Home HomeAnne McCaffrey Jezdzcy Smokow Moreta Pani Smokow z PernMcCaffrey Anne Moreta Pani Smokow z Pern (SCANAnne McCaffrey Jezdzcy Smokow Delfiny z PernAnne McCaffrey Jezdzcy Smokow Niebiosa PernMcCaffrey Anne Moreta Pani Smokow z PernMcCaffrey Anne Niebiosa Pern (SCAN dal 1040)Crowley John Pozne lato.WHITETom Clancy Suma wszystkich strachow t.1Na Kolejnym ZakrecieMichael Judith ÂŚcieżki kłamstwa 01 ÂŚcieżki kłamstwa
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anna-weaslay.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Zaciekawiony Kale wyszedł za nimi na szeroki zewnętrzny dziedziniec, gdzie Kary Olbrzym próbował podgryźć mężczyznę, który trzymał go za cugle.Robinton z rozbawieniem zauważył, że żaden z eskortujących go mężczyzn nie próbował nawet zająć się jego wierzchowcem.— Przepiękne zwierzę — powiedział Kale, zatrzymując się na szczycie schodów, by ogarnąć całą scenę.— Obejdź go, Jez — zawołał do sługi.— Jeden z górskich ogierów Tarathela, prawda?— Tak — potwierdził Robinton, obojętnie przyglądając się podskokom zwierzęcia.Poszukał w kieszeni grudki słodzika i podszedł do biegusa.Przemawiając kojącym tonem, wziął wodze, które podał mu Jez, cały czas mający się na baczności, gdy obchodził wierzchowca.— Spokojnie, mały, spokojnie — głos Harfiarza dotarł do Karego Olbrzyma i zwierzę wyciągnęło pysk do Robintona w poszukiwaniu słodkiego kąska.— Niezła porcja — skomentował Kale.— Tyle, by zdążyć wsiąść — powiedział Robinton, zadowolony, że przyznał się uczciwie do czegoś takiego znakomitemu jeźdźcowi, jakim był Lord Kale.Kale zaśmiał się.— A teraz, Macester, gdy twoi ludzie zaprowadzą wierzchowce do stajni — wskazał uliczkę po lewej — zapraszamy was na kwaterę.— Dobrze by było, gdyby twój uzdrowiciel, panie, mógł zbadać ramię Mistrza Harfiarzy — powiedział Macester, ignorując protesty Robintona.— Twoje ramię? — Kale zatroskał się szczerze.— Przecież to musiało być tylko zadrapanie…— Na które trzeba było założyć siedem szwów — warknął Macester.Kale pospiesznie poprowadził Robintona z powrotem do Warowni i przywołał uzdrowiciela.— Miałem taką nadzieję, że dziś wieczór usłyszymy nowe utwory… — powiedział, rozczarowany.— Ależ usłyszycie, usłyszycie — uspokoił go Robinton, niewiele dbając o ranę.— Masz tu Struana — uśmiechnął się z radości, że zobaczy swojego dawnego kolegę z pokoju, obecnie bardzo zdolnego czeladnika.— O ile wiem, Lady Adessa gra na harfie równie dobrze jak on.— Ale twoja rana…— Nie sięga do gardła, Lordzie Kale.— Robinton w myśli przebiegł tytuły pieśni, które mogłyby zmienić bierne nastawienie Kalego.Trzeba było chociaż spróbować.W normalnych czasach — niestety, nie teraz — Kale byłby idealnym Władcą Warowni, tolerancyjnym, łagodnym, spokojnym, miłym, zaangażowanym w sprawy swoich ludzi, troszczącym się o ich dostatek.Gdy zmieniono opatrunek Robintonowi, Harfiarz wspiął się na wieżę bębnów, przywitał się z młodym mężczyzną, który pełnił tam dyżur i poprosił o pozwolenie, by nadać do Cechu Harfiarzy wiadomość, że już niedługo wraca.Dziecko, Lessa, pojawiło się na chwilę na początku wieczornego muzykowania, ale zaraz zasnęło na kolanach ojca.Robintona bardzo to rozbawiło, bo właśnie śpiewał rytmiczną pieśń, przy której prawie wszyscy tupali i klaskali do taktu.Jeden z gospodarzy, których zaproszono na wieczór, potrafił grać na łyżkach i przyłączył się do instrumentalistów.Wielka Sala Ruathy, o wspaniałej akustyce, wręcz zapraszała do śpiewu, choć Robinton uważał, że to z powodu gobelinów na ścianach.Siedział akurat naprzeciwko największego, przedstawiającego wspaniałą scenę: smoczy jeźdźcy krążyli nad Warownią, którą wyraźnie była Ruatha, choć od czasu, gdy powieszono gobelin, zmieniła się fasada budynku.Były tam też królowe; ich jeźdźczynie trzymały długie rury, z których tryskały płomienie.Ludzie na ziemi posługiwali się podobnymi urządzeniami.Scenę przedstawiono tak szczegółowo, że na ramionach załóg naziemnych można było nawet wyróżnić oznaki Weyru Fort.Widać było, że Lady Adessa na serio zaczęła gospodarować w Warowni.Przypomniał sobie, jak wyglądała ta sama sala w czasie jego poprzedniej wizyty u Lorda Ashmichela: była ciemna i ponura, a tkaniny pokrywał kurz.Jak brzmi to stare powiedzonko o nowych żonach i nowych miotłach?Następnego ranka, wyspawszy się smacznie w przestronnym i wygodnym łóżku, Robinton poczuł się wypoczęty i gotów do dalszej podróży.Żałował tylko, gdy Jeż wytrenowanym gestem podsadził go na Karego Olbrzyma, że nie udało mu się nakłonić Lorda Kale do współpracy.Przynajmniej jednak Lord zgodził się na powołanie straży na granicy z Nabolem i wystawienie wież ogniowych na wzgórzach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •