Home HomeJordan Robert Wschodzacy CienRobert Jordan Wschodzacy CienLucas E. Podstęp. O szpiegach, kłamstwach i o tym jak Rosja kiwa ZachódRushdie Salman Wstyd (SCAN dal 1148)Rushdie Salman Szatanskie wersetyWyprzedaz PolskiPacynski Tomasz SherwoodJ. K. Rowling Harry Potter i czara ognia 4Hobb Robin Krolewski Skrytobojca (SCAN dalJohn Toland Bogowie wojny t.1
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Włóczyli się po supermarketach, gdzie kupowa­li sobie małe smakołyki.W ciasnym saloniku Mecira pili herbatę, którą on nazywał „szympansią”, i robili grzanki na elektrycznym słoneczku.Dzięki Poplątanemu Absolutnie-Mary nareszcie mogła oglądać telewizję.Najbardziej lubiła programy dla dzieci, szczególnie Jaskiniowców.Pewnego razu, rozbawiona swoją śmiałością, chichocząc, wyznała Poplątanemu, że Fred i Wilma przypominają jej pracodawców, na co on równie od­ważnie wskazał najpierw na nią, potem na siebie, uśmiechnął się szeroko i powiedział: „Betty i Barney”.Później, podczas dziennika, jakiś Anglik o wyglądzie lisa chytrusa, z cienkim wąsikiem i błędnym spojrzeniem, wygłosił płomienne ostrzeżenie przeciwko imigrantom, na co Absolutnie-Mary machnęła ręką w stronę telewizora i dała wyraz swojego oburzenia w niezrozumiałym dla go­spodarza języku.Natychmiast pospieszyła z tłumaczeniem:- Niepotrzebnie strzępi sobie język.Nieszczęśnik! Wy­łącz to.Nierzadko przeszkadzali im dwaj maharadżowie, którzy schodzili na dół, by umknąć przed żonami oraz by telefo­nować do innych kobiet z automatu, który znajdował się w mieszkaniu portiera.- Zapomnij o nim, maleńka - mówił hołdujący rozryw­kom książę P., który zawsze paradował w tenisowej bieli.Opasły złoty rolex ginął niemal w czarnym owłosieniu jego nadgarstka.- Zaznasz więcej przyjemności ze mną niż z nim.Zechciej tylko wejść do mojego świata.Maharadża B.był starszy, brzydszy i bardziej rzeczowy:- Tak, proszę przynieść wszystkie przybory.Pokój jest zarezerwowany na pana Douglasa Home’a.Od szóstej czterdzieści pięć do siódmej piętnaście.Ma pani kartę upoważniającą do zniżki? Tak, oczywiście.Oraz dwustopową li­nijkę, koniecznie drewnianą.I fartuszek z falbankami.Oto, jakie wspomnienia pozostały mi z Waverley House: atmosfera nieudanych związków, alkoholu, męskich przy­gód i niespełnionych żądz nastolatków; maharadża P., który każdego wieczoru z piskiem opon ruszał czerwonym sportowym samochodem w towarzystwie różnych blondy­nek w nocne życie Londynu, oraz maharadża B., mimo mroku wymykający się na Kensington High Street w czar­nych okularach i w płaszczu z podniesionym kołnierzem, choć był środek lata.W samym sercu tego naszego świata Absolutnie-Mary oraz jej fan popijali „szympansią” herba­tę i śpiewali hymn narodowy naszej Opoki.Naprawdę jednak wcale nie przypominali Barneya i Betty Rubble.Byli grzeczni i uprzejmi, wręcz dworscy.On pra­wił jej komplementy, a ona, niczym skromna debiutantka z wachlarzem, pochylała głowę i przyjmowała je z godno­ścią.7Podczas przerwy semestralnej w roku 1963 przyszło mi spędzić weekend w Beccles w hrabstwie Suffolk, u mar­szałka polnego sir Charlesa Lutwidge’a-Dodgsona, wete­rana z Indii i przyjaciela rodziny, który poparł moje poda­nie o obywatelstwo brytyjskie.Dodo, jak go nazywano, wyraził chęć poznania mnie bliżej.Był to mężczyzna potężnej budowy, o obwisłych poli­czkach; olbrzym, który zamieszkał w domku krytym strze­chą, gdzie nieustannie obijał się o belki stropowe.Nic dziwnego, że bywał nie do zniesienia.Znalazł się w piekle, Guliwer uwięziony w tej różanej krainie Liliputów, wśród kościelnych dzwonów, sepiowych fotografii i starych woj­skowych trąbek.Wizyta przebiegała w sztywnej i napiętej atmosferze, dopóki Dodo nie zapytał, czy gram w szachy.Przytak­nąłem, mimo że na myśl o partii z marszałkiem polnym ogarnęło mnie przerażenie.Dziewięćdziesiąt minut później, ku swojemu zdumieniu, wyszedłem z próby zwycięsko.Zaszedłem do kuchni z bohatersko wypiętą piersią i za­miarem pochwalenia się pani Liddell, wieloletniej gospo­dyni marszałka, lecz już od drzwi usłyszałem:- Nic nie mów: wygrałeś.- Tak - odparłem nonszalancko.- Istotnie.- O, Boże - westchnęła pani Liddell.- Teraz dopiero będzie piekło.Idź i poproś go o drugą partię.Masz prze­grać.Zrobiłem, jak mi kazała, lecz już więcej nie dostałem zaproszenia do Beccles.Mimo to wiktoria nad Dodo sprawiła, że poczułem się bardzo pewnie przy szachownicy.Kiedy po egzaminach przyjechałem do domu, natychmiast otrzymałem zaprosze­nie, by zagrać z Poplątanym.(Mary z dumą i odrobiną przesady opowiedziała mu o moim zwycięstwie pod Bec­cles.)- Czemu nie? - powiedziałem.- Rozłożę tego starego niezdarę w kilka minut.Skończyło się potworną masakrą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •