[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W którym się puszcza szumna przypominaZe zródeł płaczem.Słuchałem: ziarna złote a przebrane,Nie słowa były, a osoby żyweI wichry szumne, i świty rumiane,I dęby krzywe.Bóg mówi, Juda: co wyrzecze słowo,To nie głos leci, a Seraf skrzydlaty:Tak z Twojej pieśni z każdą pieśnią nowąSzły żywe chaty.Niby to słowa, a coś w uchu dzwoniJakoby pacierz staruszka poranny;Niby to słowa - a jak tętent koniI śmiech gdzieś panny.Kochaną postać Twą widuję czasem,Gdy wyobraznia do was mną pomiecie:W dolinie rzeka srebrnym ciągnie pasem,89Cicho we świecie.Miesiąc na niebo wytacza się jasny,Smug się perłami rosy w oddal świetni.Ten miesiąc słucha Twojej pieśni własnejI dąb stuletni,Słucha Cię ziemia, bo Ty śpiewasz o niej,Słucha Cię niebo i Tobą weseli -I moja dusza łakoma tam goniTakiej niedzieli.Jeśliż Cię kiedy zobaczę, usłyszę?O doświadczony przyjacielu młodzi!Wiara mi śpiewa, nadzieja kołysze,A czas, ot, schodzi.90SUPER FLUMINA BABYLONISNad smutnym brzegiem babilońskiej rzeki,Tam siadywali my i wspominaliNa ciebie, Syjon, i łzy wylewaliZ nabrzękłej łzami bujnymi powieki.Z harf, zawieszonych na wierzbowe drzewa,Strun potarganych ciągnęły się końce;I urągali nam, że lud nie śpiewaI że te harfy wiszą tak milczące.A jakoż śpiewać nam na ziemi cudzej,A jako palce kłaść na struny złote,Kiedy królowie niegdy, ninie słudzy,I jedne znamy wygnaństwa tęsknotę;Kiedy nam słowa wzdychanie zaparłoI widowisko martwych niemowlątek,Których tak wiele na tych brzegach marłoW doczekiwaniu dni weselnych świątek.O! niech wprzód język zeschnie nam na skórę,Nim zaśpiewamy, utrudzeni żalem,Niech wprzód prawicę zapomniemy wtóre,Nim utraconą świętą Jeruzalem.O! ziemio ojców, niech nas pomsta kosiJak zeschłą trawę kosarz letniej pory,Jeśli, wygnańcy na tych brzegach bosi,Przywdziejem na się ludów tych bisiory.91Niech nas gniew boży okryje jak morzemI powytraca do ostatniej głowy,Jeśli na czele szczęścia nie położymSyjonu, świętej góry Dawidowej.O, Babilonie! o, ziemio przeklęta,Na którą oczy tyle łez wylały,Szczęsny, kto porwie twoje niemowlętaI jak skorupy roztrąci o skały.92AZYGdzie ta chatka mchem obrosła,Co mnie wychowała?Gdzie jabłonka ta wyniosła,Co w ogrodzie stała?Gdzie to zródło żywej wody,Spod ziemi bijące?Gdzie te myśli dziewki młodejJak kwiatki na łące?Chata - w gruzy obalona,yródła - bić przestały,Jabłoń - w próchno zamieniona:Jedne łzy zostały.93DO* [CYPRIANA NORWIDA]Tobie, coś przebył oceanu głębie,Podróżny Panie,Postylion, a nie Wenery gołębie,Niesie pisanie.Otwórz i czytaj, jeśli cię nie zrażaPoziomość człeka,Który pod bramą rzymskiego cmentarzaNa Polskę czeka.I ciekawego nie ma nic powierzyć,Roniąc łzy rzęsne,Prócz chyba tylko, że szczęściem jest nie żyćW czasy nieszczęsne.I już nie żąda rady ni przewoduZestarzan w bóluKonającego sierota narodu;Tyle, mój królu.Innemu dane zostało zwyciężyć,Więc cześć zwycięstwu.Mnie dane było lekkością zaciężyćPolskiemu męstwu.94A ja myślałem, że tę lekkość ptaszą,Skrzydło żurawi,Na postrach wrogom w czystą zbroję nasząHusarz oprawi.Palec na ustach, a cóż komu na tem,Indziej to widzą,Tu słuszna milczeć, zobaczym za światem,Kogo zawstydzą.Do zobaczenia, rycerze, poeci,Mędrce, prorocy;Do zobaczenia! Przelatujmy, dzieci,Jak gwiazdy w nocy.95WIERSZE Z LAT 1861 - 187096PIELGRZYM ZE ZIEMI UCISKUNa obcej ziemi człowiek nieznajomy -Kto, alboż wiem? -Samotny patrzał na olbrzymie łomy,Strudzony dniem:Na obaliska niegdyś dumnej Romy,Zagrzęzłej w złem,I na dzisiejsze ujęte ogromyWieczystym snem.I na westalek świątynię nad rzeką,Kolumny krąg,Na bluszcze, które wciąż unasza lekkoPowiewów ciąg,Na wody Tybru, co się mętnie wlekąW odległość łąk,Na blade róże, co po płotach cieką,Jak okiem siągł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]