Home HomePaul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3 (2)Makuszynski Kornel Romantyczne i dziwne opowiesciAndre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t (3)Andre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t (4)Rice Anne Opowiesc o zlodzieju cialt 1 Tolkien. .Niedokonczone.opowiesci.Tom.1Adobe.Photoshop.7.PL.podręcznik.uzytkownika.[osiolek.pl] (3)Epitalamia Antycznie Piesni WeselneBrown Dan Anioly i demonyEddings Dav
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gotmax.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Wreszcie przyjechał także lekarz, żona zarządcy opowiedziała, co się jej przydarzyło, a ja o tym, jak chłop wyleczył mi nogi.Lekarz posłuchał i mówi - Ani jeden, ani drugi przypadek mnie nie dziwi, w obu działała sama siła natury, ale zapiszę je ku pamięci.Wyjął ołówek i zrobił notatkę w notesie.Po tych wydarzeniach szybko rozeszły się po okolicy słuchy, że jestem jasnowidzem i lekarzem, i znachorem.Ze wszystkich stron bez przerwy zaczęli do mnie przychodzić ludzie z różnymi sprawami i przypadkami, przynosili mi podarki, zaczęli mnie poważać i dogadzać mi.Patrzyłem na to przez tydzień, przestraszyłem się, że wpadnę w pychę i wskutek rozproszenia jeszcze poniosę szkodę, i potajemnie, nocą, uciekłem stamtąd.Znowu ruszyłem w swą samotną drogę i poczułem taką lekkość, jakby mi górę z pleców zdjęli.Modlitwa coraz większą dawała mi pociechę, tak że czasem moje serce aż wrzało ku Jezusowi Chrystusowi miłością bez miary i od tego słodkiego wrzenia po całym moim ciele rozchodziły się jakieś strumienie słodyczy.W mym umyśle tak wryła się pamięć o Jezusie Chrystusie, że rozmyślając o wydarzeniach Ewangelii, miałem je jakby przed oczami, wzruszałem się i płakałem z radości, czasem znów czułem w sercu taką radość, ze nie potrafię tego opowiedzieć.Zdarzało się, że czasem i po trzy dni nie zachodziłem do żadnej ludzkiej osady, w uniesieniu wydawało mi się, że jestem sam tylko na świecie - jeden przeklęty grzesznik przed obliczem miłosiernego i miłującego Boga.Cieszyła mnie ta samotność, bo w niej słodycz modlitwy odczuwałem silniej niż będąc pośród ludzi.W końcu doszedłem do Irkucka.Pokłoniłem się świętym relikwiom arcypasterza Innocentego i zacząłem rozmyślać, dokąd iść dalej, bo nie miałem chęci przebywać tu długo – miasto było bardzo ludne.W zadumie szedłem ulicą i oto spotkał mnie jakiś tutejszy kupiec, zatrzymał mnie i pyta - Jesteś pielgrzymem? Może byś do mnie zaszedł? Przyszliśmy do jego bogatego domu.Zapytał mnie, kim jestem, i opowiedziałem mu swoje losy.Wysłuchał tego i powiada - Powędrowałbyś do starej Jerozolimy.Tam jest świątynia, co nie ma sobie równej! - Poszedłbym z radością - odpowiedziałem - ale lądem nie ma jak - dojdę tylko do morza, a morze przepłynąć? Czym zapłacę, dużo trzeba na to pieniędzy.- Masz chęć - powiedział kupiec - to dam ci na to sposób.Oto w zeszłym roku wyprawiłem już tam pewnego staruszka, tutejszego mieszczanina.Upałem mu do nóg, a on powiedział - Posłuchaj, dam ci list do Odessy, do mego rodzonego syna.Mieszka tam i prowadzi handel z Konstantynopolem.Ma statki i chętnie dowiezie cię do Konstantynopola, a tam poleci swym pracownikom, by znaleźli ci miejsce na statku płynącym do Jerozolimy, i podróż opłaci.Przecież to nie kosztuje tak drogo.Posłyszawszy to ucieszyłem się, gorąco podziękowałem memu dobroczyńcy za jego łaskę, a przede wszystkim błogosławiłem Boga za to, że okazuje ~ swoją ojcowską miłość i troszczy się o mnie, przeklętego grzesznika, co żadnego dobra nie czyni ani sobie, ani innym, a darmo, nic nie robiąc, zjada cudzy chleb.Trzy dni gościłem u mego dobrodzieja kupca.Tak jak mi obiecał, napisał o mnie list do swego syna i oto teraz idę do Odessy z zamiarem dotarcia do świętego grodu Jerozolimy, ale nie wiem, czy Bóg pozwoli pokłonić się Jego życiodajnemu grobowi.OPOWIEŚĆ TRZECIATuż przed opuszczeniem Irkucka zaszedłem jeszcze do ojca duchownego, z którym tyle rozmawiałem.Powiedziałem - Na dobre ruszam w drogę do Jerozolimy.Przyszedłem się pożegnać i podziękować za tę chrześcijańską miłość do mnie, niegodnego pielgrzyma.Odpowiedział - Niech Bóg błogosławi twą drogę, ale właściwie dlaczego nic mi nie opowiedziałeś o sobie, kim jesteś i skąd pochodzisz? Wiele nasłuchałem się o twoich wędrówkach, ale byłoby czymś ciekawym dowiedzieć się o twym pochodzeniu i życiu poprzedzającym twoje pielgrzymowanie.- Dobrze - powiedziałem - chętnie opowiem i o tym.Nie będzie to historia długa.Urodziłem się na wsi, w guberni orłowskiej.Po śmierci ojca i matki zostało nas dwóch: ja i mój starszy brat.On miał lat dziesięć, a ja dwa, trzeci szedł.Wziął nas do siebie na utrzymanie dziadek, staruszek zamożny i szlachetny, miał zajazd przy wielkim szlaku i wielu przyjezdnych zatrzymywało się u niego z powodu jego dobroci.Zamieszkaliśmy więc u niego.Mój brat był usposobienia żywego i wciąż biegał po wsi, a ja więcej kręciłem się koło dziadka.W święta chodziliśmy z nim do cerkwi, a w domu często czytywał Biblię, tę samą, którą mam ze sobą.Brat mój wyrósł, ale zepsuł się - nauczył się pić.Miałem już siedem lat i kiedyś leżeliśmy z bratem na piecu.Zrzucił mnie wtedy i coś mi się zrobiło w lewą rękę.Nie władam nią od tamtego czasu do dziś - uschła cała.Dziadek widząc, że nie będę się nadawał do wiejskiej pracy, zaczął uczyć mnie czytania i pisania, a że nie miał elementarza, to uczył mnie na tej Biblii, o tak: pokazywał litery, kazał składać je w słowa, ale i zapamiętywać.Tym sposobem, sam nie wiem kiedy, powtarzając za nim, z biegiem czasu nauczyłem się czytać.W końcu dziadek zaczął gorzej widzieć i często kazał mi czytać Biblię, a sam słuchał i poprawiał.Nierzadko bywał u nas pisarz ziemski, który pismo miał przepiękne.Przyglądałem się więc, gdy pisał, bo mi się to bardzo podobało, i sam, patrząc na mego, zacząłem kaligrafować słowa, on mi je pokazywał, dawał papier i atrament, przygotowywał pióra.I tak nauczyłem się pisać.Dziadek cieszył się tym i tak mnie pouczał - Dzięki Bożej pomocy umiesz już czytać i pisać, i wyrośniesz na ludzi.Dlatego błogosław Pana za to i módl się często.Chodziliśmy więc do cerkwi na wszystkie nabożeństwa, a i w domu modliliśmy się często.Mnie kazali odmawiać "Zmiłuj się nade mną, Boże" (Ps 51), a dziadek z babcią bili pokłony albo klęczeli.Miałem już siedemnaście lat, gdy babcia umarła.Dziadek mówi do mnie - Gospodyni w domu nie ma, jakże tak bez kobiety? Twój starszy brat zmarnował sobie życie, ciebie chcę ożenić.Wymawiałem się swoim kalectwem, ale dziadek się upierał i ożenili mnie.Znaleźli mi dziewczynę poważniejszą, miała dwadzieścia lat, i dobrą.Po roku dziadek śmiertelnie zachorował.Przywołał mnie, zaczął się żegnać i mówi - Oto twoje są dom i cały spadek.Żyj w zgodzie z sumieniem, nikogo nie oszukuj, a najwięcej to módl się do Boga, bo od Niego wszystko mamy.W niczym nie pokładaj nadziei, tylko w Nim.Do cerkwi chodź, Biblię czytaj, za dusze nasze się módl.Masz tu tysiąc rubli, pilnuj ich, nie trać na darmo, ale też nie bądź skąpy - ubogim i cerkwiom Bożym dawaj jałmużnę.Tak to umarł i pochowałem go.Brat zazdrościł, że zajazd i majątek dziadek zostawił tylko mnie, i zaczął się złościć, a wróg ludzi, diabeł, tak mu pomagał, że nawet chciał mnie zabić.W końcu, oto co uczynił nocą, gdy spaliśmy, a w zajeździe nikogo nie było: włamał się do spiżarni, gdzie schowałem pieniądze, wyciągnął je z kufra i wzniecił pożar [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •