[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale wtedy patrzę za niego i widzę pozostałych odciągającychmartwe ciało chłopaka, któremu właśnie strzelili w głowę.Porzucają je na widoku,bezceremonialnie zostawiając trupa po drugiej stronie drogi, a ja niechętnie zajmuję miejsce wkolejce.Z miejsca, w którym wcześniej stałem, widziałem tylko ludzi jadących ze mną w tej samejciężarówce.Teraz, gdy się przesunąłem, widzę, że ludzi z pozostałych wozów też wyciągnięto.Kolejka przede mną ciągnie się daleko.Staję za Karin, dziewczyną, która wcześniej wymiotowała.- Dobrze się czujesz? - pytam szeptem.Zerkam na najbliższych żołnierzy, ale nie reagują, więc ryzykuję i odzywam się znowu.- Karin, nic ci nie jest?Odwraca się na chwilę i kiwa głową, ale nic nie mówi.Twarz ma bladą, z zimna szczęka zębami.Leje tak mocno, że to aż boli.Jestem na zewnątrz kilka minut, a już przemokłem do suchej nitki.Ale przynajmniej mam na sobie kilka warstw ubrania.Przed sobą widzę ludzi, którzy mają na sobietylko T-shirty.Niektórzy są w piżamach.Jeden starszy gość ma na sobie tylko szlafrok.Biedacy,pewnie zostali zgarnięci w nocy, kiedy jeszcze spali.Nie mogli pozwolić im się przebrać albo daćim coś ciepłego do ubrania? To tylko ukazuje, jak głęboko zakorzeniona jest ich nienawiść do nas, inagle rzucona mimochodem w ciężarówce uwaga Patricka wydaje mi się bardziej słuszna.Cokolwiek nas czeka, będzie to cholernie nieprzyjemne.W najlepszym wypadku przywiezli nastutaj, żeby trzymać w izolacji od reszty.A najgorszy scenariusz? Wiem, że istnieje bardzo wysokieprawdopodobieństwo, że przywiezli nas tu, aby zniszczyć.Mogą próbować mnie zabić, ale kiedynadejdzie ten czas, będę walczył.Jestem to winien Ellis - zabiorę ze sobą tylu, ilu zdołam.Chryste, a co z Ellis? Jak mogłem być tak głupi? Byłem tak zaprzątnięty tym, co dzieje się ze mną,że nie pomyślałem, że i moją dziewczynkę mogli tu przywiezć.A jeśli zmieniła się tak jak ja izostała zabrana przez jeden z patroli? Wiem, że szanse na odnalezienie jej tutaj są nikłe, ale muszęspróbować.W kolejce przed nami widzękilkoro dzieci, ale nawet z tej odległości wiem, że nie ma wśród nich mojej córki.Odwracam się ipatrzę za siebie.Niech to szlag, kolejka ciągnie się daleko.Nie widać końca.Wyszedłem z kolejki,ale mam to w nosie.Znalezienie Ellis jest ważniejsze od mojego bezpieczeństwa.Zaczynam sięprzesuwać na tył kolejki, ale zatrzymuję się, bo jakaś dłoń łapie mnie za ramię i szarpnięciemustawia na poprzedniej pozycji.Spodziewam się, że zobaczę strażnika, ale to Karin.- Nie bądz głupi - szepcze, rozglądając się niespokojnie.- Proszę, zabiją cię bez mrugnięcia okiem.Kiwam głową, ale nic nie mówię.Wiem, że ma rację.Wracam na swoje miejsce w kolejce ipróbuję pogodzić się z rzeczywistością.Zabrano mnie wiele godzin po tym, jak Liz odebrała miEllis i znajdowałem się w kompletnie innej części miasta niż - jak uważam - znalazły się one.Szanse, że Ellis wylądowała tutaj, są niewielkie.A jeśli zabiorą nas stąd do jakieś centrali, pewnietam będę miał większe szanse odnalezienia córki.Muszę panować nad sobą i czekać na właściwy moment, ale to trudne.Chcę biec, walczyć i zabijaćotaczających nas żołnierzy.Chciałbym się ruszyć i coś zrobić, ale nie mogę.Stanie tu i czekaniejest nieznośne.Warunki są naprawdę potworne.Tak zmokłem, że moje ubranie stało się ciężkie ijego waga przytłacza mnie do ziemi.Wszyscy jesteśmy przemoczeni, odrętwiali z zimna, alemożemy tylko nieruchomo stać i czekać.Nagle coś się dzieje.Minęło trochę czasu, odkąd nas wyrzucili z ciężarówek, ale nie mam pojęciaile.Nadal jakoś trzymam się na nogach, ale widziałem, że parę osób w kolejce padło.Nikt nie śmiesię ruszyć, żeby im pomóc.Każdy wie, że poruszyć się to obeiwać kulkę od pilnujących nasszumowin.W rzędzie stoją setki ludzi, a żołnierze cały czas patrolują z wymierzoną bronią, wkażdej chwili gotowi strzelać.Muszę mocno się skupić, żeby nie wyrwać się z szeregu i nie rzucićna nich.To tortura.Tak zamierzają pozbyć się wszystkich? Każą nam stać na pustkowiu, aż ostatniz nas padnie?Przed chwilą słyszałem wybuch zakłóceń radiowych.Połowa żołnierzy nagle wróciła dociężarówek, zostawiając drugą połowęna stanowiskach przy kolejce z wymierzoną w nas bronią.Teraz silniki ciężarówek uruchomiono ikonwój rusza.Wozy śmigają obok nas, obryzgując błotem i wodą z kałuż oraz dziur w drodze.Po raz pierwszy dobrze widzę, co jest po drugiej stronie drogi.Poprzez ścianę deszczu dostrzegam ogromną połać ziemi, pustą, jeśli nie liczyć pojedynczychszarobiałych budynków po prawej.Wyglądają jak fabryka, a może jakieś magazyny rolnicze.Polewej stoją dwa ogromne silosy.Wszystko jest dziwnie zdewastowane i niechlujne.Pusty,asfaltowy pas prowadzi od jednego z budynków przez pole do drogi, przy której stoimy.Terazwidzę, że kolejka ciągnie się wzdłuż drogi aż do wejścia na pole.Chryste, muszą być nas tysiące.W oddali przy budynkach widać jakiś ruch.Stąd nie sposób jasno stwierdzić, co się dzieje.Widzężołnierzy i inne postaci w ciemnych kurtkach poruszające się bez przerwy.Niektóre usuwają sprzętz budynków, inne coś wnoszą.Nie mam pojęcia, co to za rzeczy.I podejrzewam, że nie chciałbymwiedzieć.Nagłe poruszenie przede mną sprawiło, że komuś puściły nerwy.W kolejce wybucha panika iprzez sekundę staram się zobaczyć, kto to i co się dzieje.Wygląda na to, że ktoś wyskoczył z rzędui rzucił się na żołnierzy.Wykorzystać to zamieszanie i próbować uciec? Inni myślą tak samo.Dwieosoby już biegną do drzew.A teraz pięć, sześć, siedem.może nawet z dziesięć osób pędzi do lasu.Jeśli mam to zrobić, muszę się ruszyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]