Home HomeSiesicka Krystyna Pejzaz SentymentalnySiesicka Krystyna Ludzie jak wiatrKrystyna Siesicka Zapalka na zakrecieKrystyna Siesicka Zapach RumiankuAhern Jerry Krucjata 4 SkazaniecWeber Ringo tom 4 Nas niewieluLumley Brian Nekroskop IVSusan C. W. Abbotson Critical Companion to Arthur MiCarmen Posadas Zaproszenie na morderstwoCaine Rachel Czas Wygnania 02 Nieznana
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tgshydraulik.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Logicznie myślę, nic więcej.A jeżeli nie, to w takim razie dlaczego one mi każą szukać Artura? Za kogo one mnie mają, bardzo przepraszam!- Musi się z nią ożenić, przecież innego wyjścia nie ma - mówię i sam słyszę, że za głośno.Kaśka pochyla głowę.- Jest inne wyjście.- powiada cichutko.Potem znowu podnosi głowę, patrzy na mnie, uśmiecha się jakoś tak dziwnie.- A ty, Rafał, skoczyłeś mi wysoko.ponad głowę.Podjeżdżam pod dom Sopoćków, Kasia nie wybiega przed ganek, tylko pani Klara macha mi ręką z okna.- Kasia wzięła hamak i poszła do zagajnika - woła.- Idź tam!Każą, to idę.Gdzie ona tam hamak powiesiła? Brzózki młode, giętkie, a Kasia, było nie było, swoje waży.Z brzegu nie widzę, wchodzę głębiej.Też nie ma.A może przy ściernisku, z drugiej strony? No, tak, jest Katarynka, śpi czy nie śpi? Nie śpi.- Można cię trochę od pszczół pooganiać?- Pszczół tu nie ma, ale pooganiać możesz.Staję przy drzewie, rzeczywiście, dość masywne znalazła, i poruszam hamakiem, nie za bardzo, ale silniej, niż to Kasia robiła.- Daj spokój, bo zwymiotuję!- A proszę cię bardzo, zwymiotuj sobie - mówię uprzejmie, ale Kaśka się złości.- Jejku, ja poważnie! Nie mogę tak się huśtać wysoko, bo mi się wtedy coś robi z błędnikiem.- Jak mi tak uczenie tłumaczysz, to zaraz rozumiem.Siadam sobie teraz naprzeciwko Kaśki i patrzę na nią.- Co u ciebie słychać? - pytam.- Nic.Co ma być słychać, głowa mnie boli i tyle.Od taty fajny list dostałam, wiesz? - ożywia się nagle.Wyjmuje z kieszeni spodni zmiętoszony arkusik, rozprostowuje go.- Masz! Obejrzyj sobie.- Obejrzyj czy przeczytaj?- Możesz przeczytać, ale najpierw obejrzyj.Oglądam, fajny list.Cały w rysuneczki.Pod każdym rysuneczkiem podpis.Czytam: "Tadzio kupuje kwiatki dla mamy! Tadzio leci na dworzec! Tadzio podaje mamie herbatę!".Najbardziej mi się podoba ten ostatni Tadzio, obwiązany fartuszkiem w groszki.Ale i ten z donicą też jest klawy.Oddaję Kasi list.- Wdechowy - mówię.- Nie wygląda na to, żeby go drętwy facet pisał.- Dlatego ci pokazałam.Taki on drętwy, jak ten list - smutnieje Kasia.- Żal mi taty - mówi.- Ma taką jedną szufladkę pełną ciepła i co mu po niej? Mama nigdy jej nie otwiera, może nie potrafi, może nie chce, kto to wie? A jeżeli tata sam ją otworzy, to ona wcale tego nie zauważa, wiesz? Napisała do mnie krótko: "Dojechałam szczęśliwie, bez przygód, dom zastałam w idealnym porządku, tatuś kupił piękny dywan przed mój tapczan."Uśmiecha się smutno Katarynka, po chwili mówi dalej:- Dojechała bez przygód.A dla mnie takie powitanie: kwiaty, kolacja, dywanik to już byłaby przygoda! Mama jest nieprzytomna na punkcie dywanów, byle jaki jej nie zachwyci.Więc ile on się musiał nabiegać, żeby w końcu znaleźć coś, co się mamie będzie podobało.Dojechała bez przygód.A ja stanęłabym boso na takim dywanie i byłabym nieludzko szczęśliwa, i napisałabym do Niny, bo moja córka będzie miała na imię Nina, napisałabym do niej: "Spotkała mnie cudowna przygoda dywanikowa."Patrzę na Kaśkę i myślę, że mnie chyba też spotkała jakaś przygoda.- Gdyby mama wyszła za twojego tatę - mówi Kasia dalej - to może miałaby dywanikowe przygody i każdy powrót do domu byłby dla niej rewelacją.Nie wyszła, rozumiem, wybrała sobie coś innego.Ale nie rozumiem, dlaczego to w takim razie o moim ojcu mówi: drętwy?Kasia wstaje z hamaka, szkoda.Szarpie sznur.Wstaję i ja, żeby jej pomóc.Zwijam hamak, biorę go pod jedno ramię, pod drugie Kasia wsuwa mi rękę.Idziemy przez zagajnik, gadać się jakoś nie chce.Pani Klara myje okna w pokoju, widzimy z daleka.- Muszę jej pomoc - mówi Kasia.- Wuj Marek jutro wraca.A Izabelę dziś rano przywiózł pan Mikołaj, wiesz? Ciocia będzie miała wreszcie całą rodzinę w domu.Hej, ciociu Klaro! - woła Kasia z daleka.- Zamawiam sobie mycie następnego okna.Okazuje się, że następne jest już umyte.- To w czym my możemy pomóc?- Idźcie do ogrodu po kwiaty.Ale rwij, Kasiu, tak, żeby do każdego wazonu coś było.I żeby kolory się zgadzały.I żeby to nie były wiechy.Kładę hamak na ganku i gnamy do ogrodu.Tu jest fajnie, o, tu jest fajnie!- Zaczniemy od tych żółtych, co? - pytani Kasi.- Nie.Zaczniemy od czegoś innego.Od tego mianowicie, czy zastałeś Artura w domu? - Kasia stoi miedzy grządkami, sama jak słonecznik.A myślałem, że zapomniała.Myślałem, że jej to z głowy wyleciało.- Zastałeś czy nie?- Nie.- I co?- Wyjechał.Jego matka prawdę powiedziała Renacie.Od razu wiedziałem, że to prawda.Adresu nie podała żadnego.Obóz wędrowny.Zapytałem o trasę, bo można by napisać do jakiegoś schroniska po drodze.Ona trasy, mówi, nie zna.W Beskid poszedł.W który? Ona nie wie, w który.Dobrze ją Artur ustawił.- Byłeś u Renaty?- Byłem.- I.?- Co ja jej poradzę?Kasia nachyla się, zrywa żółte kwiaty.- No i czemu nie rwiesz? - pyta.- Pospiesz się.- Czasu jest dosyć - mówię.- Może dla ciebie, ale nie dla Renaty! - odpowiada mi Kasia ostro.- Ona mieszka na Pustelnej.Pod którym?- Pod ósmym.Nie mieszaj się w to, Kasia.Przecież ty w niczym jej nie pomożesz.- Ja nie.Ale Pola.- A co jej Pola poradzi? Oszalałaś?- Przestań wymachiwać tymi kwiatami, Rafał, bo im głowy poodpadają.Pola w wojewódzkim szpitalu na pewno kogoś zna, miała tam praktykę i szkołę też tam ma.Wiesz, szpital odpada, tu wszyscy Renatę znają.- Kaśka! - mówię i czuję, że mi diabeł pod gardło podjeżdża.- Trzeba ściągnąć Artura, rozumiesz? To jedno trzeba zrobić.I trzeba Arturowi powiedzieć, jak się ma zachować.A jeżeli cokolwiek zaczniesz załatwiać z Polą, to ja.to ja.- Nie kończę, bo mi nic do głowy nie przychodzi.Nie wiem, co ja, tylko wiem, że najchętniej sprałbym teraz Kaśkę tak, że tylko by jej nogi w powietrzu latały.- Co ty? - pyta Kaśka.- Wygrzmocę cię, jak Boga kocham!- Dobrze - mówi Kaśka.- A teraz pójdziesz ze mną do Poli!Zrywamy kwiaty, aż im korzenie piszczą.Pójdę z nią do Poli, pewnie, że pójdę.Może mi się uda przetłumaczyć tym zwariowanym dziewczynom, co trzeba robić, a czego nie trzeba.U Mikołaja w domu nikogo nie ma, tylko Pola siedzi na strychu i szykuje polne bratki do suszenia.Sprzedaje to później w skupie ziół.Siadam na jakiejś beczce i słucham, jak Kasia wyłuszcza sprawę Renaty.Pięknie, nawet i moje stanowisko uwzględnia w tej relacji.Ale dokładniej swoje i Renaty.Pola słucha, kiwa głową, że też te dziewczyny zawsze tylko przytakują.Renata pewnie też tak głową kiwała, wtedy to problemu nie było.Rozpacz mnie ogarnia, jak tej Kasi słucham, rozpacz.I nagle słyszę, jak Pola mówi:- Znam Renatę, całą tę rodzinę znam.Stać ich na to, żeby dziecko utrzymać.Oddycham z ulgą, może ta nareszcie Kasi kubeł zimnej wody na głowę wyleje.- Ale nie stać ich na to, żeby Renata mogła je mieć.Moralność im nie pozwala.Renacie też.Znam tę śpiewkę, nasłuchałam się przez ten czas, kiedy byłam na praktyce."Nie mogę, siostro, chociażbym chciała.Co by ksiądz proboszcz na to powiedział?" Ale przedtem to o księdzu proboszczu nikt nie myśli.Ty, Rafał, mówisz, że Artur powinien się z Renią ożenić? A powinien, masz rację.Tylko pomyśl sobie, jak by on to swoje prawo skończył, gdyby je zaczynał z żoną i niemowlakiem pod pachą? Dziwisz się, że mu to nie w smak? Ja się tak bardzo nie dziwię.Teraz Polę mam ochotę udusić.Każdego mogą zrozumieć.Renatę mogą, Artura mogą, tylko mnie nie mogą! Przyznają mi rację, ale uważają, że to jest racja idioty.Racja kretyna, racja durnia.A przecież to jest zwykła ludzka racja, nic więcej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •