Home HomeLucy Maud Montgomery W strone milosciCronin AJ Trzy milosciAz milosc nas uniesie Courtney ColeSE[db] A.deMello Wezwanie do milosciw strone milosci montgomeryDe Sade D. A. F. Zbrodnie milosciPorożyńska Iwona Miłoœć kocha czaryAsimov Isaac FundacjaWybor dramatow ZapolskaMaurice Druon Krol z zelaza krolowie przeklec
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam0012.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Moje dziecko zniknęło w samolocie, teraz była kolej na mnie.Stanęłam w otwartym oknie, samolot z drabiną ustawiał się tak blisko, jak tylko mógł, miałam pójść w ślady dziecka.Czułam się wręcz na górę zaproszona, jednak wspinaczka ta wydała mi się bardzo niebezpieczna.– Zdobyłaś się na odwagę? Weszłaś po chwiejącej się w powietrzu drabince?– Stchórzyłam.– Cóż ten sen oznaczał?– Mój wydawca zaproponował mi, abym napisała coś o aniołach.Nie wiedziałam, czybędę mogła temu zadaniu stawić czoła, z jednej strony czułam wielką pokusę, z drugiej nie byłam do końca pewna, czy uda mi się w pełni wywiązać.Sen podpowiadał, że mam iść za dzieckiem, które we śnie symbolizowało nowy początek.Drabina do nieba była zaproszeniem do pisania o istotach anielskich, niełatwy temat i nie dla każdego, zwłaszcza dla takiego laika jak ja.– Jeśli zależy tobie na tym, aby powstał obraz „Drabina do nieba”, postaram się tobie takie ujęcie wyczarować.– Naprawdę? – Yvett uśmiechnęła się, a po chwili dodała.– Najbardziej marzy mi się obraz anielskiego nieba, podobnego do obrazu BenozzoGozzoli „Podróż magów”.Takiego zdjęcia w naturze nie sfotografujesz, możesz je tylko, jak mówisz, wyczarować.W górnej część tego obrazu, który w rzeczywistości jest freskiem, widać niebo, w którym poruszają się aniołowie.Dominującymi farbami jest błękit, ciemnoniebieski, bladoróżowy, wrzosowy i fioletowy.To moje ulubione kolory! Yvett miała szczególnie wyczulone oko i tak samo jak York, starała się tam sięgać, gdzie wzrok nie sięgał, łamać to, czego rozum nie mógł złamać.Była nad wyraz uduchowioną istotą.Te zalety nie uszyły uwadze Yorka, każdego dnia cieszył się z jej poznania.To ona stała się jego bajecznie upierzonym koliberkiem, to z nią chętnie spędzałby swój wolny czas.Bo kto jak kto, ale York naprawdę nie lubił żadnych szarych myszek.W jednej chwili przyciągnął ją do siebie i całując leciutko w usta szepnął:– Idziemy? – Yanii już od pół godziny na nas czeka.Ze splecionymi dłońmi wyszli razem ze sklepu.Miejski gwar usunął się na drugi plan, idąc przed siebie spoglądali raz po raz w górę podziwiając czerwoną kulę zachodzącego słońca.– Uwielbiam jak wieczorne słońce przebija się przez moje sypialniane firanki.Pokój staje się cieplejszy, dosłownie i w przenośni, temperatura rośnie, farby stają się intensywniejsze, tak jakby nabierały większej mocy.– Cóż znaczy odpowiednie światło Yvett, przekonasz się o tym w Kornwalii.*Zarezerwowany, nakryty białym obrusem stolik z butelką francuskiego wina i dwomabłyszczącymi, przesadnie dużymi kielichami czekał na swoich gości.Yvett nie mogła pogodzić się z modą, która z rozmachem wkroczyła do wszystkich restauracji.Aktualnie w modzie była zastawa w wymiarze XXL.Kulka loda i kawałek ciasta na „tortowym talerzu” w czekoladowe esy floresy wyglądała czasami trochę samotnie.York napełnił kieliszki i wzniósł toast.– Za nas!– Za piękny wieczór – odpowiedziała skromnie Yvett, zaglądając w jego pełne wyrazuoczy, które błyszczały z pożądania.Yvett nie odczuwała głodu, przynajmniej nie w sensie fizycznym.W jej głowie odgrywały się zupełnie inne sceny.Jednak z sytuacji w jakiej się znalazła, z przyzwyczajenia i z racji odpowiedniej pory dnia wypadało coś zjeść.Zamówiła sałatkę z kawałkami upieczonej indyczki, z malinowym dresingiem, York – Cordon bleu nafaszerowany szynką i serem w sosie Hollondais.Jedli prawie w milczeniu, tak jakby nagle stracili apetyt.W myślach byli już gdzie indziej, bez świadków, ze sobą i tylko dla siebie, jak John Lenon i Joko Ono.Najlepiej nie opuszczaliby mieszkania i to przez kilka dni z rzędu, najlepiej żyliby tylko miłością.Yvett czuła dosłownie, że żyje, jej ciało pulsowało energią lata, a ona miała wrażenie, że może przenosić góry.Kupując kiedyś w Orseyu sukienkę załączono do jej zakupu pięknie wykaligrafowaną kartę z angielskimi słowami: Thank you God, Ìm a woman! Słowa te pasowały do niej, Yvett w roli kobiety czuła się wspaniale.Do tego była dzieckiem Wenus, które miało w sobie dużą dawkę miłości własnej i równie dużą na rozdanie.W jej całym dorosłym życiu nie byłoby dnia, w którym nie poświęciłaby jednej erotycznej myśli.Takie myślenie zdradzało zdrową i wesołą naturę.Taka właśnie była Yvett, w głębi serca dziękowała swojemu Stwórcy za wszystko i za to, że uczynił ją kobietą i za to, że zesłał jej mężczyznę, który wydawał się jej tak bliski, jak nikt inny dotąd.Stale miała wrażenie, jakby łączyły ich złote nici albo nierozerwalne więzy, z Yorkiem doznawała uczucia deja vu.On czuł podobnie, od pierwszego wspólnego spotkania wiedział, że to właśnie ona, ta na którą miał zaczekać, dziewczyna do wzięcia na serio, żadna afera, czy krótka historia.Z Yvett mógł ważyć prawdziwą powieść, a może nawet rodzinną sagę.W centrum Aachen, niedaleko największej w mieście księgarni, w kamienicy, w której na dole znajdowała się Chockolaterie o nazwie: „Chockolade Company”, gdzie stale podawano na przemian gorącą czekoladę i kawę na dziesiątki różnych sposobów, na samej górze znajdował się Penthaus Yorka.Do mieszkania wjechali windą, wreszcie znaleźli się tam, gdzie spragnione miłością istoty być powinny.W cieple domowego ogniska, we dwoje, sam na sam ze sobą i dla siebie.Z dużych, panoramicznych okien rozpościerał się przepiękny widok na Elisenpark i Elisenbrunnen, miejsce, z którego kiedyś pił wodę leczniczą nie tylko Piotr Wielki, ale również Giacomo Casanova, Aachen było w XVII wieku modnym kurortem leczniczym.Apartament Yorka był nad wyraz nowoczesny i elegancki.Ściany saloniku graniczącego z otwartą kuchnią ubrane zostały w liczne, kolorowe fotografie pana domu, na podłodze ciemny parkiet, prawie na środku pokoju komplet wypoczynkowy z jasnobrązowej skóry z kwadratowym stolikiem pokrytym marmurem.W pobliżu okien telewizor – kino, a w jego sąsiedztwie „wieża hi fi”, która włączyła się zaraz po przekroczeniu progu mieszkania, podobnie jak nastrojowe, halogenowe, boczne oświetlenie.Zupełnie, jak w filmie albo w dobrym hotelu, pomyślała Yvett.Czy York urządził się tak z myślą o kobietach, czy była pierwszą, którą w ten sposób zaskoczył?Tej zagadki nie chciała teraz rozstrzygać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •