Home HomeCharles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)Jeffrey Schultz Critical Companion To John Steinbeck, A Literary Reference To His Life And Work (2005)John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)Marsden John Kroniki Ellie 01 Wojna się skończyła, walka wcišż trwaJohn Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwaKos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza hunySCARROW, Alex TIME RIDERS 3 Kod ApokalipsyPacynski Tomasz SherwoodInczhon Seul.1950,Robert.KłosowiczDick Philip K My zdobywcy (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bibliotekag2.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .I gdy tak mówił dalej, kilku jego młodych słuchaczy zaczęło chichotać, co ubawiło zarówno Ko, jak i Maedę.Potem dała się słyszeć pieśń wojowników.Potem krzyki Banzai! Banzai i „Milion głosów Jak Jeden Głos", a szóstka małych dzieci uderzyła do taktu w cynowe bębenki.Sumiko zauważyła, że Ko i Maeda mają w oczach łzy.Kochali kraj, wbrew swemu krytycyzmowi.Wjechał na stację pociąg i poczęli opuszczać wagony pogrążeni w smutku rodzice, niosący z szacunkiem białe skrzynki z popio­łami poległych w boju synów.Żołnierze, którzy mieli odjechać, pochylili głowy w hołdzie poległym kolegom i zaczęli wchodzić do wagonów.Maedowie i Todowie wymienili ostatnie pożegnalne uściski.- Ganbare-yo - powiedział Jun.Znaczyło to „szczęścia w wal­ce", ale obaj przyjaciele wiedzieli, że myślał „wracajcie żywi".- Ganbattene - powiedziała Sumiko, mówiąc to samo w języku dziewcząt.- Kio tsukete - bądź ostrożny - krzyknęła Emi, która także pragnęła powiedzieć „wracaj"! Jej słowa utonęły w wywrzaskiwanym ze wszystkich stron Banzai! Banzai!Ko i Maeda weszli do wagonu i wkrótce wystawili głowy za okno, machając rękami.Pociąg ruszył z wolna ku swemu celowi, w stronę portu Moji.Tam zostali załadowani na statek, który - o czym nie wiedzieli - miał ich zawieźć do Manili.Emi wróciła z Sumiko do domu, gdzie czekał na nie list z dobrą nowiną.Shogo donosił, że wraca! Przenoszono go do Sekcji Operacyjnej Sztabu Cesarskiego.Nie mógł jej napisać, że wraz z pułkownikiem Tsujim został przegnany z Nankinu, ponieważ pułkownik zbyt otwarcie krytykował swego dowódcę, generała, za co zesłano go do parnej birmańskiej dżungli, dokąd przybył tuż po katastrofalnej operacji w Indiach.Trzy japońskie dywizje, wzmoc­nione dywizją Chandry Bosego z Indyjskiej Armii Narodowej, najechały Indie północno-wschodnie z zamiarem zajęcia Imphalu.Wyparto je, poniosły straszliwe straty.Zginęło sześćdziesiąt pięć tysięcy ludzi, a wyczerpani do cna ocaleńcy tak upadli na duchu, że kazano Tsujiemu odbudować ich morale za wszelką cenę.Jedną z jego metod było zmuszenie wybranej kadry młodych oficerów do zjedzenia wątrób dwu wziętych do niewoli alianckich lotników.Od czasu Guadalcanal Shogo obawiał się, że podziwiany przezeń człowiek popada w obłęd.Zwymiotował na widok kanibalizmu, po czym, dzięki przyjaciołom, uzyskał przeniesienie.Tsujiego prze­rzucono do Tajlandii.Musiał się z nim pożegnać, ale tak, by nie okazać wszechogarniającego wstrętu.Było to zadanie najtrudniej­sze z trudnych.Płynące na południe transportowce były przepełnione żołnierza­mi uwalonymi na drewnianych platformach, a już pierwszego dnia dwa statki z konwoju weszły na miny postawione przez amerykańs­kie okręty podwodne i zatonęły.Trzeci zatopił okręt podwodny, gdy konwój podchodził do Formozy.Powietrze w ładowniach stało zgniłe, ale na szczęście ludzie tak już przywykli do niewygód, że prawie nie było skarg.Ko i Maeda całymi godzinami pisali listy i omawiali szansę przeżycia tej wojny.„Myślę, że ojciec był trochę zakłopotany moim wzruszeniem na stacji kolejowej" - zapisał Maeda w dzienniczku.„Tak bardzo pragnąłem powiedzieć mu, że jestem dumny z jego nazwiska, i że nie odczuwam żadnego niepokoju.Teraz jednak muszę wyznać, że boję się bardzo.Niektóre z naszych transportowców już poszły na dno.Czy jutro przyjdzie kolej na nas? Boję się i zarazem spokojnie patrzę w oczy śmierci.Ale czy naprawdę?"Zanim ten duży konwój dopłynął do Manili, połowa jego statków poszła na dno.Ludzie w brudnych, zawszonych mun­durach, żwawo wypełzali z cuchnących żołnierskim potem łado­wni.Straty były tak olbrzymie, że resztki pułku Ko umieszczono na statkach, które przewoziły sławną dywizję zwaną Perłą, na wyspę Leyte.Poraziła ich myśl, że stanowią zaledwie uzupełnienie jedno­stki, w której czuli się całkowicie obco.Przydzielono ich do 3 drużyny kompanii Yahiry.Ich dowódca, kapral Kiyoshi Kamiko, współczuł osamotnieniu żołnierzy i zapewniał, że będą trak­towani tak, jakby byli wychowankami dywizji.Pierwszej nocy po opuszczeniu Manili, Kamiko poinformował swoją drużynę, że Amerykanie wylądowali na Leyte.- Porucznik Yahiro powiedział, że dywizja Perła zatrzyma wroga.Powiedział, żeśmy się długo przygotowywali na ten dzień, nadeszła więc pora, by zastosować nasze umiejętności i spryt.Kamiko nie wiedział, że kilka dni wcześniej flota wojenna Stanów Zjednoczonych zadała Połączonym Flotom Japonii mor­derczy cios w trzydniowej bitwie w zatoce Leyte.Amerykanie zatopili cztery lotniskowce, trzy pancerniki, sześć ciężkich krążow­ników, trzy krążowniki lekkie i dziesięć niszczycieli.Z chwilą, gdy na Leyte wylądowała dywizja Perła, znajdujące się tam wojska japońskie odcięto od zaopatrzenia i uzupełnień.Zostały skazane na zagładę.Spokój Kamiko uspokajał Ko i Maedę; uznali, że jest jednym z nich.Był nauczycielem szkoły podstawowej; otrzymał powołanie do wojska po ataku na Pearl Harbor; podzielał ich umiłowanie literatury.Słuchali bez protestu, kiedy ostrzegał ich, by panowali nad swoją niechęcią do armii.- Początkowo czułem to samo - zwierzył się im.- Ale po latach ćwiczeń w Mandżurii nauczyłem się zgadzać na brutalność podofi­cerów.Ich okrucieństwo uratuje nas w bitwie.Kamiko wyznał, acz z pewnym zakłopotaniem, że polubił wojskowe poczucie braterstwa, tę świadomość, że zależą od siebie nawzajem.- Wszyscy pragniemy dowieść, że jesteśmy coś warci w bitwie, a kiedy trzeba - umrzeć za cesarza.- Naiwność, tak stężona, przemówiła nawet do tych dwu młodych cyników.- To podnosi na duchu - przyznał Ko - świadomość, że kiedy pójdziemy w bój, towarzysze nie spuszczą nas z wodą.Po zapadnięciu zmierzchu ustał dudniący łomot silnika [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •