[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuł się o wiele silniejszy, nie kaszlał już tak strasznie przez ostatnie noce, no i patrzcie na ręce! Rany prawie się zagoiły, wyczuwał to.Kaleb słyszał ich rozmowy, lecz nie mówił nic.Tylko oczy miał wciąż smutne.On znał przebieg piersiowej choroby, widział nienaturalne rumieńce na policzkach Knuta.- Taki jestem szczęśliwy - wzdychał Knut.- Nigdy nie wierzyłem, że takie marzenie może się spełnić! Wystaw twarz do słońca, Mattias! Czujesz, jak grzeje?A mały Mattias cieszył się wraz z nim.Tak mijały pełne słońca dni na hali.Nie wiedzieli, że tymczasem nadeszła i minęła Wielkanoc, zresztą wcale ich to nie martwiło.- No, niedługo możemy ruszać dalej - powiedział kiedyś Kaleb.- Jeszcze kilka dni i będziesz w stanie iść, Knut.- Oczywiście - zapewniał chory.Następnego dnia Kaleb stwierdził, że zaczyna wiać.- Musimy przenieść Knuta do szałasu - powiedział.- Tak, Kaleb.Słyszysz wiatr w koronach drzew? Słyszysz, jak zawodzi i płacze?- Wiatr zawsze zawodzi i płacze - odparł Kaleb.Słońce wciąż przygrzewało, więc pozwolili Knutowi, dobrze opatulonemu w skóry, zostać na dworze jeszcze trochę.- To tylko łagodny, wiosenny wiatr wieje w górach - powiedział.Chciał poczuć na twarzy jego podmuch.I właśnie tam, na zalanym słońcem zboczu, Knut umarł.Kiedy chłopcy przyszli, żeby go zabrać do szałasu, leżał zwróciwszy swoje nie widzące oczy ku ukochanemu słońcu a na wargach miał spokojny uśmiech.Pochowali go w lesie na małej polance, a na grobie postawili drewniany krzyż.- Jakie to niesprawiedliwe - szlochał Mattias.- Akurat teraz, kiedy już mu było lepiej!Kaleb położył dłoń na ramieniu przyjaciela.- Knut nigdy by nie wyzdrowiał, Mattias - powiedział z oczyma pełnymi smutku.- On był umierający już tam, w kopalni.Wiedziałem o tym.- A mimo to zabrałeś go ze sobą?- A ty byś go zostawił, gdybyś wiedział, że umiera?- Nie.Właśnie dlatego zrobiłbym wszystko, żeby go stamtąd wyciągnąć.- No więc ja myślałem dokładnie tak samo.To z jego powodu trzeba było się spieszyć.A z twojego powodu musieliśmy stamtąd wyjść.Ty naprawdę nie miałeś w kopalni nic do roboty.Zresztą z mojego powodu także, ponieważ jestem już dorosły i nie mogłem być używany do tego co przedtem, a przecież oni by mnie nie wypuścili na górę, to by było dla nich ryzykowne.Znalazłem się więc w bardzo niebezpiecznej sytuacji.A poza tym tak strasznie bym chciał przeżyć coś w tym życiu, sam rozumiesz.- Tak - szepnął Mattias zdławionym ze wzruszenia głosem.- Jesteś wspaniałym człowiekiem, Kaleb.- I to ty mówisz, mały promyku - uśmiechnął się Kaleb i zdjął dłoń z jego ramienia.Już następnego dnia opuścili szałas na hali, przedtem jednak Mattias napisał list i zostawił go na stole.Kaleb ani czytać, ani pisać nie potrafił, umiejętności Mattiasa zaś były żałośnie skromne.Miał przecież tylko osiem lat, gdy jego nauka została brutalnie przerwana.Drogi Panie właścicielu! Wybacz, że my zjedliśmy całe szynki i Kaleb upiekł chleb z mąki, ale musieliśmy, bo Knut umierał, i to zrobił na dworze, kiedy świeciło słońce.My go pochowaliśmy na polanie, niech pan będzie dobry położyć kwiaty na grobie jak będą i może ksiądz się pomodli.my by chcieli zapłacić wam za to co my zrobiliśmy i my dajemy wam adres mojego ojca majątek garstencholm grastencholm parafia.Akershus.dziękujemy za wszystko i wybacz.Mattias Meiden.- Dobrze tak? - zapytał, przeczytawszy to, co napisał.- Wspaniale! - pochwalił Kaleb.Starannie posprzątali po sobie i zamknęli drzwi najlepiej jak mogli.- Ale ja nie wiem, gdzie leży Grastensholm - powiedział Kaleb.- Akershus jednak leży w pobliżu Oslo, prawda?- Koło Christianii, tak się to teraz nazywa.- No tak, Christiania.- Kaleb westchnął.- Musimy się tam dostać.Myślę, że powinniśmy iść w tę stronę, w którą szliśmy od początku.W końcu kogoś zapytamy.Gdzieś przecież musimy spotkać ludzi.- Myślisz, że Hauber i Nermarken nie polują na nas?- Tak daleko od kopalni chyba nie.Ale na pewno są mocno wystraszeni.Mattias skinął głową.Tym razem nie powiedział "biedacy".O Hauberze ani Nermarkenie nie mógł tak myśleć.Dla tego, co zrobili Knutowi, nie znajdował wybaczenia.Szli długo przez pustkowia, nigdzie nie dostrzegając ni śladu ludzkich osiedli.Mattiasa zaczynała opuszczać odwaga.Zdawało mu się, że jakaś zła siła nie pozwala mu wrócić do domu.Od tamtego dnia, kiedy obudził się na tratwie, sam, a wokół było tylko morze i bezbrzeżna pustka, wciąż napotykał przeszkody.Teraz, gdy powrót do domu zdawał się być tak bliski jak nigdy dotychczas, po prostu błądzili.Może nawet oddalali się od Grastensholm? Może szli z powrotem w stronę kopalni i za następnym wzgórzem spotkają Haubera?Ta myśl sprawiała, że panika ogarniała go wciąż powracającymi falami.Nocami układali się do snu, skuleni w jakimś osłoniętym od wiatru miejscu w lesie, i budzili się sztywni z zimna.Już nie codziennie świeciło słońce.Kiedyś złapała ich burza śnieżna, która pokryła wzgórza grubą warstwą białego puchu, a nad lasem zaległa ta osobliwa niemal dzwoniąca w uszach cisza i pustka, która spływa na ziemię wraz ze śniegiem.W ciągu dnia jednak śnieg stopniał.Chłopcy nie zdawali sobie sprawy, że idą górą, wzdłuż szerokiego łańcucha wzgórz.Ta wędrówka zabrała im wiele dni.Wreszcie w swoim szaleńczym marszu przez nieznany kraj dotarli do jakiejś doliny.I nareszcie zobaczyli domy.W tym czasie chleba, który Kaleb upiekł ze znalezionej w szałasie mąki, już dawno nie miel.Byli tak głodni, że mogliby zjeść własne buty, gdyby jakieś buty mieli.Teraz owijali tylko nogi szmatami.Weszli do najbliższego domu, poprosili o kubek mleka lub czegokolwiek do jedzenia i jednym tchem zapytali o drogę do Grastensholm.Gospodyni, która najwyraźniej nie miała zwyczaju dawania niczego żebrakom ani włóczęgom, raz po raz spoglądała na Mattiasa i wsłuchiwała się w jego piękną mowę, choć teraz skażoną już nieco prostą mową górników.Potem bez słowa przyniosła mleka i kaszy i ustawiła to przed chłopcami na stole.Kiedy najedli się już do syta, zapytała, co taki chłopiec jak Mattias robi na wiejskich drogach.Kaleb odpowiedział w jego imieniu:- Stało się nieszczęście i chłopiec znalazł się daleko od rodziny.Teraz próbujemy odnaleźć jego dom.Słyszeliście taką nazwę, matko?Nie, gospodyni nigdy o Grastensholm nie słyszała.- Ale jak to jest gdzieś koło Christianii, to.- Tak, to tam - wykrzyknął Mattias uradowany.- W takim razie musicie zejść dalej w dolinę.Zaszliście za daleko na północny wschód.To jest dolina Fla w Hallingdal.Powiadacie, że przeszliście przez zachodnie wzgórza? W takim razie dziękujcie Bogu, że nie spotkaliście niedźwiedzia! Ale one pewno jeszcze śpią.Kaleb uśmiechnął się przelotnie.- Ja prowadzę ze sobą anioła stróża.Podziękowali i ruszyli w drogę z nową nadzieją i nowymi siłami, zaopatrzeni w mały węzełek.W południowej części doliny spotykali zabudowania, położone w znacznej odległości jedne od drugich.Przez dłuższy czas wędrowali wzdłuż dużej rzeki i tu szło im się dobrze, potem jednak musieli porzucić rzekę i znaleźli się w jakimś nieprzyjaznym otoczeniu.Przestraszyli się, nie mogąc znaleźć drogi.Znowu przed nimi rozciągał się las.Chyba ponownie zabłądzili.Chociaż i przedtem tu, po zachodniej stronie rzeki, żadnej wyraźnej drogi nie było, to przynajmniej rzeka stanowiła jakiś punkt odniesienia.Teraz jej zabrakło.Mattias, śmiertelnie znużony, usiadł na ziemi.- Gdzie przenocujemy? - zastanawiał się przygnębiony.Kaleb widział, jak bardzo chłopiec jest zmęczony i przemarznięty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]