[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pozwoli pan, że dodam jeszcze jedną do pańskiej kolekcji.Harvey wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki wielkiezdjęcie ukazujące go w chwili, gdy odbiera od królowej nagrodę zazwycięstwo Rosalie w wyścigu króla Jerzego VI i królowej Elżbie-ty.- Podpiszę panu, jeśli pan chce.Nie czekając na odpowiedź złożył zamaszysty podpis, ukośnie nakrólowej.- Dziękuję - powiedział Stephen.- Zapewniam pana, że bę-dę strzegł tej fotografi równie pieczołowicie, jak tamtych.Bardzojestem panu zobowiązany, panie Metcalfe, że znalazł pan czas, abymnie odwiedzić.- To zaszezyt dla mnie być w Oksfordzie, a to stare kolegiumjest tak piękne.Stephen wierzył, że podziw Harveya jest szezery, i stłumił chęćuraczenia go anegdotką o wizycie nieżyjącego już lorda Nuffielda wKolegium Magdaleny.Mimo hojności Nuffielda dla Oksfordu, jegostosunki z uniwersytetem nigdy nie układały się bez zgrzytów.Kie-dy po biesiadzie w kolegium lord Nuffield szykował się do wyjścia,służący podał mu kapelusz.Nuffield zachował się niegrzecznie.-Czy to mój? - zapytał wyniośle.- Tego nie wiem, milordzie-brzmiała replika - ale to ten, w którvm pan przyszedł.Harvey trochę bezradnie wodził wzrokiem po książkach zapełnia-jących półki.Szezęśliwie rozbieżność między czystą matematyką,której były poświęcone, a biochemią, dyscypliną mniemanego pro-fesora Portera, uszła jego uwadze.- Proszę mnie poinstruować, co robimy jutro.- Chętnie - powiedział Stephen.Dlaczego nie? Innych jużpoinstruował w tej materii.- Pozwoli pan, że poproszę o podaniekolacji, a potem przedstawię panu mój plan i zobaczymy, czy bę-dzie panu odpowiadał.- Wszystko sprawi mi radość.Odmłodniałem dziesięć lat odprzyjazdu do Europy.na pewno dzięki operacji.i pobyt w Oks-fordzie to dla mnie wielka frajda.Stephen zwątpił na moment, czy wytrzyma siedem godzin samna sam z Harveyem, ale czego człowiek nie zrobi dla kolejnychz5o ooo dolarów i dla swej reputacji w Zespole.Służba wniosła przystawkę z krewetek.- Mój przysmak - rzekł Harvey.- Skąd pan wiedział?Stephen miał ochotę odpowiedzieć: "Wiem o tobie niemalwszystko", ale zadowolił się stwierdzeniem: - Szezęśliwy traf.Azatem, jeśli spotkamy się jutro o dziesiątej rano, będziemy mogliwziąć udział w uroczystościach uważanych za najciekawsze wyda-rzenie w kalendarzu uniwersyteckim.Zwą się Encaenia.- Co to takiego?- Raz do roku, z końcem trymestru Świętej Trójcy, który jestodpowiednikiem trymestru letniego na uniwersytetach amerykań-skich, obchodzimy uroczyste zakończenie roku akademickiego.Od-bywa się kilka różnych ceremonü, a potem wspaniała garden partyz udziałem kanClerza i wicekanclerza uniwersytetu.Kanclerzem jestbyły premier brytyjski, Harold Macmillan, wicekanclerzem panHabakkuk.Mam nadzieję, że pozna pan ich obu i że zdążymy zewszystkim tak, żeby nie spóźnił się pan do Londynu na siódmąwieczór.- Skąd pan wie, że muszę wrócić przed siódmą?- Uprzedził mnie pan w Ascot.- Stephen umiał teraz kłamaćna zawołanie.Bał się, że jeśli nie odzyskają szybko miliona, zosta-nie zatwardziałym przestępcą.Harveyowi bardzo smakowała kolacja, przy której planowaniuStephen trochę przesadził, bowiem każde danie okazywało się ulu-bioną potrawą gościa.Po kolacji Harvey popił sobie tęgo doskona-łej brandy (7 funtów z5 pensów butelka, pomyślał Stephen) i po-wędrowali przez ciche krużganki Kolegium Magdaleny obok Szko-ły Pieśni.Dźwięki ćwiczonej przez chórzystów mszy Gabrielegodelikatnie drżały w powietrzu.I7z I73- Ojej, że też pozwalacie tak głośno puszczać płyty - rzekłHarvey.Stephen odprowadził gościa do hotelu "Randolph", pokazawszymu po drodze żelazny krzyż na Broad Street przed Kolegium Bal-liola, upamiętniający ponoć miejsce, gdzie w r_56 roku spalono nastosie arcybiskupa Cranmera za herezję.Harvey nie przyznał się, żenigdy nie słyszał o owym duchownym.Stephen rozstał się z Harveyem na schodach hotelu.- Do zobaczenia rano, profesorze.Dziękuję za miły wieczór.- Cała przyjemność po mojej stronie.Wpadnę po pana o dzie-siątej.Dobrej nocy - jutro czeka pana dzień pełen wrażeń.Stephen wrócił do Kolegium Magdaleny i natychmiast zadzwoniłdo Robina.- Wszystko dobrze, ale trochę przesadziłem.Zbyt pieczołowiciedobrałem potrawy i podałem nawet jego ulubioną brandy.Cóż, zato będę jutro ostrożniejszy.Musimy wystrzegać się przesady.Stephen powtórzył to samo Jean-Pierre'owi i Jamesowi, po czymz rozkoszą wyciągnął się na łóżku.Jutro o tej porze będzie mąd-rzejszy, ale czy bogatszy?XVIO piątej rano słońce wyłoniło się zza Cherwell i nieliczni oks-fordczycy, którzy o tej porze już byli na nogach, mogli się jeszczeraz przekonać, dlaczego koneserzy uważają Kolegium Magdalenyza najpiękniejsze w Oksfordzie i Cambridge.Usadowione na brze-gach rzeki, przyciąga wzrok urokiem późnego gotyku angielskiego.Jego mury widziały króla Edwarda VII, księcia Henryka, kardynałaWolseya, Edwarda Gibbona i Oscara Wilde'a.Wszakże Stephen,gdy obudził się rano, nie mógł myśleć o niczym innym poza eduka-cją Harveya Metcalfe'a.Słyszał, jak bije mu serce, i dopiero teraz pojął, co przeżył Robini Jean-Pierre.Wydawało się, że upłynęła wieczność od czasu ichpierwszego spotkania przed trzema miesiącami.Uśmiechnął się namyśl o tym, jak bardzo zbliżył ich wspólny cel przechytrzenia Met-calfe'a.Mimo że Stephen, jak James, zaczynał skrycie podziwiaćtego człowieka, tym bardziej wierzył, że można mu zadać klęskę naobcym dla niego gruncie.Ponad dwie godziny Stephen leżał bez_ ruchu zatopiony w myślach, analizując wciąż od nowa swój plan.Kiedy słońce wyjrzało zza wierzchołka najwyższego drzewa, wstał,, wziął prysznic i ubrał się powoli i z dbałością, pochłonięty myślamio czekającym go dniu.; Ucharakteryzował się pieczołowicie na człowieka starszego opiętnaście lat.Pochłonęło to wiele czasu; zastanawiał się, czy kobie-' ty też tak długo męczą się przed lustrem, by osiągnąć odwrotny: efekt.Założył wspaniałą szkarłatną togę doktora filozofii Uniwersy-; tetu Oksfordzkiego.Rozbawiło go, że w Oksfordzie musiało być_ inaczej.Wszystkie uniwersytety oznaczały ten uniwersalny tytuł.przyznawany za pracę badawczą skrótem Ph.D., Oksford zaś - D.Phil.Przejrzał się w lustrze._ Co jak co, ale ten strój musi olśnić Harveya Metcalfe'a.Ponadto Stephen miał prawo go nosić.Usiadł jeszcze i ostatni; raz przestudiował czerwone dossier.Tyle razy czytał gęsto zapisanestróny, że właściwie znał je już na pamięć._ Nie poszedł na śniadanie.Wywołałby niewątpliwie poruszenie; wśród kolegów wyglądem pięćdziesięciolatka, choć starsi nie do-strzegliby w tym nic nadzwyczajnego.Skierował się na High Street i zagubił w tysiącznym tłumie aka-_ demików, ubranych niczym czternastowieczni arcyb,iskupi.Tego_ osobliwego dnia łatwo było zachować anonimowość.To właśnie, a; ponadto fakt, że Harvey będzie urzeczony niezwykłymi tradycjamistarodawnego uniwersytetu, zdecydowało, że Stephen ten dzień' wybrał na swoją batalię.; Przybył na miejsce za pięć dziesiąta, przywołał jednego z chłop-; ców hotelowych i powiedział mu, że jest profesorem Porterem i żeprzyszedł do pana Metcalfe'a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]