[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ówniespodziewany haÅ‚as dotarÅ‚ do uszu detektywa jak przezosÅ‚onÄ™ z waty.CoÅ› huknęło, to fakt, ale czy przy tymbÅ‚ysnęło? Nie wiedzieć czemu, Kola byÅ‚ przekonany, żetak.WyglÄ…daÅ‚o na to, że ktoÅ› rozkodowaÅ‚ skomplikowaneosÅ‚ony wejÅ›ciowe do agencji i buszowaÅ‚ w jego gabinecie.W normalnej sytuacji Azimow poderwaÅ‚by siÄ™ z posÅ‚ania ijednym susem dopadÅ‚by miejsca, gdzie ukrywaÅ‚ swojeniezawodne żądÅ‚o i kolekcjÄ™ paraliżujÄ…cych cierni.Ateraz.A teraz niech mnie wreszcie zabijÄ… - pomyÅ›laÅ‚ fatali-stycznie i desperacko.Po chwili jednak przyszÅ‚oopamiÄ™tanie.Z niesamowitym wysiÅ‚kiem rozchyliÅ‚ lewe oko iobracajÄ…c ociężaÅ‚Ä… gÅ‚owÄ™ w kierunku drzwi, prawÄ… rÄ™kÄ…szukaÅ‚ na piersi ochronnego amuletu, który szczęśliwie byÅ‚na swoim miejscu i dawaÅ‚ przynajmniej paruminutowÄ…obronÄ™ przed magicznymi fluidami.DetektywoprzytomniaÅ‚ dziÄ™ki niemu na tyle, że mógÅ‚ teraz otworzyćtakże drugie oko i skumulować w jednÄ… wiÄ…zkÄ™rozproszone dotychczas resztki energii.RozejrzaÅ‚ siÄ™uważniej.Pomieszczenie tonęło w przesÄ…czajÄ…cym siÄ™przez mlecznobiaÅ‚e zasÅ‚ony blasku sÅ‚oÅ„ca, tak wiÄ™c niepomyliÅ‚ siÄ™ co do pory dnia.ZwiatÅ‚o umieÅ›ciÅ‚o osobÄ™detektywa na powrót w realnym Å›wiecie i dawaÅ‚oprzynajmniej chwilowe poczucie bezpieczeÅ„stwa.SypialniawyglÄ…daÅ‚a tak, jak jÄ… zapamiÄ™taÅ‚ mgliÅ›cie z porannegopowrotu.Nie zgadzaÅ‚ siÄ™ tylko jeden szczegół.DetektywbyÅ‚ absolutnie pewien, że padÅ‚ dziÅ› na łóżko w tak zwanympeÅ‚nym opakowaniu.Tymczasem nawet pobieżnaobserwacja wskazywaÅ‚a, iż odziany byÅ‚ w swojskÄ…, niezbytczystÄ… piżamÄ™ i rozcheÅ‚stany, lecz elegancki szlafrok.Cogorsza, szlafrok detektywowi caÅ‚kowicie nie znany.Jedno byÅ‚o pewne.%7Å‚aden, nawet najbardziejobÅ‚Ä…kany i morderczy tiomnik nie zadaÅ‚by sobie trudu, byprzebierać swojÄ… ofiarÄ™ w nocnÄ… odzież przed dokonaniemaktu agresji.Chyba że jest gwaÅ‚cicielem fetyszystÄ…,pomyÅ›laÅ‚ Kola i sam siebie skarciÅ‚ za tak absurdalnypomysÅ‚.Domniemany agresor zabraÅ‚by przede wszystkimamulet.Poza tym na dworze panowaÅ‚ sÅ‚oneczny dzieÅ„ ichociaż nie stanowiÅ‚o to dla tiomników zasadniczejprzeszkody (od czegóż przeciwtermiczne szuby iantysolary?), to jednak ich siÅ‚y byÅ‚y o tej porze poważnieosÅ‚abione.Tak czy inaczej, należaÅ‚o jak najprÄ™dzejwyjaÅ›nić tÄ™ dziwnÄ… sytuacjÄ™.Z wysiÅ‚kiem uniósÅ‚ siÄ™ nieco na Å‚okciu, a potemwyćwiczonym ruchem zsunÄ…Å‚ siÄ™ na podÅ‚ogÄ™, starajÄ…c siÄ™przy tym robić jak najmniej haÅ‚asu.PodpeÅ‚zÅ‚ powolutkudo skrytki, w której spoczywaÅ‚a broÅ„.Czujnik odczytaÅ‚jego linie papilarne i drzwiczki uchyliÅ‚y siÄ™ natychmiast.Kola wybraÅ‚ malutki cierÅ„, którego najlżejsze nawetdraÅ›niÄ™cie wywoÅ‚ywaÅ‚o co najmniej godzinny paraliżprzeciwnika.Uzbrojony poczuÅ‚ siÄ™ silniejszy.Niecosprawniej doczoÅ‚gaÅ‚ siÄ™ do drzwi.W tej chwili nie sÅ‚ychaćbyÅ‚o żadnych podejrzanych odgÅ‚osów.Może do mieszkaniadostaÅ‚ siÄ™ przez niedomkniÄ™te okno lub innÄ… szczelinÄ™zabÅ‚Ä…kany kot albo szczur? Szczury ani koty zazwyczaj nieubierajÄ… jednak w drogie szlafroki nieprzytomnych pociężkiej nocy detektywów.CoÅ› wszakże byÅ‚o sÅ‚ychać.Jakby wyrazny, monotonny szum morza.NależaÅ‚o touznać za rodzaj poalkoholowej halucynacji.JakkolwiekSankt Petersburg byÅ‚ portem, nigdy jeszcze nie dotarÅ‚ naten zauÅ‚ek szum lodowatych fal od stosunkowo odlegÅ‚ejZatoki FiÅ„skiej.PrÄ™dzej spodziewaÅ‚by siÄ™ dzwoneczków usaÅ„, rżenia koni i pokrzykiwania jamszczików, szmerulepidopterów i gwaru tÅ‚umów, przewalajÄ…cych siÄ™ nadbrzegami Newy.Tymczasem za drzwiami odgÅ‚os jeszczesiÄ™ nasiliÅ‚, jakby miasto nagle wymarÅ‚o albo zalaÅ‚a jegigantyczna powódz.Co siÄ™ dzieje? - myÅ›laÅ‚ gorÄ…czkowo detektyw.Nie miaÅ‚już cienia wÄ…tpliwoÅ›ci, że dzieje siÄ™ coÅ› bardzo dziwnego.Z niespodziewanÄ… dla samego siebie energiÄ…gwaÅ‚townie uniósÅ‚ tułów, wyciÄ…gnÄ…Å‚ przed siebie lewÄ… rÄ™kÄ…,w prawej bowiem Å›ciskaÅ‚ kurczowo zatruty kolec, gotówdo obrony przekrÄ™ciÅ‚ klamkÄ™, pchnÄ…Å‚ lekko drzwi, po czymrzuciÅ‚ siÄ™ caÅ‚ym ciaÅ‚em naprzód jak atakujÄ…ca kobra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]