Home HomeRoberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzeniaRoberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzeniaRoberts Nora Marzenia 01 Smiale marzeniaChristopher J. O'Leary, Robert A. Straits, Stephen A. Wandner Job Training Policy In The United States (2004)Figes Orlando Taniec Nataszy. Z dziejów kultury rosyjskiejRipley Alexandra ScarletJoseph P. Farrell Wojna nuklearna sprzed 5 tysięcy lat (2)Dick Philip K Trzy stygmaty Palmera EldritchaSpellman Cathy Cash Malowane wiatrem 02Quinnell A.J. Czarny rog
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gotmax.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .A to wszystko robot powodowałby tak szybko, jak tylko było to możliwe, aby wrócić do normalnego trybu działania.Nie było mowy, żeby Perceveralowi udało się przeżyć te skumulowane przez robota wypadki.Jego pułapki koniecznie muszą zadziałać!Wkrótce usłyszał dudniące kroki robota.Po chwili maszyna pojawiła się, dostrzegła go i zaczęła biec w jego stronę.Perceveral ruszył w głąb tunelu, po czym skręcił w przecznicę.Robot podążał za nim, z wolna się zbliżając.Kiedy Perceveral dotarł do odległego wyjścia na powierzchnię, obejrzał się za siebie, oceniając pozycję robota.Następnie szarpnął za sznur, który ukrył za skałą.Sklepienie tunelu opadło, zrzucając na maszynę tony ziemi i skał.Gdyby robot zrobił jeszcze jeden krok, zostałby zasypany.Ale błyskawicznie oceniając sytuację zdążył zakręcić i rzucić się do tyłu.Spadło na niego trochę ziemi i drobnych kamyków, uderzając go.w głowę i ramiona.Ale główne uderzenie go nie dosięgło.Kiedy spadł już ostatni kamyk, robot wdrapał się na hałdę gruzu i kontynuował pościg.Perceveralowi zaczynało brakować tchu.Czuł zawód, że pułapka zawiodła.Ale miał przygotowane i następne, lepsze.Druga z pewnością wykończy tę bezlitosną maszynę.Przemierzali teraz wijący się korytarz, oświetlany jedynie co jakiś czas latarką Perceverala.Robot ponownie zaczął się przybliżać.Perceveral wybiegł na prostą i znacznie przyspieszył.Przekroczył skrawek ziemi, który wyglądał dokładnie tak samo jak pozostałe.Ale kiedy robot całym ciężarem stąpnął na to miejsce, grunt zapadł się pod nim.Perceveral dokładnie to wyliczył.Pułapka, która wytrzymywała jego wagę, zadziałała pod ciężarem robota.Maszyna wyciągnęła rękę, szukając przytrzymania.Grunt przesypywał się jej między palcami, opadając do wykopanej przez Perceverala pułapki szybu o ukośnych zboczach w kształcie leja, mającego za zadanie unieruchomić robota na dnie.Robot rozsunął jednak szeroko nogi, niemal pod kątem prostym do ciała.Złącza zaskrzypiały mu, kiedy wbił się piętami w spadziste stoki, które ugięły się nieco pod ciężarem, ale go utrzymały.Dzięki temu zatrzymał się, nim opadł na dno, z obiema nogami szeroko rozstawionymi i wciśniętymi w miękką glebę.Zaparty w ten sposób, wygrzebał ręką w ziemi punkt zaczepienia, uwolnił jedną nogę, znalazł dla niej podporę, po czym wyciągnął drugą.Tą metodą powoli wydostał się na wierzch, a Perceveral zaczął znowu uciekać.Biegł z każdym krokiem ciężej, zaczynało mu brakować oddechu i odczuwał coraz silniejszy ból w boku.Robot tym łatwiej go doganiał i Perceveral musiał wytężyć wszystkie siły, aby zachować przewagę.Bardzo liczył na te dwie pułapki.Teraz pozostała mu już tylko jedna.Doskonała, choć ryzykowna.Pomimo narastającego zmęczenia Perceveral zmusił się do koncentracji.Przy tej ostatniej zasadzce należało zachować wielką precyzję.Minął oznakowany na biało kamień i wyłączył latarkę.Zaczął odliczać kroki, zwalniając, póki robot nie znalazł się tuż za nim, póki nie poczuł jego palców o centymetry od swojego karku.Osiemnaście.dziewiętnaście.dwadzieścia! Przy dwudziestym kroku Perceveral rzucił się głową do przodu w ciemność.Przez kilka sekund leciał w powietrzu, po czyn uderzył o powierzchnię wody.Płytko zanurkował, wynurzył się i czekał.Robot biegł za nim zbyt blisko, by wyhamować.Kiedy uderzył o lustro wody podziemnego jeziora, rozległ się głośny plusk, następnie rozpaczliwe młócenie wody i w końcu bulgotanie bąbelków powietrza, towarzyszące opadaniu maszyny na dno.Usłyszawszy to Perceveral skierował się ku przeciwległemu brzegowi.Dotarł tam i wydostał się z lodowatej wody.Przez chwilę leżał, drżąc, na wilgotnej, śliskiej skale.Wreszcie, ostatkiem sił, wczołgał się wyżej na brzeg, do kryjówki, w której miał przygotowane drewno na ognisko, zapałki, i żywność, whisky, koce i suche ubrania.W ciągu następnych kilku godzin Perceveral wytarł się, przebrał i rozpalił małe ognisko.Najadł i się i napił, obserwując nieruchomą powierzchnię wody.Wiele dni temu badał głębokość tego jeziora za pomocą trzydziestometrowej liny i nie znalazł dna.Zapewne w ogóle nie miała dna.Albo - co wydaje się bardziej prawdopodobne łączy się ono z wartką podziemną rzeką, której nurt przez tygodnie, a nawet miesiące, będzie unosić robota.Zapewne.Nagle usłyszał od strony wody jakiś słaby dźwięk i skierował w tym kierunku światło latarki.Dostrzegł wyłaniającą się na powierzchnię głowę, a po chwili ramiona i tors robota.Najwyraźnięj jezioro nie było bezdenne.Robot musiał przejść pod wodą i wdrapał się na stromy brzeg po drugiej stronie.A teraz wspinał się na zamuloną skałę w pobliżu.Perceveral ze znużeniem podniósł się i ruszył przed siebie.Ostatnia pułapka zawiodła i jego neuroza zbliża się oto, by go zabić.Skierował się w stronę wyjścia z tunelu.Chciał zakor5czyć życie w blasku słońca.Biegnąc ciężkim truchtem Perceveral wyprowadził robota z tunelu w stronę stromych gór.Oddech palił go w gardle, a mięśnie brzucha zacisnęły się boleśnie.Biegł z półprzymkniętymi oczami, ledwie żywy ze zmęczenia.Pułapki go zawiodły.Dlaczego nie przewidział wcześniej, że tak się musiało skończyć? Robot był częścią jego osobowości, jego własną neurozą, zmierzającą do zniszczenia go.A jak człowiek mógł liczyć, że uda mu się zwieść najbardziej podstępną część samego siebie? Przecież prawa ręka zawsze wie, co robi lewa, a nawet najsprytniejszy pomysł nic jest w stanie na dłuższą metę oszukać jeszcze sprytniejszego oszusta.Zabrałem się za to w niewłaściwy sposób, pomyślał Perceveral wspinając się na zbocze góry.Droga do wolności nie prowadzi przez podstęp.Prowadzi.Robot był już tuż za nim, przypominając o różnicy między wiedzą teoretyczną a praktyczną.Perceveral usunął się na bok i zaczął bombardować robota kamieniami, ale ten osłaniał się, odbijając je od siebie, i wspinał się nadal.Perceveral przeciął ukośnie strome skaliste zbocze.Doszedł do wniosku, że droga do wolności nie prowadzi przez podstęp.To musiało zawieść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •