[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Goniliście Olmera? - zapytała Eowina, wstrzymując oddech, ale Torin jednym spojrzeniem sprawił, że zamilkła.- Właśnie o to chodzi, że znowu - burknął Malec.- Pleciecie nie wiadomo co! Zawlekliście mnie do tej puszczy, Drzewobroda nie ma.Chyba nie musi tu kisnąć w oczekiwaniu na nas? A my znowu zaczniemy gonić jakieś widma? Och, nie skończy się to dobrze, oj, nie!.Po co tu sterczymy? - prowokował do sprzeczki.- Bierzmy wory i jazda stąd!- Gdyby Drzewobród na zawsze porzucił te okolice, nie pozostawiłby swoich dzbanów, zwłaszcza tak starannie zapieczętowanych - powiedział zamyślony Torin, ignorując Malca i jego złośliwe wywody.- A może umyślnie zostawił? - rzucił Folko, uważnie wpatrując się w kamienny bok jednego z naczyń.- Mnie się wydaje, że ten właśnie dzban zapamiętałem.Chyba z niego nalewał mi napoju.- Chcesz jeszcze urosnąć? - zachichotał Malec.Uważał, że wie już wszystko, i dlatego nudził się, przestępował z nogi na nogę, wściekle poskubując brodę.- Podrosnąć, nie podrosnąć, ale.Torinie! Może weźmiemy je ze sobą? Mam przeczucie, że Stary Ent już ich nie potrzebuje.Hobbit nagle urwał w pół słowa, znieruchomiał i uważnie wpatrywał się w kamień pierścienia.Wydawać by się mogło, że zdumienie odebrało mu mowę.- Przestań, Folko - Torin pokiwał głową.- Nie podoba mi się twój pomysł.Napój entów to nie zabawka, i chyba nieładnie jest dobierać się do zapasów gospodarza w czasie jego nieobecności?; jak sądzisz?Hobbit drgnął, wracając do przytomności.- To nie są zapasy.- Pokręcił głową.- On zostawił podarunek.dla tego, kto przyjdzie tu i zechce skorzystać.- Skąd możesz to wiedzieć, niech mnie zmiażdży Hrugnir! - wrzasnął, tracąc cierpliwość, Malec.Zamiast odpowiedzi Folko uniósł rękę z pierścieniem.Krasnoludy, nie wierząc własnym oczom, jęknęły.Eowina nie powstrzymała się od okrzyku.Purpurowy motylek zniknął.Zamiast niego pojawił się malusieńki, ruchomy obrazek: Noc, gwiazdy nad lasem, ciemny, sięgający nieboskłonu stok i jakaś wysoka postać.Stary Ent, który powoli ustawiał zapieczętowane dzbany.- Wiem, że pewnego dnia przyjdziesz tu, niepokorny hobbicie - śpiewnie, niezwykłym jak na niego, zwyczajnym ludzkim językiem mówił Fangorn.- Wiem, że będziesz szukał.Widzenia! Tego, co sprawi, że będziesz widział dalej, niż sięga wzrok., daleko poza widok z okna.Zostawiam ci swój napój.Zostawiam go specjalnie dla ciebie.Niech twa droga będzie szczęśliwsza.Moje słowa zapamiętają: woda i kamienie, trawa i gałęzie.Kiedykolwiek przyjdziesz tu, dar elfów pomoże ci mnie usłyszeć.Przewiduję: Świat nasz czekają jeszcze ciężkie próby, i los rzuci ciebie prosto w płomień.Głos umilkł.Zapanowała porażająca cisza.Pierwszy odezwał się Folko:- Usłyszałem go, kiedy dotknąłem dzbana - powiedział wolno.- Nie wiem dlaczego, ale od razu pociągnęło mnie do tego entowskiego napoju.Ręce same przypomniały sobie - jakbym to ja ustawiał dzbany.- No właśnie - westchnął Torin po chwili milczenia.- Nie sądziłem, że sprawy przyjmą taki obrót.Nie mogę tylko zrozumieć, dlaczego Fangorn nie poczekał na nas tutaj.Hobbit sięgnął po dzban.I - cud! Zaledwie jego ręce dotknęły kamiennej ścianki naczynia, zalśniło ono tak samo, jak kiedyś w dłoniach Starego Enta, ale było to niepokojące, purpurowe świecenie.Po lśniących ściankach przebiegały krótkie, ciemne błyskawice.Folko szybko, jednym ruchem wybił gliniany korek i napełnił stojący obok kielich oczekujący, jak i dzban, gości.- A my? - zapytał natychmiast Malec.- Nie sądzę, by podziałało na was tak jak na mnie - pokręcił głową hobbit, ale, oczywiście, nalał i przyjaciołom.- A tobie nie wolno - mruknął do przestępującej z nogi na nogę Eowiny, patrząc na nią umyślnie surowo.- Jeszcze ci zaszkodzi.Nie ma tu napoju dla ludzi.- Więc ty, mistrzu Holbytlo, potrafisz również czarować! - Dziewczyna wpiła w hobbita zachwycone spojrzenie, nie zwracając uwagi na jego marsową minę.- Przestań mi tu bzdury gadać! - krzyknął Folko.- Piliśmy już kiedyś ten napój.Ale jeden Eru wie, co się z tobą stanie, gdy spróbujesz entowskiego trunku.Siedź więc spokojnie!Eowina ze skruchą skromnie spuściła oczęta.- Zbliżmy kielichy - rzekł cicho Torin.- I podziękujmy władyce Fangornowi za jego dobroć.Aromatyczny i cierpki napój kojarzył się hobbitowi z dobrze wyleżakowanym starym winem.Napój bardzo przypominał ten, którego skosztował podczas pierwszego spotkania z Drzewobrodem, ale wyczuł w nim coś dziwnego.Słodki i gorzki, zimny i gorący - wszystko jednocześnie.Folkowi zakręciło się w głowie, nie mógł ustać na nogach.W oczach zapłonął purpurowy płomień - taki, jakim świecił dzban.Na mgnienie oka zobaczył leśne ostępy Fangornu, a w samym środku wielkiego lasu wolno idącą postać piętnastostopowego olbrzyma.Stary Ent nagle znieruchomiał, popatrzył w górę - i spojrzenia ich spotkały się.- Rad jestem, że mój dar cię odnalazł, huum, hom! - rozległ się znajomy głos w uszach Folka.- O co chcesz mnie zapytać? Śpiesz się!- Światło! Widzisz to światło?! - krzyknął hobbit, wyczuwający szóstym zmysłem, że to jest teraz najważniejsze, ważniejsze od tej głupiej wojny Eodreida, ważniejsze od wszystkiego, nawet od sztyletu i pierścienia.- Światło? Huum, hom! Tak, tak! Stare światło! Wydaje mi się, że jego błyski były w oczach nazywanego Szarym Płaszczem, Thingola.- Co powiedziałeś? Thingol?- Thingol! - zagrzmiało w odpowiedzi.- I ta, która jest z nim.Elfy nazywały ją Mediana.- W ich oczach? To światło? Drzewobrodzie, muszę się z tobą widzieć!- Nic z tego, mój kochany hobbicie.Już jestem w drodze i nie zawrócę.To moja droga i nie pytaj, dokąd wiedzie! Mój dar pomoże ci odnaleźć mnie i rozmawiać ze mną! A teraz żegnaj!Widzenie urwało się.Trwało niewiele dłużej niż kilka mgnień, i Folko szybko oprzytomniał.Krasnoludy wytrzeszczały nań oczy.- Smaczny, ale nic szczególnego - wydał opinię o napoju Malec.- Widziałem Drzewobroda - powiedział wyraźnie Folko.- Widziałeś Drzewobroda? - zdziwili się jego towarzysze.Folko w kilku zdaniach przekazał to, co zobaczył.Krasnoludy jednocześnie zaczęły się drapać po głowach, a oczy Eowiny przypominały spodeczki.- Światło, światło, światło! - Hobbit ścisnął głowę dłońmi.- Co to za światło? Odblask, który widział Fangorn w oczach.- Tych, którzy odwiedzili Valinor - ponuro dokończył Malec.- Według mnie, to wszystko bzdury.Napój entów nie takie widzenia może podsunąć! Wydaje mi się, że oni.tego.przesadzili.Torin pokręcił głową, nie kryjąc wątpliwości.- Dobra! Musimy wracać.Na razie nie porzuciliśmy służby u Eodreida, prawda?.- Myślę, że powinienem zabrać dzban ze sobą.- Folko rozglądał się, szukając korka.- Przelej do manierki - poradził Mały Krasnolud.- O nie.- Folko stękał, ale wepchnął drewniany kołek w szyjkę naczynia.- To „opakowanie” jest nie mniej ważne niż jego zawartość.- No to będziesz taszczył na własnym grzbiecie - prychnął Malec.- Nie martw się, wytrzymam ja, i mój grzbiet nie zawiedzie - odparował hobbit.Zbierali się do powrotnej drogi.- Mistrzu Holbytlo, mistrzu Holbytlo! - Eowina ostrożnie dotknęła jego ramienia.- A.nie mógłbyś mi opowiedzieć.o Valinorze.bardzo bym chciała wiedzieć!Popatrzył na dziewczynę.Policzki jej znowu płonęły, ale tym razem nie ze wstydu - już cieszyła się, że może zajrzeć za krawędź tej przepaści, do której, jak się okazało, schodził sam mistrz Holbytla.Moce ziemskie, jakże ona jest podobna do mnie! - przemknęła przez głowę Folka zaskakująca jego samego myśl.Do mnie z tamtych czasów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]