Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalMcCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN dHerbert Frank Dzieci DiunyGrisham John Wspolnik (2)[Alexandre Dumas] Il Conte di MontecristoArthur Avalon Shakta And Shakti
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tgshydraulik.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- Amen - dodał von Stietencron, a brzydula przeżeg­nała się.- Amen - zakończył kolektor.- Święte miejsce, panie Hagenau, powiadam wam, Bardo, przez Matkę Boską wi­dać ulubione.Wiecie to, że podobnież znowu się na Górze Bardzkiej objawiła? I znowu płacząca, jak wonczas, w ro­ku czterechsetnym.Jedni powiadają, zapowiedź to nieszczęść, co wkrótce spadną na Bardo i Śląsk cały.Inni mówią, płacze Matka Boska, bo wiara upada, schizma się szerzy.Husyci.- Wy cięgiem ino - przerwał goliard - husytów widzi­cie i herezję wietrzycie.A nie zda się wam, że z całkiem innych powodów może płakać Najświętsza Panienka? Mo­że jej łzy płyną, gdy patrzy na księży, na Rzym? Gdy wi­dzi świętokupstwo, zbereźną rozpustę, złodziejstwo? Apostazję i herezję wreszcie, bo czymż, jeśli nie herezją, jest czynienie wbrew Ewangeliom? Może płacze Matka Boska, gdy widzi, jak święte sakramenty stają się fałszem i kuglarskim igrzyskiem, bo udziela ich kapłan trwający w grzechu? Może ją oburza i smuci to, co smuci i oburza wielu: będąc bogatym ponad magnatów, czemu to papież nie za swoje własne pieniądze, lecz za pieniądze ubogich wiernych buduje kościół Piotrowy?- Oj, ścielilibyście lepiej.- Może płacze Matka Boska - nie dał się uciszyć go­liard - gdy patrzy, jak miast modlić się i żyć w pobożno­ści, rwą się księża do wojny, do polityki, do władzy? Jak rządzą? A do rządów ich jakże trafnie przystają słowa Izajasza proroka: Biada prawodawcom ustaw bezbożnych i tym, co ustanowili przepisy krzywdzące, aby słabych odepchnąć od sprawiedliwości i wyzuć z prawa biednych mego ludu; by wdowy uczynić swoim łupem i by móc ograbiać sieroty!- Wierę - uśmiechnął się krzywo kolektor - ostre sło­wa, ostre, mości Raabe.A rzekłbym, że i do was samych można je zastosować, że samiście nie bez grzechu.Przemawiacie jak polityk, by nie rzec ksiądz.Miast, co wam przystoi, patrzeć luteńki, rymu i śpiewu.- Rymu i śpiewu, mówicie? - Tybald Raabe zdjął z łę­ku lutnię.- Wedle woli waszej!Cesarscy popowie są antychrystowie;ich moc nie od Chrysta, ale od antychryst z cesarskiego lista!- Zaraza - zamruczał, rozglądając się, kolektor.- To już wolę, byście przemawiali.Chryste, przez Twe rany,racz nam dać kapłony,iżby prawdę wiedli,antychrysta pogrzebli,nas k'tobie przywiedli!Lachowie, Niemcowie,Wszyscy językowi.Wątpicie li w mowie i waszego pisma słowieWiklef prawdę powie!Prawdę powie, machinalnie powtórzył w myśli zasłu­chany Reynevan.Prawdę powie.Gdzie ja już słyszałem te słowa?- Będzie wam kiedyś, panie Raabe, jeszcze bieda za te przyśpiewki - mówił tymczasem kwaśno kolektor.- A wam, braciszkowie, dziwię się, że tak spokojnie tego słuchacie.- W pieśniach - uśmiechnął się jeden z franciszkanów - nader często prawda się ukrywa.Prawda zaś to pra­wda, nie zakłamać jej, trza ścierpieć, choćby i boleć mia­ła.A Wiklef? Cóż, błądził, lecz libri sunt legendi, non comburendi.- Wiklef, odpuść mu Panie - dorzucił drugi - pierwszy nie był.Bolał już nad tym, o czym tu mowa była, nasz wielki brat i patron, Biedaczyna z Asyżu.Oczu nie ma co zamykać ni głowy odwracać: źle się dzieje.Oddalają się duchowni od Boga, świeckich rzeczy patrzą.Miast żyć skromnie, bogatsi bywają od książąt i baronów.- A mówił wszak Jezus, jak zaświadcza Ewangelia – dodał cicho trzeci - nolite possidere aurum neque argentum neque pecuniam in zonis vestris.- A słów Jezusowych - wtrącił, odchrząknąwszy, gru­by sierżant - poprawiać ni odmieniać nie może nikt, na­wet papież.A jeśli to czyni, tedy on nie papież, lecz jak w pieśni: antychryst prawy.- Ano! - zawołał, trąc siny nos, najstarszy pątnik.- Tak ono i jest!- Ech, na Boga! - żachnął się kolektor.- Cichajcież! Ależ mi kompania wypadła! Toż to, wypisz wymaluj, waldenskie i begardzkie gadanie.Grzech!- Będzie wam odpuszczony - parsknął, strojąc lutnię, goliard.- Ściągacie wszak podatek na święty cel.Ujmą się za wami święci Adaukt i Mateusz.- Uważacie, panie Reinmarze - powiedział kolektor z wyraźnym żalem - z jakim przekąsem to rzekł? Wierę, każdy świadom jest, że podatki na zbożne się cele ściąga, że ku dobru społecznemu wiodą.Że płacić trza, bo taki jest porządek! Wszyscy to wiedzą.I co? Nikt poborców nie kocha.Bywa, zobaczą, że nadjeżdżam, w las uciekają.Psami, bywa, poszczują.Grubym słowem rzucą.A nawet ci, co płacą, patrzą jak na zadżumionego.- Ciężka dola - kiwnął głową goliard, mrugnąwszy do Reynevana.- Nie pragnęliście tego nigdy odmienić? Tyle mając okazji?Tybald Raabe był, jak się okazało, człekiem bystrym i domyślnym.- Nie wierćcie się w kulbace - rzekł cicho do Reynevana, podprowadziwszy konia bardzo blisko.- Nie oglądaj­cie na Ziębice.Unikać wam Ziębic.- Moi przyjaciele.- Słyszałem - przerwał goliard - co gadał kolektor.Iść na pomoc przyjaciołom rzecz szczytna, ale wasi przyjacie­le, pozwólcie sobie rzec, nie wyglądali na takich, co sobie sami rady nie dają.Co pozwolą się aresztować ziębickiej grodowej stróży, słynącej wszak, jak zwykli słynąć wszy­scy stróże prawa, z przedsiębiorczości, zapału, szybkości działania, odwagi i inteligencji.Nie myślcie, powtarzam, o powrocie.Waszym kamratom w Ziębicach nic się nie stanie, ale dla was ten gród to zguba.Jedźcie z nami do Barda, paniczu Reinmarze.A stamtąd osobiście przepro­wadzę was do Czech.Co tak oczy otwieracie? Wasz brat bliskim był mi komilitonem.- Bliskim?- Zdziwilibyście się, jak bardzo.Zdziwilibyście się, ile nas łączyło.- Mnie już nic nie zdziwi.- To się wam tylko tak zdaje.- Jeśli faktycznie byłeś Peterlinowi druhem - rzekł po chwili wahania Reyneyan - to uraduje cię wieść, że jego zabójców spotkała kara.Nie żyje już Kunz Aulock ani nikt z jego kompanii.- Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka - powtórzył oklepaną sentencję Tybald Raabe.- Czyżby z waszej pad­li ręki, paniczu Reinmarze?- Nieważne, z czyjej - Reynevan pokraśniał lekko, ło­wiąc w głosie goliarda nutkę drwiny.- Grunt, że ziemię gryzą.A Peterlin jest pomszczony.Tybald Raabe milczał długo, obserwując lecącego po­nad lasem kruka.- Daleki jestem - rzekł wreszcie - od tego, by Kyrielejsona żałować czy Storka opłakiwać.Niech się w piekle smażą, zasłużyli.Ale to nie oni zamordowali pana Piotra.Nie oni.- Któż.- zachłysnął się Reynevan.- Któż więc?- Niejeden chciałby to wiedzieć.- Sterczowie? Albo z poduszczenia Sterczów? Kto? Ga­daj!- Ciszej, paniczu, ciszej.Dyskretniej.Lepiej, by nie wpadło w niewłaściwe uszy.Nie umiem wam powiedzieć niczego ponad to, co sam zasłyszałem.- A coś zasłyszał?- Że w rzecz zamieszane są.ciemne siły.Reynevan milczał czas jakiś.- Ciemne siły - powtórzył z przekąsem.- Tak, też już to słyszałem.Mówili to konkurenci Peterlina.Że wiodło mu się w interesach, bo mu diabeł pomagał, w zamian za duszę zaprzedaną.I że go ów diabeł któregoś dnia do piekła porwie.Zaiste, ciemne i szatańskie siły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •