Home HomeBriggs Patricia Mercedes Thompson 08 Niespokojna NocMcKillip Patricia A Mistrz zagadek z Hed (SCAN dalMcKillip Patricia A Mistrz zagadek z HedPatrick Suskind PachnidloSzmidt Robert J Apokalipsa wedlug pana JanaFlash5Andre Norton Gryf w chwale ZKLOMJZCH7K2IMFWFJAKOB BOHME Ponowne narodziny (2)Reichs Kathy Dzien smierciForsyth Frederick Negocjator (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam0012.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Ale czymś daleko bardziej niestosownym było dać się na tym przyłapać i dlatego Chenier nie mógł o tym nic wiedzieć, bo Che­nier był paplą.Jakież to przykre, gdy porządny człowiek musi zapu­szczać się na takie pokrętne ścieżki! Jakież to przykre ­plamić w ten sposób najcenniejszą rzecz, jaką się ma: własny honor! Ale cóż miał zrobić? Hrabia Verhamont był klientem, którego Baldini w żadnym razie nie chciał stracić.I tak miał niewielu klientów.Musiał znowu latać za klientami, jak na początku lat dwudziestych, kiedy zaczynał swoją karierę i chodził po ulicach z ladą uwie­szoną na brzuchu.Bóg świadkiem, że Giuseppe Baldini, właściciel największego składu artykułów perfumeryj­nych w Paryżu, w okresie największego rozkwitu inte­resów wiązał koniec z końcem tylko dzięki temu, że chodził ze swoim kuferkiem po domach.A bardzo tego nie lubił, bo miał już ponad sześćdziesiąt lat i nienawi­dził czekania w zimnych przedpokojach i prezentowa­nia starym markizom wody kwiatowej czy octu sied­miu złodziei albo namawiania ich na balsam przeciwko migrenie.Poza tym w owych przedpokojach panowała obrzydliwa konkurencja.Pakował się tam na gwałt ten arywista Brouet z rue Dauphine, który utrzymywał, że posiada największy asortyment pomad w całej Euro­pie; albo Calteau z rue Mauconseil, który dochrapał się stanowiska nadwornego dostawcy hrabiny d'Artois; al­bo ten kompletnie nieobliczalny Pelissier z rue Saint­-Andre-des-Arts, co sezon lansujący jakieś nowe pach­nidło, za którym szalał cały świat.Jedne perfumy Pelissiera mogły zachwiać całym ryn­kiem.Jeżeli któregoś roku modna była woda węgier­ska i Baldini już zaopatrzył się odpowiednio w lawen­dę, bergamotkę i rozmaryn, aby zaspokoić popyt, Pe­lissier wyjeżdżał ze swoim „Air de Musc”, superciężkim pachnidłem piżmowym.Każdy człowiek musiał nagle pachnieć jak zwierzę, a Baldiniemu nie pozostawało nic innego jak zużyć rozmaryn na płyn do włosów, a lawen­dę na aromatyczne saszetki.A jeżeli za to w następnym roku zamówił odpowiednie ilości piżma, cybetu i stroju bobrowego, Pelissierowi strzelało do głowy wymyślić perfumy o nazwie „Leśne Kwiecie”, które natychmiast stawały się przebojem.Kiedy zaś Baldini w drodze mo­zolnych eksperymentów albo dzięki wysokim łapów­kom zdołał wreszcie ustalić skład „Leśnego Kwiecia”, Pelissier już święcił triumfy z „Turecką Nocą”, „Wonno­ścią Lizbony”, „Bukietem Dworskim” albo czort wie czym jeszcze.Nieposkromiona inwencja tego człowie­ka podważała same podstawy rzemiosła.Marzył się wprost powrót do dawnych, surowych praw cechowych.Marzyły się drakońskie sankcje, godzące w tych, co to wyłamują się z szeregu i grają na inflację zapachów.Na­leżało mu odebrać patent, z trzaskiem zakazać wykony­wania zawodu., a w ogóle taki typ powinien najpierw iść do terminu! Bo Pelissier nie był wcale z wykształce­nia perfumiarzem i rękawicznikiem.Jego ojciec był zwy­czajnym octownikiem, i sam Pelissier był tylko zwyczaj­nym octownikiem, i niczym więcej.I tylko dlatego, że jako octownik miał prawo bawić się spirytualiami, zdołał w ogóle wedrzeć się na rewiry prawdziwych perfumia­rzy i szaleć tu niczym skunks.Po diabła w każdym se­zonie nowe pachnidło? Czy to konieczne? Publiczność była i przedtem całkiem zadowolona poprzestając na wodzie fiołkowej i zwykłych bukietach kwietnych, które zmieniało się odrobinę może raz na dziesięć lat.Przez tysiąclecia ludzkość zadowalała się kadzidłem i mirrą, kilkoma balsamami, olejkami i suszonymi ziołami.A na­wet kiedy już nauczyła się destylować za pomocą kolb i alembików, kiedy nauczyła się w drodze odparowywa­nia wydobywać z ziół, kwiatów i kory pachnącą zasadę w formie eterycznego olejku, dębową prasą tłoczyć ją z ziaren, pestek, łupinek owoców albo przy użyciu sta­rannie przefiltrowanego tłuszczu wywabiać ją z płat­ków kwiatów, liczba pachnideł była nadal skromna.W owych czasach figura taka jak Pelissier w ogóle nie mogła się pojawić, bo w owych czasach już do wypro­dukowania zwykłej pomady trzeba było mieć kwalifika­cje, o jakich temu octownikowi zgoła się nie śniło.Umie­jętność destylacji nie wystarczała, trzeba było znać się na balsamach i aptekarstwie, trzeba było być alchemi­kiem i rzemieślnikiem, kupcem, humanistą i ogrodni­kiem zarazem.Trzeba było umieć odróżnić tłuszcz z jag­nięcej nerki od łoju młodego wołu, a fiołki Wiktorii od fiołków parmeńskich.Trzeba było znać łacinę.Trzeba było wiedzieć, kiedy wypadają zbiory heliotropu, kiedy zakwita pelargonia oraz że kwiaty jaśminu tracą zapach po wschodzie słońca.O tych sprawach Pelissier nie miał, rzecz jasna, najbledszego pojęcia.Prawdopodobnie nig­dy w ogóle nie wyściubił nosa poza Paryż, w życiu nie widział kwitnącego jaśminu.Nawet sobie nie wyobra­żał, ile to się trzeba naharować, aby z setek tysięcy kwia­tów jaśminu wyżąć maleńką grudkę essence concrete albo parę kropli essence absolue.Najpewniej znał tylko tę ostatnią, znał jaśmin tylko pod postacią skondensowa­nej, ciemnobrunatnej cieczy, stojącej w małej flaszeczce w szafie pancernej obok wielu innych flaszeczek, z któ­rych zawartości sporządzał swoje modne perfumy.Nie, w dawnych dobrych czasach rzemiosła ktoś taki jak ten łajdak Pelissier nie miałby prawa stąpać po ziemi.Brakowało mu wszystkiego: charakteru, wykształcenia, skromności oraz zmysłu cechowej subordynacji.Swoje sukcesy perfumeryjne zawdzięczał wyłącznie odkryciu, jakiego dokonał przed dwustu laty genialny Mauri­tius Frangipani - skądinąd Włoch! - a mianowicie, że substancje zapachowe dają się rozpuszczać w alkoholu.Frangipani, zmieszawszy swoje aromatyczne proszki z alkoholem i przeniósłszy w ten sposób ich zapach na lotną ciecz, uwolnił zapach od materii, wysubtylizował zapach, wydobył zapach jako zapach, krótko mówiąc: stworzył perfumy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •