Home HomePiers Antony Zamek RoognaDeMello Anthony PrzebudzenieAnthony Piers Zamek Roogna (SCAN dal 862)Charlotte Link Czas burzBrust Steven TaltosDavLady M Albena GrabowskaNik Pierumow Ostrze Elfow (2)balzac honoriusz komedia ludzka iJordan Robert Oko Swiata t.1
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Jagodawypadła mu z bezwładnej dłoni, a ramię stężało od okropnego bólu; każdy z jego sze-ściu palców wykręcił się w inną stronę.Flint również zwalił się w pnącza supłaków.Lecz było to przypadkowe trafienie.Niezwykle trudno było utrzymać się w celu, gdyzarówno on, jak i spodek znajdowali się w ruchu.Kiedy więc wiązka zeszła z celu, ra-58 mię Flinta szybko ozdrawiało.Był wdzięczny za ich wynalazek: ból nie pozostawiającytrwałych śladów.Leżąc w gęstych zaroślach Flint i Cle nazrywali całe garście jagód.Tym razem Flintcelował wyżej.Spodek nie był opancerzony.Wyglądał jak talerz do zupy, otwarty od góry, dziękiczemu pilot miał swobodę obserwacji we wszystkich kierunkach.Znaczyło to również,że póki nie postawi pola ochronnego, jest bezbronny.W przypadku zaś włączenia tegopola nie będzie mógł atakować.Teraz dopiero Flint ujrzał pilota.Był sam; najwyrazniej uznano, że to wystarczy dozałatwienia tej sprawy.Jagody ciskane przez Flinta i Cle odbijały się od burt i spodu pojazdu, nie czyniącjednak żadnych szkód, drażniąc tylko pilota.Pan nie włączył pola; krążył wolno, skupia-jąc całą uwagę na "ro.%7ładnych histerycznych reakcji! Pan dobrze zdawał sobie spra-wę, że uciekinierzy nie mają bomb, i starał się tylko tak kierować pojazdem, by najsku-teczniej razić promieniami.Flint uskoczył, lecz wiązka znów go raziła, tym razem w pierś.Natychmiast chwyciłgo paroksyzm bólu i zaczął tracić przytomność.W ostatniej chwili, gdy już padał, bólnieoczekiwanie minął.Z trudem odzyskał równowagę.Zdawał sobie sprawę, że wielejuż nie wytrzyma takich ciosów.Teraz spodek obniżył lot i Flint miał go prawie na wysokości oczu.Pan spoglądał nańzza krawędzi pojazdu; smukła, ciemna, zakapturzona sylwetka, której rysy trudno byłorozróżnić pod słońce.Flint uświadomił sobie, że nie wie nawet, jak wyglądają Panowie."ro nigdy nie widział żadnego z nich z bliska, gdyż ilekroć w zasięgu wzroku pojawiłsię Pan, odwracał oczy:Flint ujrzał wprost swej twarzy wylot projektora promieni.Tym razem ból nie będziejuż przejściowy; Pan był pewien swego.Flint rzucił się na ziemię i wiązka, niczym ostrze noża, tylko musnęła mu plecy.Podczołgał się błyskawicznie pod pojazd, kryjąc się za jego krawędzią przed kolejnympromieniem.Pan jednak był mistrzem manewru.Spodek cofnął się błyskawicznie schodząc jesz-cze niżej ku ziemi.Straszliwy promień śmignął obok przycupniętego Flinta.Po przeciwnej stronie spodka wynurzyła się z zarośli Cle i cisnęła weń garścią ziemi.Pan obrócił pojazd i strzelił wiązką w jej kierunku.Trafił dokładnie: Cle zesztywniałai upadła na ziemię z ustami rozwartymi w bezgłośnym krzyku.Flint skoczył w stronę spodka i zacisnął palce na jego krawędzi.Ciężar ciała ściągnąłpojazd w dół.Pan w mistrzowski sposób wyrównał lot i z ostrym przyspieszeniem wystrzelił w gó-rę  z uwieszonym na krawędzi "ro-Flintem.59 Flint zdawał sobie sprawę, że za chwilę poczuje ból w palcach zaciśniętych na krawę-dzi pojazdu.Pojazd był już bardzo wysoko i upadek skończyłby się tragicznie.Szarpnął gwałtownie ciało wykorzystując mięśnie "ro w sposób, w jaki nigdy niebyły dotąd wykorzystywane.Spodek zakołysał się i ziemia w dole jakby się przechyliław jedną stronę.Flint zgiął swe ciało wyrzucając w górę nogi.Palce przeszył mu ostry ból, lecz stopy miał już zaklinowane wewnątrz pojaz-du.Przekręcił się i potoczył, przeklinając w duchu zginające się w przeciwną stronęstawy, które przez to były dużo mniej sprawne niż normalne stawy w ludzkim ciele.Ostatecznie jednak wylądował w kabinie pojazdu.Trafiła go kolejna wiązka  giętki pyton bólu, ale Flint toczył się już siłą bezwładu.Uderzył w Pana.Pamięć "ro niosła jedno straszliwe ostrzeżenie: już samo dotknięcie Pana oznacza-ło śmierć Niewolnika.Jakiekolwiek działanie przeciw nim było w ogóle nie do pomy-ślenia.Lecz Flintowi, synowi wolnej, niesfornej i prymitywnej Najdalszej ze Sfery Solobce były takie restrykcje.Promień już mu nie zagrażał: wytrącony z rąk Pana i wyrzucony za burtę projektorpromieni szybował w dół.Flint chwycił zakapturzoną postać i odciągnąwszy od urzą-dzeń sterowniczych cisnął w środek pojazdu.Przyszło mu to z łatwością, gdyż stwór byłnadzwyczaj lekki; jak papier, jak uskrzydlony owad [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •