran, którego uwięzili sami Jaghuci.Jego kurhanu szukały liczne pokolenia uczonych i czarnoksiężników, lecz nikomu nie udało się odkryć nawet najdrobniejszych wskazówek.– Baruk podniósł wzrok.Twarz naznaczyły mu bruzdy niepokoju.– Znam tu, w Darudżystanie, pewnego człowieka, który zgromadził całą znaną wiedzę dotyczącą miejsca owego pochówku.Muszę się z nim naradzić.Powiem twemu panu jedno.Między Wzgórzami Gadrobi stoi monolit.Znam jego dokładną lokalizację.Jest niemal niedostrzegalny, gdyż nad powierzchnię wystaje tylko zwietrzały wierzchołek, wysoki może na piędź.Pozostałe dwadzieścia stóp ukrywa się pod ziemią.Wokół niego można zobaczyć pozostałości niezliczonych dołów i rowów, które tam wykopano.Wszystkie te wysiłki okazały się bezowocne.Monolit jest jedynie punktem startowym.Wejście do kurhanu znajduje się gdzie indziej.– A gdzie?– Tego ci nie powiem.Muszę teraz porozumieć się z moim towarzyszem.Później być może przekażę ci więcej szczegółów.A może nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]