Home HomeRoberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzeniaRoberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzeniaRoberts Nora Marzenia 01 Smiale marzeniaChristopher J. O'Leary, Robert A. Straits, Stephen A. Wandner Job Training Policy In The United States (2004)Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)Herbert Frank Heretycy Diuny (SCAN dal 856)McCaffrey Anne Statek ktory zwBachman Richard Regulatorzy (SCAN dal 871)Teach Yourself Visual C 6 in 21 daysDunant Sarah Krew i Piękno
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gotmax.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Ja wiem.gdzie spoczywa prawdziwa władza.Teraz odpowiedz na moje pytanie, w przeciwnym razie bowiem rankiem znalezione tu zostaną dwa trupy zamiast jednego.Stanie się tak w każdym razie, niezależnie ad tego, czy odpowie na jej pytanie stosownymi kłamstwami czy nie; nie miała zamiaru pozwolić, by uszedł z życiem.- Widziałem Thakan'dar.- Nawet wypowiedzenie tej nazwy bolało, wspomnienia, które nasuwała, przepalały go bó­lem agonii.Zdławił jęk i zmusił się, by mówić dalej.- Wiel­kie morze mgły falującej i rozbijającej się w absolutnej ciszy a czarne skały klifów, ognie kuźni płonące pod nim czerwonym światłem i błyskawice nakłuwające niebo, którego wygląd mógł doprowadzać ludzi do szaleństwa.- Nie chciał konty­nuować opowieści, mimo to nie przerwał jej.- Wybrałem ścieżkę wiodącą do wnętrza Shayol Ghul, w dół, tam gdzie kamienie niczym zęby przeczesywały me włosy, aż do brzegu jeziora ognia i stopionej skały."Nie, tylko nie to!”-.które w swych niepomiernych głębiach skrywa Wiel­kiego Władcę Ciemności.Niebiosa ponad Shayol Ghul są czar­ne od jego oddechu nawet w samo południe.Alviarin stała teraz wyprostowana, patrzyła na niego roz­szerzonymi oczami.Nie bała się, ale najwyraźniej jego opo­wieść wywarła na niej wrażenie.- Słyszałam o.- zaczęła cicho, potem jednak otrząs­nęła się i popatrzyła na niego równie ostro jak poprzednio.­Kim ty jesteś? Dlaczego tu przyszedłeś? Czy wysłało cię jedno z Prze.jedno z Wybranych? Dlaczego nikt mnie nie poinfor­mował?Odrzucił da tyłu głowę i zaśmiał się.- Czy o zadaniach, które zleca się takim jak ja, tacy jak ty są informowani? - Akcent rodzimego Lugardu znowu wyraźnie przebijał w jego głosie; rodzimego tylko w pewnym sensie.- Czy Wybrani mówią ci wszystko? - Coś w nim krzyczało, że nie jest to właściwy sposób postępowania, ale nienawidził Aes Sedai, a to coś wewnątrz niego nienawidziło ich również.- Bądź ostrożna, śliczna mała Aes Sedai, w przeciwnym razie bowiem oddadzą cię Myrddraalowi, żeby się z tobą zabawił.Jej spojrzenie zmieniło się w dwa lodowe kolce, które wbiła w jego oczy.- Zobaczymy, panie Fain.Uprzątnę ten bałagan po tobie, a potem zobaczymy, które z nas ma wyższe notowania u Wy­branych.Spojrzała na sztylet i wyszła z pomieszczenia.Powietrze wokół niego wciąż, pozostawało niewzruszone, więzy roz­luźniły się dopiero po minucie.W całkowitej ciszy warknął na samego siebie.Głupiec.Grać w grę Aes Sedai, płaszczyć się przed nimi, a potem jedna chwila gniewu i wszystko zniszczone.Przy chowaniu sztyletu do pochwy, zaciął się, oblizał ranę i dopiero potem wcisnął potworny przedmiot pod kaftan.W ogóle nie był tym, za kogo go uważała.Kiedyś był Sprzymierzeńcem Ciemności, ale teraz jest czymś innym.Czymś więcej.Jeśli uda się jej porozumieć z jednym z Przeklętych, zanim on zdała się jej pozbyć.Lepiej nie próbować.Nie ma już czasu na poszukiwanie Rogu Valere.Za miastem czekali na niego.Powinni jeszcze czekać.Napełnił ich dusze strachem.Miał wszakże nadzieję, że przynajmniej niektórzy z ludzi wciąż pozostają przy życiu.Zanim wstało słońce, zdążył opuścić teren Wieży i wyspę, na której leżało Tar Valon.Al'Thor gdzieś tam był, gdzieś tam.A on na powrót stał się jednością.ROZDZIAŁ 20PRZEŁĘCZ JANGAIPod majaczącymi gdzieś wysoko w mgle iglicami Grzbietu Świata, Rand prowadził Jeade'ena kamienistym zbo­czem, które od podnóża gór wiodło ku Przełęczy Jangai.Zęby Muru Smoka wgryzały się w niebo - w porównaniu z nim wszystkie pozostałe góry przypominały kopczyki ziemi ­pokryte śniegiem szczyty zadawały kłam piekącemu upałowi popołudniowego słońca.Najwyższe z nich sterczały wysoko ponad chmury drwiące z Pustkowia obietnicą deszczu, który nigdy nie miał spaść.Rand nie potrafił sobie wyobrazić, dla­czego człowiek miałby się na nie wspinać, jednak powiedziano mu, że ci, którzy próbowali, musieli zawrócić pokonani przez strach i brak powietrza.Nietrudno było uwierzyć, że wspiąw­szy się tak wysoko, człowiek może przestraszyć się do tego stopnia, iż nie będzie w stanie złapać tchu.-.jednak choć Cairhienanie są całkowicie pochłonięci Grą Domów - ciągnęła jadąca przy jego boku Moiraine ­pójdą za tobą, dopóki będą widzieli twoją siłę.Bądź więc dla nich twardy, ale proszę cię, byś traktował ich sprawiedliwie.Władca, który potrafi być sprawiedliwy.Próbował nie słuchać tego, co mówiła, podobnie zresztą ignorował pozostałych jeźdźców oraz skrzypienie osi i turkot kół wozów Kadere, które mozolnie pełzły jego śladem.Poko­nali już kręte wąwozy i parowy Pustkowia, ale te poszarpane wzniesienia, niemalże równie nagie i jałowe, wcale nie były bardziej dogodne dla wozów.Od dwudziestu lat nikt nie podą­żał tą drogą.Moiraine rozmawiała z nim w ten sposób niemalże od świtu do zmierzchu, oczywiście kiedy udzielał jej na to zgody.Jej wykłady dotyczyły bądź to rzeczy drobnych - szczegółów dworskiej etykiety, powiedzmy, w Cairhien czy Saldaei, albo gdziekolwiek indziej - bądź poważnych: politycznych wpły­wów Białych Płaszczy czy na przykład efektów, jakie może wywierać handel na decyzje władców dotyczące przystąpienia do wojny.Wyglądało tak, jakby postanowiła zapewnić mu wy­kształcenie godne arystokraty, i to zanim osiągną drugą stronę gór.Zaskakujące, jak często jej informacje i wnioski stanowiły odbicie czegoś, co każdy w Polu Emonda określiłby jako zwy­kły zdrowy rozsądek I jakże często bywało odwrotnie.Od czasu do czasu zdarzało jej się powiedzieć coś napra­wdę zaskakującego - na przykład, że nie powinien ufać żad­nej kobiecie z Wieży z wyjątkiem jej samej, Egwene, Elayne i Nynaeve albo że Elaida jest teraz Zasiadającą na Tronie Amyrlin.Niezależnie od przysięgi posłuszeństwa nie chciała mu powiedzieć, jak się o tym dowiedziała.Poinformowała go tylko, że wieści te pochodzą od kogoś jeszcze innego i że ten ktoś sam mu ujawni ich źródło, jeśli uzna to za stosowne, ona zaś nie ma zamiaru zdradzać cudzych sekretów.Podejrzewał, że dowiedziała się tego ad spacerujących po snach Mądrych, chociaż gdy wysuwał wobec nich takie przypuszczenia., patrzy­ły mu prosto w oczy, odmawiając powiedzenia wprost tak albo nie.Żałował, iż nie może zmusić Mądrych, by złożyły przy­sięgę podobną do tej, do jakiej skłonił Moiraine; wciąż wtrą­cały się w sprawy jego i wodzów, jakby chciały, żeby tylko za ich pośrednictwem mógł się z nimi kontaktować.W tej jednak chwili nie miał ochoty myśleć o Elaidzie czy o Mądrych, ani też słuchać Moiraine.Przyglądał się leżącej przed nimi przełęczy - głęboka szczelina w masywie gór­skim wiła się jakby wyrąbano ją jakimś gigantycznym tępym toporem, uderzającym trochę na.oślep.Kilka chwil szybkiej jazdy i już stałby na niej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •