Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalMcCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d[3 2]Erikson Steven Wspomnien JasnowidzclibkArturo Perez Reverte Las Aventuras Del Capitan Alatriste 5 LibrosDick Philip K Trzy stygmaty Palmera Eldritcha
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • radius.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Najeźdźcy nie zamierzali się poddawać, w ogóle nie brali pod uwagę takiej możliwości, zdając sobie sprawę z ogromu klęski i jej konsekwencji dla całej rasy Sultanitów.Już to wystarczyło, żeby odebrać im chęć do życia, a przecież w dodatku mieli świadomość, że okryli się niesławą, marnując szansę na szybkie i łatwe zwycięstwo w walce z żałośnie małą garstką przeciwników.Gdyby nawet Sokolnicy ich oszczędzili, pozabijali się nawzajem.Najemnicy pojęli to wkrótce i mimo braku zamiłowania do rzeźnickiej roboty pogodzili się z koniecznością zabicia wszystkich nieprzyjaciół.Sultanici bili się dzielnie, zasłużyli sobie na szacunek i nie można im było odmówić prawa do szybkiej, godnej śmierci.Una z Morskiej Twierdzy spuściła głowę i odwróciła twarz, aby nie patrzeć na to, co działo się u stóp wału.Czuła wstręt na myśl o trwającej rzezi i była straszliwie zmęczona, ale nad wszystkimi innymi uczuciami górowało zdumienie, że wreszcie nastąpił koniec.Poradzili sobie, dokonali rzeczy niemożliwej i to przy stosunkowo niewielkich stratach.Minione tygodnie wydawały jej się czymś nierzeczywistym, dziwną marą senną zesłaną przez Czarownice.A jednak wiedziała dobrze, że to nie była ułuda i że ostatnie wydarzenia bardzo ją zmieniły.Nieoczekiwanie — i wbrew własnej woli — stała się weteranem, doświadczonym żołnierzem, który przelał tyle krwi ludzkiej, że już dawno przestał liczyć pokonanych przeciwników.Przypomniała sobie ów dzień, kiedy po raz pierwszy uśmierciła człowieka: wydało jej się, że od tego czasu upłynęła cała wieczność.Wówczas właśnie poznała Tarlacha z Sokolników, który stwierdził, że z biegiem czasu zabijanie każdemu przychodzi coraz łatwiej, ale należy się wystrzegać takich, którym sprawia ono przyjemność.Zadrżała w głębi serca.Tylko potwór mógłby delektować się takimi okropnościami.Tarlach nie był tego rodzaju człowiekiem.Czuła, że krwawe widowisko budzi w nim najwyższą odrazę i że pragnąłby znaleźć się jak najdalej od tego miejsca.Niestety, jako dowódca musiał pozostać i obserwować bitwę aż do momentu ostatecznego rozstrzygnięcia.Ona również nie mogła odejść, zresztą nawet gdyby wolno jej było to uczynić, nie pozostawiłaby go samego.Pragnęła swoją obecnością dodać mu otuchy.Przyjrzała się uważniej mężczyźnie, który zajął tak ważne miejsce w jej życiu.Nie ulegało wątpliwości, że bardzo ucierpiał podczas tej ciężkiej próby.Jak bardzo — nie wiedziała, ale bała się o niego i dreszcz ją przechodził na myśl o czekającym go nowym wyzwaniu.Tym razem Tarlach musiał stawić czoło własnym współplemieńcom, którzy przyjechali tu, aby ich wszystkich ocalić.Kapitan raz jeszcze spojrzał w stronę wielkiego stosu płonącego na plaży i zadrżał, chociaż w wierzeniach Sokolników ogień miał właściwości oczyszczające, a spalenie uważane było za godny pochówek dla wojownika.Już dawno rozpuścił swój oddział i większość żołnierzy zeszła z wału.Na tym odcinku pozostał tylko on i Una.— Czy zgodzisz się przejąć dowodzenie, pani? — zapytał.— Muszę dopatrzyć kilku spraw przed rozmową z Varnelem.Uśmiechnęła się i kiwnęła głową.— Nie pracuj zbyt ciężko, Górski Jastrzębiu.Dołączę do ciebie, jak tylko będę mogła i razem szybko uporamy się ze wszystkim.Rozdział dwudziesty drugiTarlach siedział w swojej kwaterze w okrągłej wieży, zajęty czytaniem jakichś raportów, gdy nagle usłyszał głośne pukanie.Niemal w tej samej chwili drzwi rozwarły się na oścież i do komnaty wszedł Varnel, komendant armii Sokolników.Kapitan wstał szybko i dotknął dłonią głowni miecza, oddając w ten sposób honory swojemu dowódcy.Po tym oficjalnym pozdrowieniu mężczyźni uścisnęli się serdecznie korzystając z tego, że są sami; w obecności obcoplemieńców Sokolnicy nie witali się tak wylewnie.Pan Wojny cofnął się i obrzucił badawczym spojrzeniem młodszego towarzysza.— Nigdy nie widziałem cię tak wyczerpanego, Tarlachu — powiedział w końcu.— Wydaje mi się, że dopiero teraz zaczynam odczuwać skutki długotrwałego braku snu.W każdym razie miałem szczęście, że wyszedłem cało z tej przygody.Wszyscy mieliśmy szczęście.Gdybyś się tu nie pojawił…— Wiedziałeś, że przybędę.— Owszem, ale nie wiedziałem, czy zdążysz na czas.Pochylił głowę i jego spojrzenie pobiegło ku zapisanej kartce leżącej na biurku.Dla niektórych odsiecz nadeszła zbyt późno.— To lista poległych — wyjaśnił, widząc, że Pan Wojny patrzy w tym samym kierunku.— Niejeden nazwałby flasze straty znikomymi, ale dla mnie…— Taki już los dowódcy — powiedział łagodnie Varnel.— Śmierć towarzysza jest jak cios włócznią w samo serce… Wszyscy cierpimy z tego powodu, oprócz tych nielicznych oficerów, dla których życie przyjaciół nie ma żadnej wartości.Ale oni nie zasługują na miano człowieka i mogą stanowić zagrożenie dla twierdz i oddziałów, w których służą.Varnel rozmyślnie odwrócił kartkę zapisaną stroną do dołu.Podszedłszy do paleniska, przez chwilę wpatrywał się w płomienie, a potem przysunął do ognia dwa krzesła i usiadł na jednym z nich.— Ktoś zadał sobie wiele trudu, aby rozniecić tutaj ogień.Korzystajmy więc z ciepła, inaczej jego starania pójdą na marne.T ariach nie ruszył się z miejsca.Komendant westchnął ciężko.— Siadaj, Górski Jastrzębiu.Lubię widzieć twarz człowieka, z którym rozmawiam.Tarlach usłuchał polecenia.— Skąd znasz to imię? — spytał.— Tak nazywał cię twój posłaniec… tak nazywają cię tutaj wszyscy.Wyrobiłeś sobie naprawdę niezwykłą pozycję w tych stronach, przyjacielu.Opowiedz mi swoją historię ze wszystkimi szczegółami, poczynając od pierwszego spotkania z mieszkańcami tego kraju.Serce kapitana zabiło mocniej.Poczuł ucisk w żołądku.A więc w końcu nadeszła chwila, w której rozstrzygną się losy plemienia Sokolników.— Podejmowałem samodzielnie wszystkie decyzje — oświadczył — i jestem w pełni odpowiedzialny za wszystkie nasze posunięcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •