Home HomeChristopher J. O'Leary, Robert A. Straits, Stephen A. Wandner Job Training Policy In The United States (2004)Carter Stephen L. Elm Harbor 01 Władca Ocean ParkClarke Arthur C, Baxter Stephen Swiatlo minionych dniStephen W. Hawking Krotka Historia Czasu (2)DavHuelle Pawel Mercedes BenzScott Justin Blekitne Bractwo (2)Ożarowski Aleksander Rosliny lecznicze i ich praktyczne zastosowanieHistoryczne Bitwy Inczhon Seul 1950 Robert KłosowiczFrank Cass Britain and Ballistic Missile 1942 2002
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lolanoir.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Mięśnie, z których istnienia w ogóle nie zdawał sobie sprawy, zadrgały i podskoczyły w jego pachwinie.Przerwał pocałunek i odsunął się od niej.- Bill?- P-p-przestań na ch-chwilę - powiedział.- Bo jak n-nie, to z-z-zwalę się w spodnie j-jak dz-dzieciak.Ponownie się roześmiała i spojrzała na niego.- Naprawdę? A może się wahasz?- Waham się - odrzekł Bill.- Jak zawsze.- Ja nie.Nie cierpię go - odparła.Spojrzał na nią, jej uśmiech przygasł.- Dopiero dwie noce temu zdałam sobie z tego sprawę - powiedziała.- To znaczy wiedziałam to przez cały czas, ale.jakoś.On.bije i sprawia ból.Wyszłam za mąż, bo.bo mój ojciec zawsze się o mnie martwił.Niezależnie od tego, jak się starałam, zawsze się martwił.I jak sądzę, zaaprobowałby Toma.Tom też stale się martwił.Bardzo się martwił.A dopóki ktoś o mnie się martwił, byłam bezpieczna.Bardziej niż bezpieczna.Realna.Spojrzała na niego z powagą.Bluzka wysunęła się jej ze spodni, odsłaniając biały pasek brzucha.Chciał ją tam pocałować.- Ale to nie była rzeczywistość.To był koszmar.Wyjście za mąż za Toma było niczym powrót do koszmaru.Czemu człowiek miałby robić coś takiego, Bill? Czemu ktoś miałby na własną prośbę powracać do koszmaru?- J-j-jedyny p-powód, jaki jestem w stanie w-wymyślić, to że l-ludzie starają się w t-t-ten sposób odnaleźć s-siebie.- Koszmar tkwi tutaj - stwierdziła Bev.- Derry jest koszmarem.Tom w porównaniu z tym to małe piwo.Teraz wreszcie przejrzałam na oczy.Nienawidzę samej siebie za lata, które z nim spędziłam.Ty nawet nie wiesz, do czego on mnie zmuszał, a ja robiłam to z radością, bo, wiesz, on się o mnie martwił.Płakałam.ale czasami wstyd jest zbyt duży.Wiesz?- Nie - powiedział cicho i wziął jej ręce w swoje.Ścisnęła je mocno.Jej oczy błyszczały, ale jak dotąd, nie popłynęła z nich ani jedna łza.- W-wszyscy t-to zbywają.A-ale to nie jest e-e-egzamin.Robisz, co możesz, a-a-aby przez to p-przebrnąć.- Chodzi mi o to - wtrąciła - że dla mnie to nie jest zdradą ani próbą zastąpienia go tobą czy coś w tym rodzaju.Dla mnie to będzie coś.normalnego, zwykłego i słodkiego.Ale nie chcę cię zrazić, Bill.Ani wplątywać cię w coś, czego później mógłbyś żałować.Zastanawiał się nad tym przez chwilę, z pełną powagą i skupieniem.Ale w jego myśli wdarła się stara, dziwna fraza: Obie ręce oparłszy.i rozproszyła je.To był długi dzień.Telefon Mike’a i zaproszenie na lunch w Klejnocie Wschodu zdawały się odległe o sto lat.Tyle wydarzyło się od tego czasu.Tyle zostało opowiedziane.Tyle zostało przypomniane.Wspomnienia, jak zdjęcia z albumu George’a.- Przyjaciele nie oszukują się nawzajem - powiedział i pochylił się na łóżku w jej stronę.Ich wargi zetknęły się, a potem zaczął rozpinać jej bluzkę.Jedna z jej dłoni dotknęła jego barku i przyciągnęła go bliżej, podczas gdy druga otwierała suwak w spodniach, a potem zsunęła je z bioder.Przez chwilę dłoń Billa spoczywała na ciepłym brzuchu Bev, która z cichym szeptem zdjęła majteczki, a gdy przysunął się bliżej, wprowadziła go.Wszedł w nią i w tej samej chwili wyprężyła całe ciało w łuk, potem wyszeptała: - Bądź moim przyjacielem.Kocham cię, Bill.- Ja też cię kocham - stwierdził, uśmiechając się, z twarzą wtłoczoną w jej nagie ramię.Zaczęli powoli, a kiedy przyspieszyła pod nim, poczuł, jak pot zaczyna wypływać z porów całego ciała.Jego świadomość zaczęła skłaniać się do wewnątrz.Bill starał się skupić jeszcze głębiej i mocniej na ich zespoleniu.Jej pory również się otworzyły, uwalniając cudowny, piżmowy zapach.Beverly poczuła, że dochodzi.Zaczęła pracować coraz mocniej, aby osiągnąć szczyt, bo nie wątpiła, że to w końcu nastąpi.Nagle jej ciało zaczęło „się jąkać” i podrywać gwałtownymi skurczami ku górze - nie osiągnęła orgazmu, ale plateau, daleko ponad nim, coś, do czego nigdy nie doszła z Tomem czy dwoma kochankami, jakich miała przed nim.Zorientowała się, że to nie będzie zwykły orgazm, ale coś w rodzaju eksplozji bomby atomowej.Trochę ją to zaniepokoiło, ale jej ciało ponownie uchwyciło rytm.Czuła sztywny członek Billa głęboko w sobie i nagle całe jej ciało zrobiło się równie twarde jak jego penis - zaraz potem osiągnęła szczyt, a raczej zaczęła szczytować - była to tak wielka rozkosz, że nieomal granicząca z agonią - śluzy jej wnętrza, których istnienia nigdy w sobie nie podejrzewała, otwarły się równocześnie, i aby stłumić cisnący się jej na usta krzyk, ugryzła go w ramię.- O Boże - jęknął Bill i choć potem nigdy nie była pewna, wydawało się jej, że zapłakał.Odsunął się nieznacznie i już myślała, że się z niej wysunie.Próbowała przygotować się na tę chwilę, w której zawsze ogarniało ją ulotne, nie wyjaśnione wrażenie straty i pustki - ale w tym samym momencie Bill wszedł w nią jeszcze mocniej.Zaraz potem miała drugi orgazm - coś, do czego, jak dotąd sądziła, w ogóle nie była zdolna - i jej okno wspomnień otworzyło się raz jeszcze, i zobaczyła ptaki, tysiące ptaków lądujących na wszystkich dachach, drutach telefonicznych i skrzynkach pocztowych - wiosenne ptaki na tle białego, kwietniowego nieba, a wraz z nimi pojawiło się mieszane uczucie bólu i rozkoszy, ale równie delikatne jak wrażenie, że niebo znajduje się tuż nad jej głową.Łagodny fizyczny ból, zmieszany z fizyczną rozkoszą i jakimś szaleńczym wrażeniem zatwierdzenia.Krwawiła.ona miała.miała.- Z wami wszystkimi?! - krzyknęła nagle, a jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.Odsunął się i tym razem rzeczywiście z niej wyszedł, ale była tak zszokowana, że prawie tego nie poczuła.- Z wami wszystkimi? Kochałam się z wami wszystkimi?Zobaczyła wyraz kompletnego oszołomienia i zdumienia na twarzy Billa, widziała, jak otworzył szeroko usta.a potem dostrzegła błysk zrozumienia w jego oczach.Ale to nie było jej odkrycie.Zdawała sobie sprawę, że on zrobił to samorzutnie.- My.- Bill? Co to jest?- To był t-twój sposób, aby n-nas wydostać - powiedział, a jego oczy były tak rozpalone, że Beverly po raz pierwszy patrzyła nań z niepokojem.- B-beverly, n-n-nie r-rozumiesz? T-to był t-t-twój sposób, aby n-nas w-w-wydostać.My wszyscy.ale my byliśmy.- Nagle zaczął sprawiać wrażenie przerażonego, niepewnego.- Czy teraz pamiętasz już resztę? - zapytała.Pokręcił powoli głową.- J j-jeżeli chodzi o sz-szczegóły, n-nie.A-ale.- Spojrzał na nią i zobaczyła, że naprawdę był przerażony.- A-ale t-t-tak n-naprawdę, t-to w-wydostaliśmy się dz-dzięki ż-ż-życzeniom i n-nie jestem p-p-pewny.Beverly, czy d-dorośli są w stanie t-t-tego d-dokonać?Przez dłuższą chwilę przyglądała mu się bez słowa, a potem przysiadła otępiała na skraju łóżka.Miała smukłe, wspaniałe ciało, a w półmroku ledwie można było dostrzec linię jej kręgosłupa, kiedy pochyliła się, by zdjąć nylonowe podkolanówki.Włosy miała zaczesane tak, że opadały jej na jedno ramię.Pomyślał, że nim nadejdzie ranek, zapragnie posiąść ją jeszcze raz i poczucie winy powróciło, choć nieznacznie złagodzone przeświadczeniem, że Audra znajdowała się teraz za oceanem.Wrzuć jeszcze jedną monetę do szafy grającej - pomyślał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •