[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aes Sedai z Wieży.Gdyby tylko potrafiła się zmusić i porządnie przepytać Gawyna.Z pewnością nie zdradziłby nikogo, gdyby odpowiedział jej na parę drobnych pytań, o przynależność do Ajah, o to dokąd chodziły, albo.Nie! Złożyła tę obietnicę wyłącznie samej sobie, złamanie jej jednak równałoby się dyshonorowi dla niego.Żadnych pytań.Tylko to, co powie jej z własnej woli.A z tego co powiedział, nie miała podstaw dla domniemywań, iż one szukają właśnie Egwene al’Vere.Ale, musiała też przyznać, że nie ma wyraźnych przesłanek, by sądzić, że tak nie jest.Wszystko to były tylko przypuszczenia i nadzieje.To prawda, że agentka Wieży nie byłaby w stanie rozpoznać Egwene w stroju Aielów, nie powiedziane jednak, iż przypadkiem nie usłyszała gdzieś jej imienia czy nie podsłuchała jakiejś plotki o Egwene Sedai z Zielonych Ajah.Od tej pory powinna bardzo uważać, kiedy będzie chodziła po mieście.Nie tylko uważać - powinna być naprawdę bardzo czujna.Dotarła na skraj obszaru zajętego przez namioty.Obóz rozciągał się na całe mile we wszystkie strony, zarówno na porośniętych drzewami, jak i całkowicie nagich wzgórzach otaczających go od wschodu.Między niskimi namiotami kręcili się Aielowie, w pobliżu jednak dostrzegła tylko nielicznych gai’shain.I żadnej Mądrej.Złamała daną im obietnicę.Niby złożyła ją Amys, ale to było tak, jakby oszukała je wszystkie.Konieczność takiego a nie innego postępowania wydawała jej się teraz znacznie słabszą wymówką dla usprawiedliwienia kłamstwa, jakiego się dopuściła.- Przyłącz się do nas, Egwene-usłyszała kobiecy głos.Nawet z zasłoniętą twarzą, Egwene było łatwo rozpoznać, chyba że znajdowała się w otoczeniu dziewcząt, które jeszcze nie do końca wyrosły.Surandha, uczennica Sorilei, wystawiła z namiotu otoczoną ciemnozłotymi lokami twarz i machała ręką w jej stronę.- Mądre mają jakieś spotkanie w głębi obozu, wszystkie są na nim, nam zaś dały dzień wolny.Cały dzień.- Był to luksus, na jaki rzadko im pozwalano i Egwene nie potrafiłaby zeń zrezygnować.Wewnątrz namiotu na poduszkach leżały wygodnie kobiety i czytały przy świetle olejowych lampek - wejście było zasłonięte, aby kurz nie dostawał się do środka, tym samym więc światła było w nim niewiele - albo siedziały, zajęte szyciem.cerowaniem bądź haftem.Dwie bawiły się w „kocią kołyskę”.Słychać było gwar rozmów, a na jej widok kilka twarzy rozpromieniło się.Nie wszystkie były uczennicami - z wizytą przyszły również dwie matki i kilka pierwszych sióstr.Starsze kobiety miały na sobie tyle biżuterii, co każda z Mądrych.Bluzki były głęboko rozpięte, szale zaś zawiązane wokół talii, chociaż upał, jaki panował we wnętrzu namiotu, zdawał się im w najmniejszej mierze nie dokuczać.Któryś z gai’shain zabrał się za nalewanie herbaty do filiżanek.Coś w jego ruchach zdradzało, że to rzemieślnik, a nie algai’d’siswai; jego twarz również wyglądała twardo i nieugięcie, jednak w porównaniu z wojownikami Aielów znaczył ją ślad jakiejś delikatności, okazywanie zaś pokory przychodziło mu z mniejszym wysiłkiem.Na czole miał jedną z tych przepasek, które naznaczały siswai’aman.Żadna z kobiet nie spojrzała nawet na niego po raz drugi, chociaż gai’shain nie pozwalano nosić nic innego prócz bieli.Egwene również owinęła swój szal wokół bioder i z wdzięcznością przyjęła miskę z wodą do obmycia twarzy i dłoni, potem odwiązała kilka tasiemek bluzki, wreszcie zajęła czerwoną poduszkę ze złotymi frędzlami między Surandhą a Estair, rudowłosą uczennicą Aeron.- W jakiej sprawie Mądre zwołały naradę? - Zapytała, mimo że jej myśli wcale nie krążyły wokół Mądrych.Nie miała zamiaru całkowicie rezygnować z odwiedzania miasta, przystała na to, by każdego ranka zaglądać do „Długiego człowieka”, sprawdzać, czy Gawyn przypadkiem nie czeka na nią w środku, mimo że uśmieszek, jaki widziała na twarzy grubej karczmarki, przyprawiał ją każdorazowo o rumieniec.Światłość jedna wiedziała, co tamta musiała sobie pomyśleć!.Jednak z pewnością należało zaprzestać prób podsłuchiwania pod pałacem lady Arilyn.Po tym, jak już pożegnała się z Gawynem, podeszła doń wystarczająco blisko by wyczuć, że w środku kobiety dalej przenosiły Moc, ale wystarczyło jedno spojrzenie zza rogu, by natychmiast uciekła.Stała tak blisko, że nie mogła się pozbyć nieprzyjemnego uczucia, że w każdej chwili za jej plecami może pojawić się Nesune.- Czy któraś to wie?- Chodzi oczywiście o twoje siostry - zaśmiała się Surandha.Miała wielkie, błękitne oczy, a kiedy się śmiała, była naprawdę piękna.Miała kilka lat więcej od Egwene i potrafiła przenosić równie silnie jak wiele Aes Sedai, z utęsknieniem też oczekiwała już chwili, gdy wolno jej będzie samej wybrać sobie siedzibę.A tymczasem musiała tańczyć tak, jak zagrała jej Sorilea.- Cóż innego mogłoby je skłonić do takiego pośpiechu, jakby przed chwilą usiadły właśnie na cierniach segada?- Powinnyśmy wysłać Sorileę na rozmowy z nimi -stwierdziła Egwene, biorąc z rąk gai’shain herbatę w ozdobionej niebieskimi paskami filiżance.Gawyn, w trakcie opowieści o tym, jak to jego Młodzi zostali upchnięci do wszystkich sypialń nie zajętych przez Aes Sedai, podczas gdy pozostali musieli spać w stajniach, zdradził mimo woli, że w pałacu nie było wolnych izb nawet dla pomywaczek, oraz że Aes Sedai żadnych takich miejsc nie przewidywały.To były dobre wieści.- Sorilea zdolna jest sprawić, że dowolna liczba Aes Sedai będzie siedziała prosto.-Surandha aż odchyliła do tyłu głowę, zanosząc się śmiechem.Uśmiech na twarzy Estair był ledwie widoczny, a jej wyraz twarzy zdradzał niejakie oburzenie.Szczupła, młoda kobieta z poważnymi, szarymi oczyma zawsze zachowywała się w taki sposób, jakby Mądre ją właśnie obserwowały.Egwene nigdy nie przestawało zdumiewać, że Sorilea mogła mieć tak roześmianą uczennicę, podczas gdy Aeron, zawsze miła i pogodna, która nigdy nikomu nie dokuczała, miała taką, która zdawała się wręcz poszukiwać kolejnych reguł, którym należało się podporządkować.- Ja sądzę, że to chodzi o Car’a’carna - oznajmiła Estair najbardziej ponurym z tonów.- Dlaczego tak myślisz? - zapytała nieobecnym głosem Egwene.Nie widziała innego wyjścia, jak całkowicie zrezygnować z wypraw do miasta.Wyjąwszy spotkania z Gawynem, oczywiście; niezależnie od tego, ile ją kosztowało przyznanie się przed sobą, że nie odwoła spotkań z nim dla przyczyny mniej istotnej niźli Nesune oczekująca w „Długim człowieku”.Oznaczało to jednak powrót do praktyki spacerów wokół murów miasta, w chmurach kurzu.Ten ranek stanowił wyjątek, nie miała jednak najmniejszego zamiaru dawać Mądrym powodów dla dalszego odmawiania jej wstępu do Tel’aran’rhiod.Dzisiejszej nocy same jeszcze spotkają się z Aes Sedai z Salidaru, jednak za siedem nocy ona będzie już wśród nich.- O co tym razem chodzi?- Nie słyszałaś? - wykrzyknęła Surandha.Za dwa, trzy dni będzie mogła spotkać się już z Nynaeve i Elayne albo przynajmniej nawiedzać je w ich snach.Spróbować z nimi porozmawiać w każdym razie; nigdy nie można było mieć absolutnej pewności, że osoba, z którą się w ten sposób nawiązywało kontakt, nie uzna tego wyłącznie za zwykły sen.Chyba, że wcześniej nawykła do komunikowania się taką drogą, co jednak z pewnością nie odnosiło się do Nynaeve i Elayne.Jak dotąd zdarzyło im się to przecież tylko raz.W każdym razie na myśl, że w ogóle miałaby starać się je znaleźć, poczuła niepokój
[ Pobierz całość w formacie PDF ]