[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dobrze się spisałeś.Chłopiec pokraśniał z radości i bez słowa oddał mu krzesiwo i hubkę.W czasie gdy gotował się gulasz, rewolwerowiec wykorzystał ostatnie promienie słońca, żeby wrócić do wierzbowego gaju.Przy pierwszym oczku wodnym ściął twarde pędy, które rosły blisko bagnistego brzegu.Później, gdy Jake zaśnie i wypali się ognisko, miał zamiar spleść je w liny, które mogły im się przydać, w gruncie rzeczy jednak nie spodziewał się, by wspinaczka okazała się szczególnie trudna.Miał wrażenie, że wszystko zostało już przesądzone, i przestał się temu dziwić.Pędy zakrwawiły zielonym sokiem jego ręce, kiedy niósł je tam, gdzie czekał na niego Jake.O świcie wstali i spakowali się w pół godziny.Rewolwerowiec miał nadzieję, że ustrzeli kolejnego królika na łące, ale czasu było niewiele, a żaden się nie pokazał.Tobołek z jedzeniem był teraz tak mały, że mógł go z łatwością nieść Jake.Chłopiec zahartował się; było to wyraźnie widać.Rewolwerowiec niósł bukłaki, które napełnił świeżą wodą z jednego ze strumieni.Tors owinął trzema linami z pędów.Obeszli szerokim łukiem kamienny krąg (rewolwerowiec obawiał się, że chłopca może ogarnąć lęk, ale kiedy mijali ołtarz, idąc górą, Jake spojrzał na niego przelotnie i zaraz potem zainteresował się szybującym wysoko ptakiem).Wkrótce drzewa zrobiły się mniejsze i nie tak bujne.Miały powykrzywiane pnie, ich korzenie wydawały się walczyć z ziemią, wysysając z niej z udręką soki.- To wszystko jest takie stare - stwierdził ponuro Jake, kiedy zatrzymali się, żeby odpocząć.- Czy nie ma tu niczego młodego?Rewolwerowiec uśmiechnął się i trącił go łokciem.- Ty jesteś młody.- Czy wspinaczka będzie trudna? Spojrzał na niego ze zdziwieniem.- Góry są wysokie.Nie wydaje ci się, że wspinaczka powinna być trudna? Jake zmierzył go roztargnionym spojrzeniem.- Nie - odpowiedział.Ruszyli w dalszą drogę.Słońce stało w zenicie krócej, niż wtedy, gdy przemierzali pustynię, a potem podjęło wędrówkę, zwracając im ich cienie.Skalne półki wyrastały ze zboczy niczym zakopane w ziemi poręcze olbrzymich foteli.Trawa była pożółkła i wyschnięta.Na koniec drogę przecięła im głęboka jak komin szczelina i musieli wspiąć się na niewielką osypującą się skałę, żeby ją ominąć.Stary granit Pokruszył się, pozostawiając podobne do szczebli rysy i zgodnie z tym, czego się obaj spodziewali, wspinaczka okazała się dość prosta.Po jakimś czasie zatrzymali się na szerokiej na cztery stopy półce i spojrzeli na pustynię otaczającą góry niczym wielkie żółte łapsko.Świeciła ku nim z oddali białą tarczą, która raziła oko, a w dalszej odległości rozmywała się w falach rozgrzanego powietrza.Rewolwerowiec uświadomił sobie z pewnym zdziwieniem, że o mało tam nie zginął, z miejsca, w którym stali, delektując się nowym dla nich chłodem, pustynia z pewnością wydawała się imponująca, lecz nie zabójcza.Po chwili ruszyli dalej, pokonując osypiska kamieni i wspinając się na czworakach po nakrapianej kwarcem i miką pochyłej skale.Granit był przyjemnie ciepły w dotyku, ale powietrze zdecydowanie chłodniejsze.Późnym popołudniem rewolwerowiec usłyszał odgłos grzmotu, wznoszące się przed nimi góry zasłaniały jednak widok na drugą stronę, gdzie padał deszcz.Kiedy cienie przybrały barwę fioletu, rozbili obóz pod skalnym nawisem.Rewolwerowiec rozpostarł koc, tworząc z niego rodzaj namiotu.Usiedli w jego wejściu i patrzyli, jak niebo osłania świat peleryną.Jake zwiesił nogi, które dyndały nad przepaścią.Rewolwerowiec skręcił sobie wieczornego papierosa i zmierzył go rozbawionym spojrzeniem.- Nie obracaj się we śnie - powiedział - bo możesz obudzić się w piekle.- Nie będę się obracał - odparł poważnym tonem Jake.- Moja mama mówi.- dodał i nagle urwał.- Co takiego mówi?- Że śpię jak zabity - dokończył Jake.Rewolwerowiec zobaczył, że drżą mu wargi i próbuje powstrzymać łzy.To tylko mały chłopiec, pomyślał i przeszył go ból, zimny niczym wbijający się w czoło lodowy sopel.To tylko mały chłopiec.Dlaczego? Głupie pytanieGdy jakiś chłopiec, zraniony na ciele lub duszy, zadawał je, krzycząc, Cortowi, tej pokiereszowanej starej machinie bojowej, której zadaniem było nauczenie synów rewolwerowców początków tego, czego musieli się nauczyć, Cort odpowiadał mu: “Dlaczego” to zakrzywiona litera i nie sposób jej wyprostować.nigdy nie zastanawiaj się dlaczego, po prostu wstawaj, ofermo.Wstawaj! Dzień jest jeszcze młody!- Dlaczego tutaj jestem? - zapytał Jake.- Dlaczego wyleciało mi z głowy wszystko, co było przedtem?- Ponieważ ściągnął cię tu człowiek w czerni - odpowiedział rewolwerowiec.– I z powodu Wieży.Wieża stoi.jakby w punkcie przecięcia energii, w czasie.- Nie rozumiem tego!- Ja też - przyznał rewolwerowiec.- Ale coś się dzieje, w moim własnym czasie.Świat poszedł naprzód, mówimy.zawsze to mówiliśmy.Teraz jednak posuwa się szybciej.Coś się stało z czasem.Siedzieli w milczeniu.Spod ich stóp zerwał się wiatr, niezbyt mocny, lecz kąśliwy, i zaświstał w skalnej szczelinie.- Skąd pochodzisz? - zapytał Jake.- z miejsca, które już nie istnieje.Znasz Biblię?- Jezus i Mojżesz.Jasne.Rewolwerowiec uśmiechnął się.- Zgadza się.Mój kraj miał biblijną nazwę.Nazywał się Nowy Kanaan.Kraina mlekiem i miodem płynąca, w biblijnym Kanaanie grona winnej latorośli były podobno tak wielkie, że ludzie musieli wozić je sankami.U nas nie rosły takie duże, ale to był słodki kraj.- Słyszałem o Ulissesie - oznajmił z wahaniem Jake.- Czy o nim też piszą w Biblii?- Może - odparł rewolwerowiec.- Teraz księga zaginęła.cała zaginęła, z wyjątkiem fragmentów, których musiałem nauczyć się na pamięć.- Ale inni.- Nie ma innych - przerwał rewolwerowiec.- Jestem ostatni.Na niebie pojawił się wąski wyjałowiony księżyc i spojrzał z ukosa na rumowisko, na którym siedzieli.- Czy był ładny? Ten twój kraj?- Był piękny - odpowiedział z roztargnieniem.- Były tam pola, rzeki i mgły o poranku.Ale te rzeczy są tylko ładne.Tak mówiła moja matka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]