Home HomeHolt Victoria Córki Anglii 14 Tajemnica jeziora œwiętego BranokaAlfred Assollant Niezwykłe choć prawdzie przygody kapitanaMay Peter Wyspa Lewis 2 Czlowiek z Wyspy LewisEstep Jennifer Akademia Mitu 03 Tajemnice Gwen FrostSzklarski Alfred Sobowtor profesora Rawy (SCAN dAlfred Szklarski Tomek Wsrod Lowcow GlowSzklarski Alfred Tomek na wojennej sciezce (SCANJarry Alfred Ubu król czyli PolacyAlfred Szklarski Tomek w Gran Chaco (2)Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Mistrz Harfiarzy z Pern
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mostlysunny.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Stały tu wielkie fotele o wysokich oparciach i bardzo brzydka kanapa.- Siadaj - wskazała mu fotel ustawiony pod kątem prostym do ka­napy i usiadła także.Złożyła ręce na kolanach, obciągniętych czarną suk­nią.Potem podniosła na niego wzrok tak przeszywający, że Bob musiał spuścić oczy.- Widziałam cię już przedtem.- N.nie sądzę - wyjąkał.- Nie możesz o tym wiedzieć, ale cię widziałam.To było we śnie, a potem zobaczyłam cię tam - wskazała ręką okno.- Nie powinieneś tam być.Zdawało się, że czeka na odpowiedź.Bob otworzył usta, ale głos odmówił mu posłuszeństwa.Wydobył się z nich tylko nieokreślony dźwięk.Zamknął usta, wziął głęboki oddech i odchrząknął.- Ja tylko.pomagałem tylko malować.Nigdy tu przedtem nie byłemUmilkł, czując się nagle niezręcznie.Nie chciał obrazić starszej pani ani być dla niej niemiły, ale siła, która z niej emanowała, przerażała go.Było w niej coś ze starożytnych wyroczni, z owych mądrych kobiet, które żyły w odosobnieniu i przepowiadały przyszłość, ostrzegając ludzi przed nad­ciągającą zgubą.Mimo panującej w pokoju duchoty poczuł chłód.Pani Denicola pochyliła się w jego stronę.Jej twarz mizerna i zmęczona przypominała skałę pociętą cieniami głębokich bruzd.- Nie powinieneś tam być - powtórzyła.- Myślę, że miałeś jakiś cel, żeby tu przyjść.Co cię tu ściągnęło?- Dla.dlaczego? - wyszeptał Bob ku własnemu zdziwieniu, a jednak nie mógł się przemóc, żeby mówić głośno.- Nie miałem żadnego powodu.Ja.tak się tu kręcę, tylko z nudów.Odwrócił wzrok pewien, że ta kobieta może zajrzeć w jego myśli i zoba­czyć, że kłamie.- Grozi ci niebezpieczeństwo - powiedziała.- Musisz stąd odejść.Odejdź i nigdy tu nie wracaj.Jeśli tu zostaniesz, ściągniesz wiel­kie nieszczęście.Straszne rzeczy się staną.W moim śnie znajdowałeś się w miejscu, które skręciło się i zatrzęsło.Rozległ się wielki hałas i spadłeś w otchłań.To miejsce też w nią spadało, a ziemia się rozstępowała.Bob wpatrywał się w nią z przerażeniem.Zdał sobie sprawę, że ręce mu się zacisnęły i zmusił się, żeby je rozluźnić.Eileen Denicola mówiła, że jej teściowa śni czasem prorocze sny.A Jupiterowi stara pani powiedziała, że śnił jej się niewidomy, który podniósł z ziemi portfel.Teraz znów miała sen o rozstępującej się ziemi i o tym, że spadał w odchłań.Co to wszystko oznacza?Trzęsienie ziemi! Śniło jej się trzęsienie ziemi! Ale dlaczego ona mu o tym mówi? Odchodząc z przystani, nie ucieknie przecież przed trzęsie­niem ziemi.Pani Denicola westchnęła.- Myślisz, że jestem zwariowaną staruszką - powiedziała ze smut­kiem.- Być może nie powinnam ci mówić o moim śnie.Opowiesz o tym innym chłopcom i będziecie się ze mnie naśmiewać, wyzywać mnie od starych wiedźm.Stara włoska czarownica! Ale to prawda, że widziałam cię w miejscu, które rozpadało się na kawałki, i ja.ja też tam byłam!Drzwi frontowe otworzyły się i powiew świeżego powietrza wypełnił pokój.Do holu weszła Eileen Denicola.Zajrzała do nich z rozbawieniem, ale równocześnie z niepokojem.- Co tam słychać? - zapytała z nutą wymuszonej wesołości - mam nadzieję, że nie chodzi o jakiś następny sen?- A jeśliby nawet, to co w tym złego? - stara pani pochyliła się i dotknęła kolana Boba.- Mam wrażenie, że to pracowity i dobry chło­piec.Przepowiadam mu, że powiedzie mu się w życiu i zajdzie daleko, jeśli tylko będzie słuchał rad tych, którzy mu dobrze życzą.Podniosła się.- Muszę się teraz pospieszyć.Nasz gość będzie tu niedługo, a jest wiele do zrobienia.Wyszła z pokoju, nie powiedziawszy już ani słowa do Boba.- Wszystko w porządku? - zapytała go Eileen.- Tak - odrzekł słabym głosem - dziękuję.Wstał i spiesznie wyszedł.Ten dom przyprawiał go o dreszcze.Nie mógł się doczekać chwili, w której będzie mógł się oddalić.ROZDZIAŁ 14Ernie dobija targuDwaj młodzi współlokatorzy Erniego nadchodzili plażą w stronę pomo­stu przystani.Ernie wciąż malował budkę sternika.Wszystko wyglądało jak dwadzieścia minut temu, a jednak coś się zmieniło.Niebezpieczeństwo! Pani Denicola powiedziała, że grozi mu niebezpie­czeństwo.Kilkaset metrów dalej znajdowało się małe centrum handlowe ze skle­pem spożywczym, pralnią automatyczną i biurem sprzedaży nieruchomo­ści.Przed sklepem Bob zobaczył budkę telefoniczną.Wszedł do niej i zatelefonował do Kwatery Głównej.Pete natychmiast podniósł słuchawkę i słysząc głos Boba, zapytał:- Wszystko w porządku?- Tak, chyba tak.Tylko że stara pani, pani Denicola, opowiedziała mi, że jej się śniłem.Pamiętasz, jej synowa mówiła, że stara pani ma sny, które się sprawdzają? No więc śniło jej się, że się znalazłem w niebezpieczeń­stwie.W jakimś miejscu, gdzie wszystko się skręcało i rozpadało.Jak w czasie trzęsienia ziemi.Powiedziała mi, że nie powinienem tu być.Skóra cierpnie, co?Pete milczał chwilę, wreszcie powiedział:- Jeżeli rzeczywiście ona miewa prorocze sny, zabieraj się lepiej stamtąd.Chcesz, żebym przyszedł cię wymienić?- Przecież to tylko sen - Bob starał się przekonać raczej samego siebie niż Pete'a.- No to bądź w każdym razie ostrożny.- Tak, będę.Nie chcę stąd teraz odchodzić.Coś się tu szykuje.Znasz tych dwóch facetów, którzy mieszkają z Erniem? Rozmawiali z nim koło doku, mocno wzburzeni.Są czymś naprawdę poruszeni.Szosą nadjeżdżał wolno pikap.Skręcił na drogę dojazdową do przysta­ni i stanął na parkingu.Wysiadł wysoki, długonogi mężczyzna w roboczym kombinezonie khaki i skierował się na pomost.- Siedź przy telefonie - powiedział Bob.- Będę w kontakcie.Odwiesił słuchawkę i wyszedł z budki.Na poboczu szosy stały wozy kempingowe, furgonetki i samochody osobowe.Bob szedł z powrotem na przystań pod ich osłoną.Przybysz z pikapa podszedł do Erniego i jego przyjaciół na pomoście obok “Marii III".Bob przystanął i obserwował ich.Ernie zdawał się rozgnie­wany, żywo gestykulował.Bob okrążył zaparkowaną furgonetkę i zszedł na plażę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •