[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przynajmniej sama czuła się wytrącona z równowagi; dlaczego Elayne wyglądała na zmieszaną, nie rozumiała, chyba że ta kobieta zaczynała odzyskiwać rozsądek.Galad z pewnością nawet nie podejrzewał, że one nie mają zamiaru udać się do Caemlyn.Z pewnością nie.Mężczyźni w ogóle nie są spostrzegawczy.Ona i Elayne już więcej na siebie nie spojrzały.ROZDZIAŁ 20DO BOANNDYTrochę kłopotów było z zapędzeniem bezładnego tłumu mężczyzn, kobiet i dzieci na pokład.Nieraz Nynaeve musiała wyjaśniać kapitanowi Neresowi, że z pewnością da się znaleźć dla każdego miejsce, oraz że niezależnie od tego, co on sobie wyobraża, sama wie dokładnie, ile kosztuje podróż do Boanndy.Rzecz jasna, odrobinę pomocne okazało się zapewne to, iż wcześniej po cichu poprosiła Uno, aby jego Shienaranie dobyli swych mieczy.Piętnastu mężczyzn o surowych obliczach, ubranych jak do walki, wszyscy z głowami dokładnie ogolonymi, wyjąwszy kosmyk spływający na kark, nie wspominając już plam krwi, ostrzenia i oliwienia ostrzy, naśmiewania się ze wspomnienia, jak to jeden omal nie został nadziany na rożen niczym jagnię - doprawdy, z punktu widzenia jej celów stanowili zbawienny widok.Odliczyła pieniądze wprost w jego dłoń, krzywiąc się, jakby ją ta czynność bolała; wystarczyło jednak przywołać z pamięci wspomnienie tamtych doków z Tanchico, by grymas zniknął.Neres miał rację w jednej przynajmniej kwestii - ci ludzie nie wyglądali na to, by opływali w dostatki; przyda im się każdy zaoszczędzony miedziak.Elayne nie musiała więc nic jej mówić, tym swoim sentymentalnie słodkim głosem, sprawiającym wrażenie, jakby jej właśnie wyrwano ząb.Na wykrzyczany przez Neresa rozkaz załoga zaczęła rzucać cumy, choć ostatni ludzie wciąż jeszcze gramolili się na pokład, tuląc w ramionach żałosny dobytek, ci przynajmniej, którzy cokolwiek mieli prócz łachmanów okrywających grzbiet.Po prawdzie, to nawet na pokładzie tak dużego statku zrobiło się tłoczno, aż Nynaeve zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem w tej kwestii Neres również nie miał racji.Jednak widok ludzkich twarzy, które nagle rozświetlała nadzieja, gdy tylko stopy dotykały pokładu, sprawił, że zawstydziła się, iż taka myśl w ogóle mogła jej przyjść do głowy.A kiedy nadto zrozumieli, że zapłaciła za ich przejazd, stłoczyli się wokół niej, przepychali, próbując całować jej dłonie, rąbek sukni, wyszlochując podziękowania i błogosławieństwa; łzy płynęły po brudnych policzkach zarówno mężczyznom, jak i kobietom.Nynaeve wolałaby, by deski pokładu rozstąpiły się pod jej stopami.Pokład zadrżał - podniesiono kotwicę i postawiono żagle - widok Samary zaczynał już powoli ginąć za rufą okrętu, kiedy wreszcie.udało jej się położyć kres temu przedstawieniu.Gdyby na dodatek Elayne bądź Birgitte rzekły choć słowo, chyba pognałaby za nimi z pięściami po pokładzie.Przez pięć dni przebywały na pokładzie "Rzecznego Węża", pięć dni płynęły po falach łagodnie wijącej się Eldar pod piekącym za dnia słońcem, wśród nie przynoszących większej ulgi nocy.W owym czasie pewne rzeczy zmieniły się na lepsze, jednak początek podróży nie wróżył dobrze.Pierwszym problemem, który domagał się rozwiązania, była położona na rufie kajuta Neresa, jedyne schronienie z wyjątkiem pokładu, jakie statek oferował.Nie chodziło o to, że Neres nie chciał im jej udostępnić.Uczynił to w takim pośpiechu - spodnie, kaftany i koszule przerzucił naprędce przez ramię, inne rzeczy wystawały z wielkiego worka, który ściskał pod pachą, w jednej dłoni zaś trzymał miseczkę do golenia, a w drugiej brzytwę - że Nynaeve nie mogła się powstrzymać, by nie przeszyć wzrokiem Thoma, Juilina i Uno.Jedną rzeczą jest skorzystać z ich pomocy, kiedy się samej tego chce, zupełnie inną, gdy za jej plecami sami się z nią narzucają.Ich twarze nie mogłyby chyba już przybrać bardziej szczerego wyrazu, w oczach lśniła iście dziecięca niewinność.Elayne przywołała jedno z powiedzeń Lini: "W otwartym worku nic się nie ukryje, za otwartymi drzwiami niewiele, ale mężczyzna o otwartym obliczu z całą pewnością coś skrywa".Niezależnie jednak od tego, jakich problemów mogli jeszcze nastręczyć mężczyźni, kwestią kajuty należało zająć.się najpierw.Jej wnętrze cuchnęło pleśnią i zastarzałym brudem, nawet po tym, jak już otwarła na oścież maleńkie okienka, wpuszczając odrobinę światła i powietrza do ciasnej ciemnicy."Ciasna ciemnica" to było właściwe określenie.Kabina była maleńka, mniejsza niźli wnętrze powozu, większość ograniczonej przestrzeni zajmował masywny stół, krzesło z wysokim oparciem, oba przymocowane na stałe do podłogi, oraz drabina wiodąca na pokład
[ Pobierz całość w formacie PDF ]