[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cóż z tego, że mu była życzliwa, skoro miał współzawodnika w Boreaszu? Srogi bóg wiatru północnego, nie mogąc zdobyć wzajemności, strącił biedną dziewczynę ze skały.Pitys umarła, a z ciała jej wyrosła pierwsza sosna, drzewo odtąd Panowi poświęcone.Aby zapomnieć o swych cierpieniach, kozłonogi bożek ruszył w podróż.Zaciągnął się do orszaku Dionizosa i z nim przewędrował świat.Zaczem wrócił do ojczystej Arkadii.W swoich górach czuł się prawdziwym panem.Wieczorem, po łowach, kładł się nad brzegiem potoku i grał na fujarce.Żaden ptak nie mógł dorównać słodkiej melodii tego instrumentu, w którym płakała smutna dusza nimfy Syrinks.Gdy grał, zbiegały z gór mgliste boginki, śpiewały lub wziąwszy się za ręce tańczyły na leśnych polanach przy świetle księżyca.Wtedy pasterze budzili się w swoich schroniskach i słuchali w milczeniu muzyki rozkochanego boga.Nasz Asnyk, patrząc na piękny fresk pompejański, taką miał wizję kozłonogiego bożka:Na głazie zarośniętym jedwabistą pleśnią,W cieniu starych kasztanów siedzi Pan rogaty,Ucieszne bóstwo lasów, i weselną pieśniąWypełnia rozbawione, szalejące światy.Kosmate koźle nogi podwinął pod siebieI, uwieńczon różami, w flet zawzięcie dmucha,A śpiew płynie po ziemi, po wodzie i niebieI kwili, wzdycha, pieści i miłośnie grucha,Aż sam Pan, upojony własnych brzmień słodyczą,Twarz przekrzywia podziwem i muska swą brodąPatrząc się jak artysta z miną tajemnicząNa pląsające nimfy, nadobne i młode.Te, przywabione pieśnią, wybiegły z ukryciaI tańczą lotną stopą po miękkiej murawie.Otaczali go czcią pasterze.Składali mu na obiaty miód i mleko kozie.Bali go się jak ognia.Nabożnie przestrzegali spoczynku południowego, który jest “godziną Pana".Wtedy gorąco jest największe.Powietrze, nawet w lesie, jest parne i sosny ronią woń żywiczną.Wiatr nie wieje i las staje nieruchomy.Liście zwieszają się na drzewach senne i omdlałe.Ptaki milkną, czyni się wielka, święta cichość.Pan wypoczywa w cieniu i nie lubi, żeby mu zakłócać sen głośnym krzykiem, śpiewem lub graniem.Wtedy wstaje zły i rozsiewa “strach paniczny", tak że pasterze umykają goniąc przed sobą spłoszone trzody, które spadają ze śliskich ścieżek górskich w przepaście.Niekiedy szerzył popłoch w szeregach nieprzyjaciół i Ateńczycy przypisywali swoje zwycięstwo pod Maratonem pomocy Pana, który zmusił Persów do ucieczki.Z wdzięczności wystawili mu kapliczkę na północnym stoku Akropolis.Do większego znaczenia doszedł Pan dopiero w czasach po Aleksandrze Wielkim, albowiem wtedy mieszkańcy wielkich miast zapłonęli nagłą miłością i tęsknotą do życia pasterskiego i na tle tych uczuć rozwinęła się poezja sielankowa.Idylliczne życie Arkadii wydało się nerwowym i zmęczonym ludziom ówczesnym stanem dziwnej błogości i wśród pochwał “szczęśliwej" Arkadii zaczęto śpiewać chwałę Pana jako boga pasterzy i ich życia bez trosk.Mniej więcej około tego czasu uległo zmianie samo pojęcie Pana.Filozofowie, na podstawie błędnej etymologii, tłumaczyli imię “Pan" jako wszechświat i widzieli w nim jakieś bóstwo rozlane w całej przyrodzie, twórcę i władcę wszechrzeczy.Za panowania cesarza Tyberiusza (14—32 r.n.e.) krążyła w świecie rzymskim dziwna opowieść.Oto pewne towarzystwo jechało z Grecji do Italii, gdy wtem nastąpiła przerwa w podróży wskutek nagłej ciszy morskiej.Po wieczerzy pasażerowie pili, zabawiali się, a kiedy już mieli iść spać, z głębi wyspy ozwał się potężny głos, który wołał po imieniu Tammuza sternika.Tammuz odpowiedział na wołanie dopiero za trzecim razem i wtedy otrzymał od tajemniczego głosu rozkaz, by skoro okręt przyjedzie w naznaczone miejsce, obwieścił, że wielki Pan umarł.Kiedy okręt zbliżył się do tego miejsca, Tammuz zakrzyknął z całych sił: “Wielki Pan umarł!" Na te słowa ze wszystkich stron ozwały się skargi i jęki przeraźliwe.Wszyscy obecni na okręcie byli świadkami tego zdarzenia.Wieść o nim szybko doszła do Rzymu.Cesarz Tyberiusz kazał sprowadzić owego Tammuza, a po rozmowie z nim zebrał uczonych filozofów, aby zasięgnąć ich opinii.Wszyscy byli zdania, że chyba w istocie umarł wielki bóg lasów.W wiekach średnich uważano go za demona i postać jego dała początek znanym wyobrażeniom diabłów.Przedstawiali go bowiem Grecy z brodą, o nogach kosmatych, zakończonych rozszczepionymi kopytkami, o uszach spiczastych, z zakrzywionymi rogami na głowie.SylenySyleny były to pierwotnie bóstwa rzek i źródeł, czczone w Azji Mniejszej u Jończyków i Frygów, którzy je przedstawiali pod postacią pół koni i pół ludzi.Ów Marsjas, który tak nędznie skończył, wdawszy się w spór z Apollinem, był jednym z tych jońsko-frygijskich sylenów.Na kontynencie greckim, zwłaszcza w Atenach, sylenowie przyłączyli się do orszaku Dionizosa i tu zmienili nieco swój wygląd, przede wszystkim na bardziej ludzki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]