Home HomeTolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola2 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 2 Dwie WiezeTolkien J R R Wladca Pierscieni T 2 Dwie Wieze3 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krolat 1 Tolkien. .Niedokonczone.opowiesci.Tom.1Science Fiction (32) listopad 2003Stockett Kathryn SluzaceCorel PHOTO PAINT (2)Kay Guy Gavriel TiganaPHP5 CMS Framework Development;
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tgshydraulik.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Kucykprzysunął dla Gandalfa i Ta dwa niskie stołki o szerokich, wyplatanych trzciną siedzeniach i krótkich,grubych nogach, a Beornowi przypadł wielki, czarny fotel podobnej roboty (siedząc w nim wyciągał długinogi daleko pod stół).Innych krzeseł nie było w sali, gospodarz zapewne sporządził te niskie sprzęty dlawygody niezwykłych zwierząt, które mu usługiwały.Na czym wobec tego zasiadła reszta kompanii? Niezapomniano o nikim: kucyki wtoczyły pniaki obciosane na kształt bębnów, a tak niskie, że nawet dla Bilba wsam raz.Wszyscy więc obsiedli stół Beorna.Zciany tej sali od wielu lat nie widziały równie licznegozgromadzenia.Była to wieczerza czy może obiad, słowem, posiłek, jakiego od opuszczenia OstatniegoPrzyjaznego Domu i pożegnania z Elrondem nie mieli w ustach.Wokół nich migotało światło ogniska ipochodni, a na stole płonęły dwie wysokie, czerwone świece z pszczelego wosku.Goście jedli, a Beornswym niskim, grzmiącym basem opowiadał im różne historie o dzikich krainach po tej stronie gór,szczególnie zaś o ciemnym, niebezpiecznym lesie ciągnącym się daleko na północ; straszliwy ten las leżałledwie o dzień drogi od domu Beorna i przecinał wędrowcom drogę na wschód, a nazywał się MrocznąPuszczą.Krasnoludy słuchały kiwając brodami, wiedziały bowiem, że muszą zapuścić się w te lasy i że poprzebyciu gór to jest najgrozniejsza przeszkoda do pokonania, zanim dotrą do warowni smoka.Najadłszy sięgoście z kolei zaczęli opowiadać własne historie, lecz Beorn wydawał się już senny i nie bardzo zważał naich słowa.Mówili najwięcej o złocie, srebrze i drogich kamieniach, o robocie snycerskiej i złotniczej, Beornjednak nie interesował się najwidoczniej tymi rzeczami: w jego sali nie było złotych ani srebrnych, a nawet wogóle metalowych wyrobów - z wyjątkiem noży.Siedzieli przy stole długo, popijając miód z drewnianych kubków.Na dworze zapadła już ciemna noc.Dorzucono nowe kłody do ogniska, łuczywa pogasły, lecz oni siedzieli wciąż w migotliwym blasku płomieni,pod słupami wznoszącymi się aż pod strop domu i czarnymi w górze niby wierzchołki drzew w lesie.Może tobyły czary, a może nie, ale hobbitowi wydawało się, że słyszy w krokwiach szum, jakby wiatru w gałęziach, izawodzenie puszczyków.Wkrótce też Bilbo zaczął się kiwać sennie, a głosy dochodziły do jego uszu zcoraz większej dali.i nagle ocknął się z drzemki.Wielki drzwi skrzypnęły i trzasnęły.Beorna nie było w sali.Krasnoludy siedziały po turecku na podłodzewokół ogniska i śpiewały.Parę zwrotek brzmiało mniej więcej tak, ale śpiewano ich więcej, do pózna w noc.W zeschłych wrzosach hulał wichr,W lesie już i powiew cichł, W lesie cienie dniem i nocą,Ciemne dziwy z traw migocą.Wiatr się stoczył z zimnych gór,Grzmiał jak gromów grozny chór,Jękły drzewa w leśnej głuszy,Liść w gałęziach stulił uszyWiatr znów zaczął dąć na wschód -W lesie cicho jak i wprzód.Za to poza lasem, blisko,Zpiewa wiatrem trzęsawisko.Trawy syczą, szuszczą zdzbła,W ziołach chrzęści nuta zła -A w jeziorze pęd wichuryDrze odbite w fali chmury.Przez samotne góry w bokWionął wiatr, gdzie czuwa smok;Pośród głazów tam olbrzymichZ lasu czarne idą dymy.Wreszcie z dolin i ze wzgórzSpłynął w noc jak w otchłań mórz -Potem w żagiel dmąc miesiącaW wodę srebrne gwiazdy strącał.Bilbo znów się zdrzemnął.Nagle Gandalf wstał.- Pora spać - rzekł.- Pora dla nas, chociaż nie dla Beorna, o ile go znam.W tej sali możecie odpoczywaćspokojnie i bezpiecznie, ale ostrzegam, niech żaden z was nie zapomni, co Beorn powiedział, nim nasopuścił: pod grozą śmierci nikomu nie wolno wyjść poza dom, póki słońce nie wstanie.Bilbo zobaczył posłania już przygotowane w jednym końcu sali, na wzniesionym nieco nad ziemiąpomoście między słupami a zewnętrzną ścianą.Dla hobbita znalazł się mały siennik i wełniany koc.Owinąłsię nim z przyjemnością mimo letniej pory.Ogień przygasł, Bilbo usnął.W nocy jednak się ocknął.Napalenisku ledwie tliła się resztka żaru, Gandalf i krasnoludy spały, sądząc z oddechów; biała plama światłależała na podłodze: to księżyc zaglądał przez dymnik wycięty w dachu.Z dworu dochodził pomruk i takiłoskot, jakby jakieś ogromne zwierzę ocierało się o drzwi.Hobbitowi przyszło do głowy, że może to Beron,przemieniony czarodziejską sztuką, i zaniepokoił się, czy niedzwiedz nie wejdzie do sali, by ich wszystkichpozabijać.Dał więc nura pod koc, schował się cały z głową, ale mimo strachu usnął zaraz znowu.Dzień byłjasny, kiedy się Bilbo zbudził [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •