Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalMcCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN dNorton Andre Pani Krainy Mgiel (SCAN dal 778Feist Raymond E & Wurts Janny Imperium 01 Córka ImperiumBear Greg Wiecznosc (SCAN dal 1073)Molist Jorge Obiecaj mi, że będziesz wolnyStrugaccy A. i B Poniedzialek zaczyna sie w sobo (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • urodze-zycie.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Darcy Clarke i jego zespół siedzieli dookoła stołu w jednym z pokoi hotelowych.Odzyskali siły po wykonanej robocie, rozmawiali o niedawnych przeżyciach.Wszyscy jednak zdawali sobie sprawę z tego, że ich udział w tym boju był doprawdy minimalny, gdyż najwięcej zależało od powodzenia misji nekroskopa.Kiedy wrócili z późnego posiłku, Zek wpadła na doskonały po­mysł.Ona była telepatką, więc razem z Davidem Chungiem mogło­by mi się udać złapać Harry'ego Keogha i sprawdzić, co się z nim dzieje.- To jest właśnie to, czego Harry nie chciał! Słuchaj, jeżeli Janosz wedrze się w twoje myśli - sprzeciwiał się Darcy.- Czuję, że będzie za bardzo zajęty Harrym, aby myśleć o czymkolwiek innym - uciekła Zek.- Zresztą, chcę to zrobić.Na skale Lady Karen, w Gwiezdnej Krainie, moje zadanie polegało na czytaniu w umysłach wielu przedstawicieli wampirów.Nikt nie podejrzewał, że się tam dostałam, a jeśli nawet, to i tak nic z tego nie wynikło.W taki sam sposób rozegram to teraz.- Ciągle myślę o biednym Trevorze - powiedział Darcy - i o Sandrze.- Trevor Jordan nie spodziewał się niczego - odparła Zek.- A Sandra była niedoświadczona, a jej talent nierówny.Nie deprecjo­nuję jej, stwierdzam po prostu fakt.- Ale.- Nie! - ucięła Foener- Jeżeli David jest chętny, musimy to zrobić.Harry znaczy wiele dla Jazza i dla mnie.Na to Darcy odwołał się do Jazza Simmonsa.- Jeżeli ona mówi, że to zrobi, to na pewno tak postąpi - powie­dział Jazz.- Hej, nie przeceniaj moich możliwości! Jestem tylko jej mężem.Darcy w końcu uległ, choć nie bez zastrzeżeń.Tak naprawdę był bowiem zainteresowany tym, co się dzieje z Harrym, nie mniej niż wszyscy pozostali.Trójka, która nie brała bezpośredniego udziału, Darcy, Jazz oraz Ben Trask, siadła dookoła stołu i w skupieniu patrzyła na Zek i Davida.Chung miał oczy zamknięte, oddychał głęboko, ręce trzymał na leżącej na stole kuszy Harry'ego.Zek znajdowała się w podobnym stanie.Siedzieli tak, czekając, aż Chung namierzy nekroskopa za po­średnictwem rzeczy do niego należącej.Trwało to dosyć długo, zanim kontakt został nawiązany.David Chung nabrał powietrza w płuca, a Zek wyprężyła się gwałtownie na krześle.Jej oczy pozostały zamknięte przez kilka długich sekund.Nagle gwałtownie wstała, oderwała się od Chunga i nierów­nym krokiem cofnęła się do stołu.Jazz od razu podbiegł do niej.- Zek - jego głos był niespokojny - co się dzieje?Przez chwilę patrzyła nieprzytomnie, potem przytuliła się do męża.Czuł, jej drżenie.- Tak, ze mną wszystko w porządku.Ale Harry.- Odszukałaś go? - Darcy także podniósł się z krzesła.- O tak! - David Chung skinął głową.- Odszukaliśmy go.Cze­go się dowiedziałaś, Zek?Kobieta uwolniła się z ramion Jazza.I nic nie powiedziała.- Czy z nim wszystko dobrze? - zapytał Darcy i wstrzymał od­dech w oczekiwaniu na odpowiedź.- Tak, dobrze, dotarł bezpiecznie do miejsca swego przeznaczenia.Widziałam też, że zbliża się decydujący moment.Ale.coś tam nie gra.- Nie gra? To znaczy, że znalazł się w niebezpieczeństwie? -denerwował się Clarke.- W niebezpieczeństwie? O tak, ale niekoniecznie w takim, o jakim myślisz.- Foener nie potrafiła tego sprecyzować.- Spróbuj to wytłumaczyć.- Nie, nie mogę - powiedziała, kręcąc głową.- Jeszcze nie.Zre­sztą, mogę się mylić.- Musisz nam pomóc! - Rozdrażnienie Darcy'ego rosło.- Harry stanie naprzeciw Janosza Ferenczego osobiście, mężczyzna z mężczyzną! Jeżeli już teraz ma kłopoty, zanim się jeszcze spotka­li, to co będzie później? Czy zdoła przezwyciężyć te trudności?Znowu dziwnie na mego spojrzała, w walce jeden na jednego nie jest niczym wielkim wybrać między nimi.Przez długi czas milczała.Zostawiwszy zamglone doliny daleko poniżej Harry stąpał po skąpanych w świetle księżyca zboczach.Wiedział, że wspinaczka dobiegła kresu i niebawem stanie twarzą w twarz z piekłem.Idąc tu, miał nadzieję, że zbierze z miejscowych zmarłych własną armię, z którą wkroczy do siedziby Janosza.Ale nawet zmarli się bali.Teraz zostało już niewiele czasu i jeszcze mniej nadziei.- Załamanie nerwowe? Ty? - Mobius wyłapał jego myśli.-Nie, nigdy! A szczególnie teraz, kiedy jesteśmy już tak blisko.Muszę wejść do twojego umysłu, Harry.- Wejdź z własnej nieprzymuszonej woli - odpowiedział Keogh.Tamten bardzo szybko wszedł i wyszedł.Był podniecony jak nigdy przedtem.- Wszystko pasuje! Wszystko pasuje! - zawołał.- Kiedy przyjdę następnym razem, jestem pewien, że otworzę te drzwi.- Ale jeszcze nie teraz?- Obawiam się, że nie.- Wobec tego, na następny raz może nie być już czasu.- Nie poddawaj się, Harry.- Nie poddaję się.Takie po prostu są fakty.- Przysięgam, że będziemy mieli odpowiedź w ciągu niewielu minut! W tej chwili, spróbuj sam sobie pomóc.- Sam sobie pomóc? Jak? - zapytał nekroskop.- Wymyśl jakiś problem liczbowy.Zadaj sobie zadanie matema­tyczne.Przygotuj się do odzyskania swojej sprawności liczenia.- Nie wiem nawet, jak matematyczny problem wygląda.- A więc ja ci zadam.- Wielki matematyk milczał przez chwilę.- Słuchaj - zaczął - faza pierwsza: jestem niczym.Faza druga: urodziłem się i w pierwszej sekundzie mojej egzystencji osiągam obwód około 372000 mil.Faza trzecia: po drugiej sekundzie mój obwód jest dwa razy większy! Pytanie: kim jestem?- Jesteś wariatem - odpowiedział Harry.- Jeszcze przed minutą przysiągłbym, że to ja nim jestem, ale teraz czuję się zupełnie do­brze.W każdym razie, w porównaniu z tobą.- Harry?Harry roześmiał się tak głośno, że aż Cyganie, pokonujący ostania stromiznę podskoczyli.- Szaleniec - zaszemrali - tak, Ferenczy doprowadził go do sza­leństwa !Nekroskop znowu zwrócił do mowy zmarłych.- Auguście, rozmawiasz z kimś, kto nie umie policzyć palców u swoich stóp tak, żeby wyszło dziesięć, a każesz mu rozwiązy­wać łamigłówki wszechświata?- Całkiem blisko, Harry - odpowiedział Mobius - całkiem bli­sko.Tylko tak trzymaj, a ja będę z powrotem najszybciej, jak to tylko możliwe.Pytanie Mobiusa utkwiło mu w pamięci.Nie mógł mu jednak poświęcić teraz uwagi.Grupa wspinaczy pokonała urwisko.Gdzieś tutaj, na tym wy­smaganym wiatrem, skąpo porośniętym płaskowyżu, znajdowały się ruiny zamku Ferenczego.Tam czekał Janosz.Nagle przemknęło w świetle księżyca kilka postaci.Najpierw zobaczyli ich dwaj prowadzący Zirrowie, następnie Harry, a na końcu trzej Cyganie ciężko dyszący za jego plecami.Wszyscy cofnęli się, wstrząśnięci, z trudem łapiąc powietrze.Nekroskop wiedział jednak, że stoi przed zmarłymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •