Home HomeAlfred Assollant Niezwykłe choć prawdzie przygody kapitanaJarry Alfred Ubu król czyli Polacyde musset alfred spowiedŸ dziecięcia wiekuAlfred Hitchcock Tajemnica czlowieka z bliznaAlfred Musset SpowiedŸ dziecięcia wiekuHitchcock Alfred Wladca fortunyFaraon tom2 B.PrusFaraon tom1 B.PrusSzklarski Alfred Sobowtor profesora Rawy (SCAN dHerrmann Hors Jan Pawel II zlapany za slowo
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .– Jestem miłosiernym władcą! – wykrzyknął i jeszcze raz wybuchnął śmiechem.Wkrótce znikł.W milczeniu, pospiesznie uwolnili z więzów ręce.Rozwiązali Patryka i sięgnęli po gurtę.Każdy wydzielił sobie kilka maleńkich łyków wody.– Uff! – powiedział Nowicki, rozcierając przeguby.– Ręce w tym upale zgrabiały mi, jak na mrozie.I dodał z wisielczym humorem:– Deczko mi się pić chce.Patryk stłumił płacz.Nie mieli dość sił, by szukać odrobiny cienia, ale żar powoli przygasał.Niemiłosierne słońce obniżyło swą tarczę, zamykając się w sobie i tuląc do snu.Znów wypili po łyku wody.– No, marynarzu! – rzekł Tomek.– Ruszajmy w drogę.– Ano, nie mamy wyboru!Nowicki i Tomek zdawali sobie sprawę, że w tak beznadziejnej sytuacji chyba jeszcze nie byli: bez odrobiny pożywienia porzuceni na pustyni, z ilością wody, która w tym upale, nawet ściśle dozowana, mogła wystarczyć najwyżej na dwa, trzy dni, praktycznie nie mieli szans.Ale był z nimi chłopiec, za którego odpowiadali i który potrzebował otuchy.Nie zwykli zresztą bez walki poddawać się losowi.– Musimy dotrzeć do studni, gdzie obozowali ostatnio.– Hm.Nie wiem, czy obserwowałeś niebo.Zdaje się, że jechaliśmy wciąż na zachód.Przebyliśmy z pięćdziesiąt kilometrów.– Przez cały czas?– Nie, dziś od rana, od tamtej studni.– Trzeba do niej dotrzeć.Niewiele mamy wody.Rzeczywiście, w gurcie było jeszcze z dziesięć litrów.– Może starczy.– westchnął Nowicki.– A potem.– Jeśli nie dojdziemy do studni.– zaczął Tomasz, ale rzuciwszy okiem na Patryka, dokończył inaczej niż zamierzał: –.to będziemy musieli znaleźć wodę!– Wedle naszych porywaczy nie wchodziło to w rachubę – mruknął Nowicki.– To dlaczego zostawili nam gurtę? – Tomek, jak mógł, ratował sytuację.– Zakpili sobie.To ludzie z fantazją – odparł marynarz.– Szkoda tylko, że z fantazją na tak niewiele litrów.Ja miałbym większą – uparcie żartował Tomek, któremu żal było chłopca.Ale to właśnie Patryk w końcu ich ponaglił.– Wujku! Chodźmy już – zażądał bardzo zdecydowanie.– Ruszajmy! – rzekł Tomek.– Nie możemy zabłądzić.– Z pewnością nie zabłądzimy.– Nowicki, któremu dostało się najwięcej, z twarzą naznaczoną śladami walki, uśmiechnął się do Patryka.– Lepiej jednak dobrze pomyślmy, nim wyruszymy.– Najlepiej iść prosto na wschód! – rzekł Tomek.– Chociaż niekoniecznie.Nie wiem, Tadku, czy pamiętasz mapę.Otóż w okolicach Nag Hammadi Nil skręca dokładnie na wschód i płynie w tym kierunku aż do Kina, jakieś 70 kilometrów.Potem łagodnym łukiem zawraca w kierunku zachodnim, by niedaleko Luksoru podjąć znów swoją wędrówkę.– Myślisz, że jesteśmy jakby wewnątrz tego łuku?– Oczywiście! Zamiast na wschód, możemy więc udać się na północ i dotrzeć w rejon Nag Hammadi.Nowicki przez chwilę milczał.– Nie wiem czy to dobry pomysł – rzekł wreszcie.– Moim zdaniem, lepiej wracać po własnych śladach.– Jest jeszcze jedno – Tomek powiedział to z pewnym naciskiem.– Nie wiem czy zauważyłeś.Gdy pędziliśmy przez pustynię, mijaliśmy dwa, czy trzy wyschnięte uady[125], wyschnięte koryta pustynnych potoków.Jakiś czas jechaliśmy dnem jednego z nich.Wszystkie biegły z południa na północ.Idąc wzdłuż nich, dojdziemy do Nilu.– Tak – mruknął Nowicki.– Byle tylko najpierw je znaleźć.Niespodziewanie włączył się Patryk.– Wujku.Wiem jak.Tu wszędzie piasek.Ale za tą wydmą, dobrze pamiętani.drzewo.A od drzewa, widać wszystko daleko.Tam jest taka skała.Minęliśmy ją z prawej strony.A potem.– Wspaniale, chłopcze! – zdumiony Tomek przerwał Patrykowi, który opisując drogę, pełen przejęcia, pomagał sobie rękami.I Tomek i Nowicki byli jednakowo zdziwieni.Wiedzieli, że chłopiec jest więcej niż spostrzegawczy, ale żeby w pełnych strachu chwilach pamiętał o takich szczegółach?– Zatem ruszajmy!– I jak mawiał mój dziadek spod Jabłonny: “Niech Bóg nam dopomoże” – dodał Nowicki.Ze szczytu wydmy rzeczywiście ujrzeli zgrupowanie niskopiennych krzewów.– Może trudno to uznać za drzewo – uśmiechnął się Tomek.– Ale, z braku laku.– Och, wystarczy, żeby miały trochę wilgoci.– wzdychał Nowicki.Próbowali dobrać się do wnętrza suchorośli[126], ale uniemożliwił im to bardzo gruby pancerz z ziaren piasku, twardy i niełamliwy.Zrezygnowali i postanowili kilka godzin odpocząć.Zanim przytulili się do siebie i spróbowali zasnąć, Tomek wyjął chustkę do nosa i rozłożył na powierzchni piasku.Za jego radą uczynili to samo.Gdy po parogodzinnym odpoczynku ruszali dalej, chustki na skutek gwałtownego, nocnego ochłodzenia, nasiąkły rosą i z każdej udało się wyżąć dosłownie kilka kropel.Noc była jasna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •