[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tu przed nami się czerniStary cmentarz dziejowy,Gdzie ruiny dokoła101Zpią pod skrzydłem anioła;Tu przystaniem, grobowców odzwierni,I pochylim ciężące już głowy.Może echa, co drzemiąW długim kolumn krużganku,I marzenia, co legły,Nim swej mety dobiegły,Naszym przyjściem zbudzone pod ziemią,Dopowiedzą historii poranku.Pośród wonnych jałowcówDumające widziadłaSzepczą między zwaliskaZapomniane nazwiska.Pewnie przyjmą gościnnie wędrowców,Nad którymi już przeszłość zapadła.W Serapisa kościeleZłóżmy lary rodzinne,Może z nawy strzaskanejWyjdą słońca kapłanyPytać się nas, co robim w popieleI czy słońce nie świeci nam inne.A Kumejska Sybilla,Skryta w głębi pieczary,102Nad trójnogiem schylona,Krzyknie przez sen zdziwiona:Czy się zjawił znów jaki Attylla?Czy to tylko mordują Cezary?.Przed prostylem DianaTrzyma księżyc nad głową;Gdy nas ujrzy, pomyśli,%7łe Niobidy tu przyszli,I po łuk swój pobiegnie, zmieszanaTą kamiennej boleści wymową.A pierzchając przez łomyW liść rzezbione akantów,Będzie mniemać, że z dalaStoi córka TantalaI w nią wlepia swój wzrok nieruchomy,Przesłonięty potokiem brylantów.Wróć się, blada Hekate!Bo ruina się skarży;Fryz, odarty z ozdoby,Patrzy pełen żałoby -Nie przyszliśmy po krwi swej zapłatęAni chcemy zakłócać cmentarzy.Zejdz więc, gwiazdo Erebu,103Tulić dalej straszydła;Już piekielnych psów wycieGłosi nasze przybycie;My z własnego wracamy pogrzebuI pod twoje chronimy się skrzydła.Rzuć ostatnie promienieNam na drogę podziemną;Może za tym wybrzeżemAcheronu dostrzeżemNaszych braci błądzące już cienieI żalące się niebu, że ciemno!18 listopad 1864Pijąc FalernoDosyć łez, po co te smutki?Czas się nareszcie rozchmurzyć!Poranek życia tak krótki,Trzeba go użyć.Szczerością pewnie się zgubię,Mimo to będę otwarty:Dawniej kochałem.dziś lubię%7łycie na żarty.Com kochał?.Razem z miłością104Pamięć rzuciłem za okno,A resztki wspomnień z radościąW kieliszku mokną.Jeśli to miłość dziewczyny,Więc, by ukarać niewierną,Usiadłem na łonie Fryny,Pijąc Falerno.* * *Jeśli to.lecz daj mi pokójZ bezpłodną ojcowizn schedą,Lepiej ty, Fryne, prorokujBachiczne credo.Rozkoszy stawmy ołtarze;Pijacką miejmy bezczelność,A może znajdziemy w czarzeI nieśmiertelność.Zdziwim się, a przy wdzięcznościW piwnice pójdziemy rajskie,Wybierać z beczek wiecznościWina tokajskie.Tymczasem do wniebowzięcia105Sposobiąc żądzę niezmierną,W twoje się chylę objęcia,Pijąc Falerno.* * *Winnice na grobach rosną,A zatem z tych winogradówOżywiam wenę miłosnąProchem pradziadów.%7łycie nad śmiercią przeważa,Bo taka istnienia kolej;Wypijmy zdrowie grabarza.Wina mi dolej!Kto jeszcze nie przestał szlochać,Ten pewnie z własnej swej winyNie może już pić.ni kochaćAadnej dziewczyny.Niech się więc kruszy przed niebem,Gotując się in aeterno,Pójdę za jego pogrzebem,Pijąc Falerno.106* * *Kto mi przerywa?.to duchy.Znane mi kiedyś przed chwilą.Brząkają w swoje łańcuchy,Mówić się silą.Chodzcie tu, moi najszczersi,Grzać się miłością i winem,Wszak nieraz piersią przy piersiByliśmy czynem.Dziś wy cieniami marnemi,Skrwawione chylicie usta,Mnie zaś tu trzyma do ziemiDziewczyna pusta.Więc klnijmy w pijanym szaleOpatrzność niemiłosierną.W łeb sobie jutro wypalę,Pijąc Falerno.29 pazdziernik 1867Na Nowy RokSłyszycie! Północ już bije,Rok stary w mgły się rozwiewa,107Jak sen przepada.Krzyczmy: Rok nowy niech żyje!I rwijmy z przyszłości drzewaOwoc, co wiecznie dojrzewa,A nie opada.Rok stary jak ziarnko piaskuStoczył się w czasu przestrzenie;Czyż go żałować?Niech ginie! bez łzy, oklasku,Jak ten gladiator w arenie,Co upadł niepostrzeżenie -Czas go pochować.Bywały lata, ach! krwawsze,Z rozpaczy jękiem lecąceW przeszłości mrok;A echo powraca zawsze,Przynosząc skargi palące.Precz z smutkiem! %7łyczeń tysiąceNa Nowy Rok!Spod gruzów rozbitych złudzeńWynieśmy arkę rodzinnąNa stały ląd!Duchowych żądni przebudzeń,Potęgą stańmy się czynną,108Bacząc, by w stronę nas innąNie uniósł prąd.Rozumu, niezgiętej woli,Prawdziwej duchowej siłyI serc czystości!A Bóg nam stanąć pozwoli,I z naszej skromnej mogiłyDzieci się będą uczyły,Jak żyć w przyszłości.W olbrzymim pokoleń trudzieBądzmy ogniwem łańcucha,Co się poświęca,Nie marzmy o łatwym cudzie!Najwyższy heroizm duchaJest walką, co nie wybucha,Pracą bez wieńca.Uderzmy w kielichy z winemI bratnie podajmy dłonie,Wszakże już czas!Choć różni twarzą lub czynem,Niech nas duch jeden owionie,Niech zadrży miłością w łonieI złączy nas!109Bo miłość ta, która płynieZ poznania ziemskiego mętu,Jest światłem dusz!Choć Bogu wznosi świątynie,Potrafi zstąpić bez wstrętuI wyrwać słabych z odmętuW pośrodku burz.Niech żyją pierwsi w narodzie,Jeżeli zawsze są pierwsiI w poświęceniu!Gdy z czasu potrzebą w zgodzie,W szlachetnym czynie najszczersi,Swą dumę umieszczą w piersi,A nie w imieniu!I ci, co żadnej spuściznyNa grobie matki nie wzięliPrócz łez - niech żyją!Jeżeli miłość ojczyznyJako synowie pojęliI na wyłomie stanęli,Gdzie gromy biją.Spełnijmy puchary do dnaI życzmy sobie nawzajemSzczęśliwych lat!110Niech myśl powstanie swobodnaI światło błyśnie nad krajem!Bogu w opiekę oddajemPrzyszłości kwiat.Tych naszych braci, co cierpią,Miłością naszą podnieśmyMęczeński ród.Niech od nas pociechę czerpią,Nadzieję w ich sercach wskrześmy,Wołając: jeszcze jesteśmy -Niech żyje lud!6 styczeń 1868Pamięci Józefa P.Byłeś jednym z tych ludzi nielicznego koła,Co wierni ideałom, pod nogą nie czująZiemskiego błota - dotknięciem się trują.Ludzi palącej myśli i bladego czoła,Co rażeni w kolebce spojrzeniem anioła,Jak błędne cienie po ziemi się snują.A wyzwolenia z męki czekając serdecznej,Jak stracone pikiety wielkiej armii ludówIdą - niepostrzeżeni dokazują cudów,111Ginąc bez echa w niepamięci wiecznej.Przebiegłeś swoje metę jak rycerz bez trwogi,Bez skargi, bez pociechy; ani twemu okuOdsłoniła się przyszłość w ognistym obłoku,Jak ostatni sakrament do ostatniej drogi.Do twojego grobowca nie zstąpi cień sławy,Co po podziemiach zbiera swoje ulubieńce,A próchniejące kości strojąc w lauru wieńce,Na zasiew światu rzuca ich proch krwawy.Zpij cicho, fala życia leniwo się toczyDla tych, co sztandar walki chcą zatknąć przy zgonie,I nieśmiertelność, którą czują w łonie,Przekazać pokutnicy, co w popiołach kroczy,A którą oglądali w tęsknocie proroczejKrólową ludów - zwycięską w Syjonie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]