Home HomeRoberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzeniaRoberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzeniaRoberts Nora Marzenia 01 Smiale marzeniaChristopher J. O'Leary, Robert A. Straits, Stephen A. Wandner Job Training Policy In The United States (2004)Krzysztof Karolczak, Współczesny terroryzm w Âświetle teorii Halforda Mackindera(1)Eddings DavMatywiecki Piotr Twarz TuwimaKres Feliks W Polnocna Granica§ Johnson Denis Drzewo dymuCrichton Michael Linia Czasu (3)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • styleman.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Przynajmniej sama czuła się wytrącona z równowagi; dlaczego Elayne wyglądała na zmieszaną, nie rozumiała, chyba że ta kobieta zaczynała odzyskiwać rozsądek.Galad z pewno­ścią nawet nie podejrzewał, że one nie mają zamiaru udać się do Caemlyn.Z pewnością nie.Mężczyźni w ogóle nie są spo­strzegawczy.Ona i Elayne już więcej na siebie nie spojrzały.ROZDZIAŁ 20DO BOANNDYTrochę kłopotów było z zapędzeniem bezładnego tłumu mężczyzn, kobiet i dzieci na pokład.Nieraz Nynaeve musiała wyjaśniać kapitanowi Neresowi, że z pewnością da się znaleźć dla każdego miejsce, oraz że niezależnie od tego, co on sobie wyobraża, sama wie dokładnie, ile kosztuje podróż do Boanndy.Rzecz jasna, odrobinę pomocne okazało się za­pewne to, iż wcześniej po cichu poprosiła Uno, aby jego Shie­naranie dobyli swych mieczy.Piętnastu mężczyzn o surowych obliczach, ubranych jak do walki, wszyscy z głowami dokład­nie ogolonymi, wyjąwszy kosmyk spływający na kark, nie wspominając już plam krwi, ostrzenia i oliwienia ostrzy, na­śmiewania się ze wspomnienia, jak to jeden omal nie został nadziany na rożen niczym jagnię - doprawdy, z punktu wi­dzenia jej celów stanowili zbawienny widok.Odliczyła pienią­dze wprost w jego dłoń, krzywiąc się, jakby ją ta czynność bolała; wystarczyło jednak przywołać z pamięci wspomnienie tamtych doków z Tanchico, by grymas zniknął.Neres miał rację w jednej przynajmniej kwestii - ci ludzie nie wyglądali na to, by opływali w dostatki; przyda im się każdy zaoszczę­dzony miedziak.Elayne nie musiała więc nic jej mówić, tym swoim sentymentalnie słodkim głosem, sprawiającym wraże­nie, jakby jej właśnie wyrwano ząb.Na wykrzyczany przez Neresa rozkaz załoga zaczęła rzucać cumy, choć ostatni ludzie wciąż jeszcze gramolili się na po­kład, tuląc w ramionach żałosny dobytek, ci przynajmniej, któ­rzy cokolwiek mieli prócz łachmanów okrywających grzbiet.Po prawdzie, to nawet na pokładzie tak dużego statku zrobiło się tłoczno, aż Nynaeve zaczęła się zastanawiać, czy przypad­kiem w tej kwestii Neres również nie miał racji.Jednak widok ludzkich twarzy, które nagle rozświetlała nadzieja, gdy tylko stopy dotykały pokładu, sprawił, że zawstydziła się, iż taka myśl w ogóle mogła jej przyjść do głowy.A kiedy nadto zro­zumieli, że zapłaciła za ich przejazd, stłoczyli się wokół niej, przepychali, próbując całować jej dłonie, rąbek sukni, wyszlo­chując podziękowania i błogosławieństwa; łzy płynęły po brud­nych policzkach zarówno mężczyznom, jak i kobietom.Ny­naeve wolałaby, by deski pokładu rozstąpiły się pod jej stopami.Pokład zadrżał - podniesiono kotwicę i postawiono żagle - widok Samary zaczynał już powoli ginąć za rufą okrętu, kiedy wreszcie.udało jej się położyć kres temu przedstawieniu.Gdyby na dodatek Elayne bądź Birgitte rzekły choć słowo, chyba pognałaby za nimi z pięściami po pokładzie.Przez pięć dni przebywały na pokładzie "Rzecznego Wę­ża", pięć dni płynęły po falach łagodnie wijącej się Eldar pod piekącym za dnia słońcem, wśród nie przynoszących większej ulgi nocy.W owym czasie pewne rzeczy zmieniły się na lepsze, jednak początek podróży nie wróżył dobrze.Pierwszym problemem, który domagał się rozwiązania, by­ła położona na rufie kajuta Neresa, jedyne schronienie z wy­jątkiem pokładu, jakie statek oferował.Nie chodziło o to, że Neres nie chciał im jej udostępnić.Uczynił to w takim pośpie­chu - spodnie, kaftany i koszule przerzucił naprędce przez ramię, inne rzeczy wystawały z wielkiego worka, który ściskał pod pachą, w jednej dłoni zaś trzymał miseczkę do golenia, a w drugiej brzytwę - że Nynaeve nie mogła się powstrzy­mać, by nie przeszyć wzrokiem Thoma, Juilina i Uno.Jedną rzeczą jest skorzystać z ich pomocy, kiedy się samej tego chce, zupełnie inną, gdy za jej plecami sami się z nią narzucają.Ich twarze nie mogłyby chyba już przybrać bardziej szczerego wy­razu, w oczach lśniła iście dziecięca niewinność.Elayne przy­wołała jedno z powiedzeń Lini: "W otwartym worku nic się nie ukryje, za otwartymi drzwiami niewiele, ale mężczyzna o otwartym obliczu z całą pewnością coś skrywa".Niezależnie jednak od tego, jakich problemów mogli jesz­cze nastręczyć mężczyźni, kwestią kajuty należało zająć.się najpierw.Jej wnętrze cuchnęło pleśnią i zastarzałym brudem, nawet po tym, jak już otwarła na oścież maleńkie okienka, wpuszczając odrobinę światła i powietrza do ciasnej ciemnicy."Ciasna ciemnica" to było właściwe określenie.Kabina była maleńka, mniejsza niźli wnętrze powozu, większość ograni­czonej przestrzeni zajmował masywny stół, krzesło z wysokim oparciem, oba przymocowane na stałe do podłogi, oraz dra­bina wiodąca na pokład [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •