Home HomeBarker Clive Wielkie sekretne widowisko (SCA (2)Bulyczow Kir Pieriestrojka w Wielkim Guslarze scrChmielewska Joanna Wielkie Zaslugi (www.ksiazki4uChmielewska Joanna Wielki diament t.1 (SCAN dal 85 (2)Barker Clive Wielkie sekretne widowisko (SCAAndrzej.Ziemiański Nostalgia.za.Sluag.Side.(PDF3)Lem Stanislaw Dzienniki gwiazdowe t.1 (2)Siemek Jozef Sladami KlatwyTomasz Mann Czarodziejska góraHenryk Sienkiewicz Ogniem i mieczem
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Kierowca drzemał w wozie, Romanikowa znajdowała się zapewne w baraku, jaki postawiono na plantacji, aby można w nim było składać rozmaite drobne narzędzia.Romanikowa miała tu coś w rodzaju prymitywnej pracowni.Z malutkiego okienka w baraku sączyło się światełko lampy naftowej.Przez całe lato tydzień w tydzień przyjeżdżała na plantację Romanikowa, aby podziwiać las uporządkowany, sadzonki wkopane w równych odległościach jedna od drugiej, każda z metryczką, z rodowodem.Odszedł Kulesza, zastępował go gajowy Wzdręga, nadleśniczy ciągle jeszcze nie mógł się zdecydować, kogo ma uczynić odpowiedzialnym za plantację i oddać mu leśniczówkę po Kuleszy.Z początku wszystko na tej plantacji radowało Romanikowa.Dwa ciągniki bez przerwy spulchniały ziemię między sadzonkami, aby nigdzie nie wyrosło choćby źdźbło trawy lub zielsko.Zazieleniły się ładnie igły sadzonek, radował jej serce widok setek palików z przywiązanymi drzewkami, choć z daleka połać Wilczego Rogu wyglądała jak ogromny cmentarz z setkami krzyży, którym odpadły ramiona.To dla niej, Romanikowej, na środku plantacji wybudowano z żywicznych desek barak dwuizbowy; w jednej izbie znajdowały się narzędzia, a w drugiej coś w rodzaju pracowni ze stołem drewnianym, szafą, kubłami na czystą i brudną wodę oraz tapczanem nakrytym kocem.Chodziła gruba Romanikowa po plantacji w cienkiej kretonowej sukience.Odmierzała wiele kilometrów oglądając podczas tych wędrówek niemal każdą sadzonkę.Niekiedy odsyłała samochód i nocowała na tapczanie w baraku.Trochę jej ubyło kilogramów, nie pociła się już tak jak dawniej.Czuła też dziwną przyjemność, kiedy wiatr od jeziora podrywał jej sukienkę.Nie musiała się tu nikogo wstydzić; traktory przestały spulchniać ziemię, odeszli z plantacji robotnicy i pojawiał się jedynie gajowy Wzdręga.Ta nagość pod sukienką dziwnie ją podniecała, a podniecenie trochę oszałamiało.“Tutaj jest dobre, zdrowe powietrze" - myślała.Coś się w niej budziło nowego, odżywały dawno zapomniane kobiece pragnienia, bo przecież nie była taka znowu stara.Miała pięćdziesiąt pięć lat, choć wyglądała starzej ze względu na tuszę.Gajowy Wzdręga był chudy, szczerbaty, brudny i niewiele od niej młodszy.Pewnego wieczoru zaprosiła go do baraku, postawiła na stole pół litra wódki, usiadła na ławie po turecku podciągając kretonową sukienkę.Gdyby gajowy trochę pochylił głowę, mógłby jej zajrzeć między nogi.Wzdręga jednak nie pochylił głowy, nie zajrzał jej pod sukienkę; wódkę wypił, a potem powiedział, że z tej plantacji nic nie będzie, ponieważ umarli na to nie pozwolą.O zmroku, kiedy go chciała jakoś inaczej ku sobie zachęcić, on rzekł, że boi się duchów, i poszedł z plantacji.Nazajutrz pojechała do Masłochy i stanowczo zażądała nowego leśniczego na miejsce Kuleszy.Masłocha obiecał wyszukać takiego i przedstawić go Romanikowej.Było to z początkiem lipca; przez kilka dni wiały silne wiatry i na własne oczy Romanikowa widziała ogromną chmurę piasku nad plantacją.Wiatr od jeziora zwiewał cienką warstwę próchnicy i ukazywał coraz większe połacie szczerego piasku.Z krzykiem strasznym pojechała do Masłochy, ten jednak w milczeniu wydobył z sejfu rulon map i pokazał jej dokładnie, że próchnica na Wilczym Rogu zalegała bardzo głęboko, i to, co widziała własnymi oczami, było tylko chyba złudzeniem albo te mapy kłamią.- Docencik tu jakiś przyjechał i te mapy robił ze swoimi studentkami.Nawet starego cmentarzyka nie zaznaczył.Dupczył tak, że aż przez jezioro do wsi piski niosło.No, i takie mamy mapy, nic pani na to nie poradzi.- Pan o tym wiedział - oskarżycielsko dźgała go palcem w pierś.- Wiedziałem, że dupczył.Ale mapa to dla mnie świętość - odparł.Ponad dwieście sadzonek zaraz uschło.Z metrykami, z rodowodami, drogocenne, szczepione gałązkami najlepszych drzew z całego kraju.Inne sadzonki walczyły o życie i nie rosły.Przez miesiąc nie pojawiła się Romanikowa na plantacji, urlop wzięła.A kiedy powróciła - dół zobaczyła w jednym miejscu.- Skąd się to tu wzięło? - ostro zapytała Wzdręgę.- Zastępca nadleśniczego, Wojtczak, zepchnął cmentarz do bagna.Za nieboszczykami wstawił się nadleśniczy Masłocha, cztery skrzynie przygotowano, trochę starych kości wykopano i na cmentarz do wioski przewieziono.Wojtczak zaś poszedł na wcześniejszą emeryturę.Być może teraz ta plantacja da nasiona.Pojechała Romanikowa do Masłochy i znowu zażądała specjalnego leśniczego do opieki nad plantacją.- To musi być inżynier, człowiek wykształcony - mówiła.Masłocha nie miał inżynierów wolnych od leśnictw.- Owszem, jeden chętny się zgłasza.Inżynier Stęborek.Ale na jego uprawach jest więcej wypadów niż na plantacji.Przede wszystkim wygubił modrzewie.On nie rozumie lasu, a las jego nie lubi.- Nie chcę takiego - oświadczyła Romanikowa.Zakładanie plantacji kosztowało miliony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •