Home HomeHamilton Peter F. Swit nocy 2.2 Widmo Alchemika KonfliktKoontz Dean R Moonlight Bay T 2 Korzystaj z nocyPrzez bezmiar nocy Veronica Rossi (2)Koontz Dean R Glos nocyMasterton Graham Wojownicy Nocy t.2Księga tysišca i jednej nocyJablonski Witold Dzieci NocyQuinnell A J Szlak lezPodręcznik ArchiCad 9 plWillocks Tim DwanaÂścioro z Paryża
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oknapcv.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Widziałam to na własne oczy podczas zgromadzenia rady.A z tego, co sły­szałam z raportów przybywających z Palanthas, szkodzi to również naszej sprawie.Jednakże ponad wszystko przedkła­dam dobro mego przyjaciela.– Rozumiem to bardzo dobrze i ciszę się, że to mówisz– rzekł z aprobatą w głosie Gunthar – bowiem dzięki te­mu łatwiej będzie ci zgodzić się na wielką przysługę, o jaką zamierzam cię prosić.– Gunthar wziął Lauranę za ramię.– Chciałbym, żebyś pojechała do Palanthas.– Co takiego? Dlaczego? Nie rozumiem!– Nic dziwnego.Pozwól mi wytłumaczyć.Usiądź, pro­szę.Ty też, Elistanie.Naleję wina.– Nie sądzę – rzekła Laurana, siadając pod oknem.– Dobrze.– Twarz Gunthara przybrała bardzo po­ważny wyraz.Położył dłoń na dłoni Laurany.– Obojgu nam, pani, polityka nie jest obca.Rozstawię więc przed tobą wszystkie swe pionki.Pojedziesz do Palanthas pod pozorem nauczenia rycerzy posługiwania się smoczymi lancami.To całkiem rozsądny powód.Teraz, kiedy nie ma Therosa tylko ty i krasnolud wiecie, jak się nimi posługiwać.A – po­wiedzmy to szczerze – krasnolud jest za niski, by władać taką lancą.Gunthar chrząknął.– Zawieziesz lance do Palanthas.Lecz co ważniejsze, zabierzesz ze sobą wydany przez radę dokument uniewinnienia, który w pełni przywróci honor Sturmowi.To zada ambicjom Dereka śmiertelny cios.W chwili, gdy Sturm założy zbroję, wszyscy będą wiedzieli, że mam pełne poparcie rady.Nie zdziwiłbym się, gdyby po powrocie Derek stanął przed sądem.– Ale dlaczego ja? – zapytała bez ogródek Laurana.– Mogę każdego nauczyć władania smoczą lancą – na przykład lorda Michaela.On może zabrać je do Palanthas.On może zawieść pismo Sturmowi.– Pani.– Gunthar mocno ścisnął jej dłoń, przysu­wając się bliżej, mówił szeptem – ty wciąż nie rozumiesz! Nie mogę zaufać lordowi Michaelowi! Nie mogę – oba­wiam się powierzyć tego któremukolwiek z rycerzy! Derek został strącony z konia – używając przenośni – lecz je­szcze nie przegrał turnieju.Potrzebny jest mi ktoś, komu mogę zaufać bez ograniczeń! Ktoś, kto dobrze zna Dereka i któremu leży na sercu dobro Sturma!– Mnie na tym zależy – odrzekła chłodno Laurana.– Stawiam je dużo wyżej niż dobro zakonu.– Ach, lecz pamiętaj, lady Laurano – powiedział Gunthar, wstając i skłoniwszy się, ucałował jej dłoń – do­bro Sturma jest nierozerwalnie związane z zakonem.Jak my­ślisz, co się z nim stanie, gdy zakon upadnie? Co się z nim stanie, jeśli Derek przejmie władzę?Oczywiście w końcu Laurana zgodziła się pojechać doPalanthas, o czym Gunthar dobrze wiedział.Nie miała in­nego wyjścia.W miarę zbliżania się terminu jej wyjazdu zaczęło jej się niemal co noc śnić, że Tanis przybywa na wyspę w kilka godzin po jej odpłynięciu.Nieraz była na krawędzi odmowy wyjazdu, lecz wtedy myślała o tym, że będzie musiała spojrzeć Tanisowi w oczy i powiedzieć, że nie zgodziła się pojechać do Sturma, by ostrzec go przed niebezpieczeństwem.To powstrzymywało ją przed zmianą zdania.To – i szacunek dla Sturma.Właśnie w czasie tych samotnych nocy, gdy jej serce tę­skniło rozpaczliwie za Tanisem, a w wyobraźni widziała go obejmującego tę kobietę o ciemnych kędziorach, ognistych brązowych oczach i czarującym uśmiechu, przeżywała naj­większy wewnętrzny zamęt.Przyjaciele nie mogli jej dodać wiele otuchy.Jeden z nich, Elistan, wyjechał po przybyciu posłańca od elfów, który zwrócił się z prośbą o przyjazd kapłana, wraz z wysłan­nikiem rycerzy.Nie było wiele czasu na pożegnania.Przed upływem dnia od przybycia elfiego posłańca Elistan i syn lorda Alfreda – poważny, skupiony młodzieniec imieniem Douglas – wyruszyli w podróż powrotną na Południowy Ergoth.Laurana nigdy nie czuła się tak samotna, jak wtedy, gdy żegnała się ze swym mistrzem.Tasslehoffa również czekało smutne pożegnanie.Pośród zamieszania, wywołanego odkryciem smoczej lancy, wszyscy zapomnieli o biednym Gnoshu i jego zadaniu życiowym, które legło na trawie w tysiącu błyszczących ka­wałkach.Wszyscy, z wyjątkiem Fizbana.Stary czarodziej podniósł się z ziemi, na której się kulił przed strzaskanym Białym Kamieniem i podszedł do zmartwionego gnoma, który ze smutkiem przyglądał się stłuczonej smoczej kuli.– Dobrze już, dobrze, mój chłopcze – rzekł Fizban – jeszcze świat się nie zawalił!– Naprawdę? – zapytał Gnosh, tak rozżalony, że do­kończył zdanie.– Oczywiście, że nie! Trzeba spojrzeć na to z właściwej perspektywy.Popatrz, teraz masz jedyną okazję zbadać smo­czą kulę od środka!Gnoshowi zabłysły oczy.– Masz rację – powiedział po chwili przerwy – i prawdę mówiąc, mogę się założyć, że potrafiłbym ją skleić.– Tak, tak – rzekł pośpiesznie Fizban, lecz Gnosh już pędził naprzód, mówiąc coraz szybciej i szybciej.– Moglibyśmy poprzyczepiać metki do każdego kawał­ka, jaksądzisz, apotemnarysowaćdiagram, gdziekażdykawałek leżałnaziemi, który.– Jasne, jasne – mamrotał Fizban.– Odsuńcie się, odsuńcie się – rzekł z poczuciem własnej ważności, odpędzając ludzi od kuli.– Proszę niech pan uważa, gdzie stąpa, lordzie Guntharze, no i tak, teraz zbadamy ją od wnętrza, a raport powinienem otrzymać przed upływem kilku tygodni.Gnosh i Fizban odgrodzili teren sznurem i zabrali się do pracy.Przez następne dwa dni Fizban stał na rozbitym Bia­łym Kamieniu i ponoć zaznaczał dokładne położenie każ­dego odłamka kuli przed podniesieniem go.(Jeden z wy­kresów Fizbana przypadkowo zawędrował do sakwy kendera.Tas odkrył później, że w rzeczywistości była to gra znana jako „kółko i krzyżyk", w którą czarodziej grał sam ze sobą – i najwyraźniej przegrał.)Tymczasem uradowany Gnosh czołgał się w trawie, przy­klejając kawałki pergaminu przyozdobione numerkami do szklanych odłamków mniejszych niż kawałki pergaminu.Wreszcie wraz z Fizbanem pozbierali 2687 kawałków smo­czej kuli do koszyka i przetransportowali je z powrotem do Góry Nieważne.Tasslehoff miał do wyboru albo zostać z Fizbanem, albo pojechać do Palanthas z Laurana i Flintem Fireforge.Wybór był prosty.Kender wiedział, że dwie takie gapy jak elfia panienka i krasnolud, nie przeżyją bez niego.Ciężko było jednak zostawiać starego przyjaciela.Dwa dni przed odpły­nięciem statku złożył ostatnią wizytę gnomom i Fizbanowi.Po cudownym locie z katapulty znalazł Gnosha w sali badań.Kawałki smoczej kuli – ometkowane i ponumero­wane – zajmowały powierzchnię dwóch stołów.– Absolutniefascynujące – Gnosh mówił tak szybko, że aż się jąkał – bowiem przeanalizowaliśmyszkło, osobliwymateriał, niepodobnydoniczego, co kiedykolwiekwi-dzieliśmy, największeodkrycie tegowieku.– Więc twoje zadanie życiowe zostało spełnione? – przerwał Tas.– Dusza twego ojca.– Spoczywawspokoju! – Gnosh rozpromienił się, a następnie wrócił do pracy.– Taksięcieszę, że zechciałeśwstąpićdonas i gdybyśbyłkiedyśwokolicy, odwiedźnasznowu.– Oczywiście – rzekł Tas, uśmiechając się.Tas znalazł Fizbana dwa poziomy niżej.(Fascynująca po­dróż – po prostu krzyknął nazwę poziomu, a potem skoczył w przepaść.Załopotały i zafurkotały sieci, zadzwoniły dzwonki, zabrzęczały gongi i zagwizdały gwizdki.Tasa wre­szcie złapano nad ziemią, w chwili, gdy okolicę zasypy­wano gąbkami.)Fizban znajdował się w dziale badań nad bronią, otoczo­ny przez gnomy, które wpatrywały się w niego z nie ukry­wanym podziwem.– Ach, mój chłopcze! – zawołał, rzucając mętne spojrzenie na Tasslehoffa.– Przyszedłeś w samą porę, by ujrzeć próbę naszej nowej broni.Zrewolucjonizuje sztukę wojenną.Uczyni smocze lance bronią przestarzałą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •