[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Boże! Jason Bourne wrócił!Jednak Marie nie było w pokoju.Panowała cisza.Na środku pomieszczenia stał przymocowany do trójnogu karabin, którego spust połączono z drzwiami za pomocą zwyczajnego drutu.Lufa była ustawiona pod takim kątem, żeby wypalić w pierś każdemu, kto by wszedł do sypialni.Podniósłszy się z podłogi zadeptał dogasające płomienie, po czym włączył lampę.Marie! Marie!Wtedy to zobaczył: zapisana kartka papieru, leżąca na poduszce po jej stronie łóżka:Żona za żonę, Jawnie Bourne.Twoja jest ranna, ale żyje, w przeciwieństwie do mojej.Jeśli wykażesz się inteligencją i dopisze ci szczęście, domyślisz się, gdzie możesz mnie znaleźć.Być może uda nam się dogadać, bo ja także mam wielu wrogów, a jeżeli nie, to cóż znaczy śmierć jeszcze jednej kobiety?Webb krzyknął przeraźliwie i padł na łóżko, usiłując powstrzymać rozpaczliwe wycie, które cisnęło mu się do gardła, i opanować pulsujący w skroniach niesamowity ból.Nagle ogarnął go okrutny, obojętny spokój; odwrócił się na plecy i wpatrzył w sufit.Powróciły ukryte za gęstą mgłą wspomnienia, o których istnieniu nie wiedział nawet Morris Panov.Ciała padające pod ciosami jego noża, szarpane eksplozjami pocisków - to nie były urojone zabójstwa, lecz jak najbardziej realne.Zrobili z niego kogoś, kim nie był, i uczynili to lepiej, niż się spodziewali.Ponownie stał się mitem, człowiekiem, który w ogóle nie powinien istnieć.Musiał.Musiał to zrobić, żeby przeżyć, nie zadając sobie pytania, kim właściwie jest.W tej chwili poznał dokładnie dwóch ludzi, którzy w nim żyli.O jednym z nich zawsze będzie pamiętał, bo nim właśnie pragnął pozostać, lecz na jakiś czas musiał przemienić się w drugiego, którym pogardzał.Jason Bourne podniósł się z łóżka i podszedł do wnękowej szafy.Sięgnął w górę ręką i odkleił przyczepiony do sufitu kawałek samoprzylepnej taśmy, po czym wyjął ukryty pod nią klucz, włożył go do zamka trzeciej od góry szuflady i przekręcił.W szufladzie znajdowały się dwa rozmontowane pistolety, cztery kawałki cienkiego, mocnego drutu nawinięte na szpulki łatwo mieszczące się w dłoni, trzy paszporty wystawione na trzy różne nazwiska i sześć ładunków wybuchowych zdolnych wysadzić w powietrze spore pomieszczenia.Był gotów użyć wszystkich tych narzędzi.Dawid Webb odnajdzie swoją żonę albo Jason Bourne zamieni się w terrorystę, o jakim nikomu nie śniło się nawet w najgorszych koszmarach.Nie obchodziło go to.Zbyt wiele mu zabrano.Nie mógł już tego dłużej wytrzymać.Bourne sprawnymi ruchami złożył drugi pistolet i z trzaskiem zamknął magazynek; oba pistolety były gotowe, tak jak on sam.Podszedł do łóżka i ponownie położył się na wznak.Wiedział, że już wkrótce w jego głowie zrodzi się precyzyjny, niezawodny plan i wtedy rozpocznie się polowanie.Znajdzie ją, żywą lub martwą.Jeżeli będzie martwa, zacznie zabijać, i będzie zabijał bez końca.Ktokolwiek to był, nie ukryje się przed nim.Nie przed Jasonem Bourne'em.ROZDIAŁ 5Z trudem nad sobą panując zdawał sobie sprawę, że o spokoju nie może być nawet mowy.Jego dłoń zacisnęła się na kolbie pistoletu, podczas gdy przez głowę przebiegały mu z szybkością wystrzeliwanych z automatycznej broni pocisków surrealistyczne, natrętne obrazy.Przede wszystkim nie wolno mu leżeć bezczynnie;musi być w ruchu.Musi wstać i zacząć działać!Departament Stanu.Ludzie, których poznał podczas długich miesięcy spędzonych w ukrytym gdzieś w lasach Wirginii ośrodku leczniczym; uparci, opanowani obsesją ludzie, wypytujący go niemal bez przerwy i podsuwający dziesiątki fotografii, dopóki Mo Panov kategorycznie nie nakazał im przestać.Zapamiętał ich nazwiska i zapisał je sobie, przypuszczając, że być może pewnego dnia będzie chciał się dowiedzieć, kim są.Powodowała nim wyłącznie ukryta głęboko w jego wnętrzu nieufność, bo przecież nie tak dawno temu właśnie ci ludzie usiłowali go zabić.Nigdy nie zapytał wprost o ich nazwiska, a oni nigdy nie przedstawiali mu się inaczej jak Harry, Bili lub Sam, uważając zapewne, iż ujawnienie prawdziwych tożsamości jeszcze bardziej zamąci mu w głowie.Ale jemu udało się zapamiętać to, co dostrzegł na plakietkach identyfikacyjnych przyczepionych do nienagannie odprasowanych marynarek, a następnie spisał imiona i nazwiska na kartkach papieru, które znajdowały się w oddanym do jego dyspozycji biurku, i przekazał odwiedzającej go codziennie Marie, wraz z prośbą, żeby dobrze je ukryła.Później żona wyznała mu, iż choć postąpiła zgodnie z jego życzeniem, to uważała tę podejrzliwość za nieuzasadnioną i przesadną.Jednak pewnego dnia, zaledwie kilka minut po gorącej dyskusji z ludźmi z Waszyngtonu, Dawid ubłagał ją, żeby natychmiast pojechała do banku, kazała otworzyć skrytkę i włożyła do niej jeden, dosłownie jeden włos, a następnie wyszła, pojeździła trochę po mieście i wróciła po jakichś dwóch godzinach, by sprawdzić, czy go tam jeszcze znajdzie.Nie znalazła.Na pewno nie wyparował, a wypaść mógłby tylko wtedy, gdyby skrytka była ponownie otwierana.Dostrzegła go na podłodze przy drzwiach sejfu.- Skąd wiedziałeś? - zapytała go następnego dnia.- Jeden z przesłuchujących mnie przyjaciół zagalopował się i próbował mnie sprowokować.Mo musiał wyjść na kilka minut, a on w tym czasie oskarżył mnie, że udaję amnezję i ukrywam przed nimi istotne wiadomości.Wiedziałem, że wkrótce przyjdziesz, więc postanowiłem podjąć grę i sprawdzić, jak daleko się posuną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]