[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lucilla, równie wyraźnie, większość uwagi poświęcała rozmyślaniom."Uderzające podobieństwo Lucilli do Darwi Odrade nie jest przypadkiem" - powtarzał sobie Teg.Tam, w Twierdzy, kiedy stały obok siebie, różnica była zauważalna.Dzieliły je lata.Młodość Lucilli uzewnętrzniała się w pełniejszym ciele, zaokrąglonych policzkach.Za to głosy! Ich barwa, akcent, atonalna modulacja, piętno powszechnie znanej maniery Bene Gesserit.W ciemnościach byłyby nie do rozróżnieniaKtoś, kto znał Bene Gesserit tak dobrze jak Teg, wiedział, że to nie jest przypadek.Zakon żeński miał zwyczaj kopiować najcenniejsze linie genetyczne, aby chronić inwestycje przed ryzykiem.Wobec tego musiały mieć wspólnych przodków."Wszyscy jesteśmy Atrydami" - pomyślał.Taraza nie zdradziła mu swego planu wobec gholi, ale będąc jego częścią, Teg dostrzegł rozrastający się kształt.Układ nie zaznaczał się wyraźnie, ale Teg czuł już, że zamysł stanowi spójną całość.Przez wiele pokoleń zakon układał się z Tleilaxanami, kupował ghole Idaho, szkolił je tu na Gammu tylko po to, by ginęli z ręki zamachowca.I przez cały ten czas czekał na właściwy moment.Sprawiało to wrażenie jakiejś przerażającej gry, która teraz nagle nabrała gorączkowego tempa, bo na Rakis pojawiła się dziewczynka, zdolna rozkazywać czerwiom.Gammu też brała udział w tej grze.Wszędzie wokół pozostały ślady Kaladańczyków, ich wyrafinowanie wieńczyło panującą tu dawniej brutalną siłę.Święta planeta Danów, na której babka Tyrana, lady Jessika, dożyła kresu swych dni, oprócz narodu stworzyła coś jeszcze.Teg widział jawne i ukryte znaki już podczas swego pierwszego rekonesansu na planecie.Bogactwo.Jego oznaki były wszędzie, wystarczyło tylko je odczytać.Opływało wokół ich wszechświat, pełzło jak ameba, wciskając się wszędzie tam, gdzie mogło się zagnieździć.Na Gammu zamieszkało bogactwo Rozproszonych.Bogactwo tak wielkie, że mało kto mógł oszacować - lub choćby wyobrazić sobie -jego ogrom i potęgę.Teg zatrzymał się nagle.Krajobraz zmienił się i przykuł teraz całą jego uwagę.Przed nimi rozpościerała się odkryta, naga skała, której znaki szczególnie wbił mu w pamięć Patrin.Ten odcinek trasy był jednym z najbardziej niebezpiecznych."Żadnych jaskiń, nawet gęstszej roślinności, w której moglibyście się ukryć.Przygotuj sobie koc."Teg wyciągnął z plecaka osłonę i przewiesił ją sobie przez ramię.Znowu dał znak, żeby ruszać.Ciemna tkanina koca przy każdym kroku z szelestem ocierała się o jego ciało."Lucilla stała się mniej enigmatyczna" - pomyślał.Miała ambicje postawić przed swoim imieniem tytuł lady.Lady Lucilla.Z pewnością ładnie jej to brzmi.Ostatnio pojawiło się parę takich utytułowanych Wielebnych Matek.Wysokie rody wyłaniały się z cienia, w którym przycupnęły na długie lata Złotej Drogi Tyrana.Lucilla, uwodzicielka i Imprinterka.Wszystkie te panie z zakonu doskonale opanowały sztukę miłosną.Matka Tega nauczyła go, jak działa ten system.Posyłała go do starannie dobranych miejscowych kobiet, gdy jeszcze był bardzo młody.Kazała mu obserwować pewne symptomy, zarówno w nim samym, jak i w kobiecie.Tego rodzaju szkolenie bez nadzoru Kapituły było zabronione, ale matka Tega była jedną z heretyczek zakonu żeńskiego."Przyda ci się to, Milesie" - mówiła.Bez wątpienia miała jakiś dar proroczy.Uzbroiła go przeciw Imprinterkom, szkolonym w sztuce wzmagania orgazmu po to, żeby nakładać na mężczyznę niewidzialne więzy, łączące go z kobietą."Lucilla i Duncan.Dokonany przez nią imprint będzie imprintem na Odrade."Teg niemal słyszał, jak fragmenty układanki zazębiają się z trzaskiem.A co z tą dziewczyną na Rakis? Czy Lucilla ma wpoić napiętnowanemu przez siebie uczniowi techniki uwodzenia, by potem mógł usidlić tę, która rozkazuje czerwiom?"Brakuje nawet danych dla wstępnej kalkulacji" - pomyślał.Zatrzymał się na skraju niebezpiecznej skalnej płaszczyzny i schował koc z powrotem do plecaka.Duncan i Lucilla czekali obok, aż zapnie plecak.Teg westchnął z ulgą.Pod kocem zawsze czuł się nieswojo.Nie miał on, co prawda, takiej niszczycielskiej siły jak tarcza obronna, ale gdyby uderzyła w niego wiązka promieni z rusznicy laserowej, skutki samozapłonu byłyby śmiertelne."Niebezpieczne zabawki!"Tak właśnie zawsze określał broń i mechaniczne urządzenia tego typu.Lepiej było polegać na własnym rozumie, własnym ciele i pięciu punktach Metody Bene Gesserit, których nauczyła go matka."Narzędziami posługuj się tylko wtedy, kiedy są absolutnie konieczne dla wzmocnienia ciała" - brzmiała jedna z nauk zakonu żeńskiego.- Dlaczego stajemy? - szepnęła Lucilla.- Słuchałem odgłosów nocy - odpowiedział Teg.Duncan, w przesianym przez gałęzie świetle gwiazd podobny do widma, spojrzał uważnie na Tega.Wyraz twarzy baszara dodał mu otuchy."Jesteśmy bezpiecznie ulokowani w niezawodnej pamięci - pomyślał.- Temu człowiekowi mogę zaufać."Lucilla podejrzewała, iż zatrzymali się dlatego, że stare ciało Tega domagało się odpoczynku, ale jakoś nie mogła się zmusić, żeby powiedzieć to wprost.Teg twierdził, że jego plan ucieczki przewidywał też dostarczenie gholi na Rakis.Znakomicie.Tylko to się w tej chwili liczyło.Domyśliła się już, że to schronienie gdzieś przed nimi musi być statkiem albo komorą pozaprzestrzenną.Nic innego nie było dostateczną osłoną.W jakiś sposób kluczem do całej tej sprawy był Patrin.Z tego, co napomknął baszar, wynikało, że to Patrin ułożył trasę ich ucieczki.Lucilla pierwsza zdała sobie sprawę z tego, jaką cenę zapłaci za to Patrin.Był najsłabszym ogniwem.Pozostał z tyłu, tam gdzie mogła go dopaść Schwangyu.Schwytania przynęty nie dało się uniknąć.Tylko głupiec mógł przypuszczać, że Wielebna Matka Schwangyu nie byłaby w stanie wydrzeć tajemnicy z ust zwykłego mężczyzny.Niepotrzebne jej nawet te okrutne metody przesłuchań, na które zakon nadal ma monopol.Skrzynka bólu i bodźce nerwowo-węzłowe - to wszystko, czego potrzebowała.Forma, jaką przybierze wierność Patrina, stała się dla niej jasna.Jak Teg mógł być aż tak ślepy?Miłość!Długoletnie, pełne ufności więzy, łączące tych dwóch starych ludzi.Schwangyu będzie działać szybko i brutalnie.Patrin o tym wiedział.Teg nie zanalizował do końca tego, co sam wiedział.Głos Duncana wyrwał Lucillę z rozmyślań
[ Pobierz całość w formacie PDF ]