Home HomeDicker Joel Prawda o sprawie Harry'ego QuebertaHarry Harrison Zlote lata Stalowego Szczura (SHarry Eric L Strzec i bronic (SCAN dal 714)Harry Harrison Stalowy Szczur idzie do wojskaHarry Harrison Stalowy Szczur Spiewa BlesaHarry Harrison Stalowy Szczur Spiewa BluesaHarry Harrison Zlote lata Stalowego SzczuraGrisham John WspólnikAnne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)Pierce Tamora Krag Magii [Tam Ksiega Daji
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bibliotekag2.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    . Nieraz sobie myślałem, co z nim się stało!Harry rozglądał się po jasno oświetlonej ziemi w poszukiwaniu pająków, alewszystkie pouciekały przed blaskiem reflektorów. Straciliśmy ślad  powiedział. Chodz, musimy je odnalezć.Ron milczał.Nie poruszał się.Oczy miał utkwione w jakiś punkt znajdują-cy się z dziesięć stóp nad ziemią, tuż za Harrym.Na jego twarzy zastygł wyrazprzerażenia.Harry nie zdążył nawet się obrócić.Rozległ się dziwny klekot i nagle poczuł,że coś długiego i włochatego chwyta go za pas i unosi, tak że zawisł głową w dół.Zaczął się wyrywać i wierzgać, ogarnięty śmiertelnym strachem, znowu usłyszałzłowieszcze klikanie i zobaczył, jak nogi Rona również odrywają się od ziemi.W następnej chwili coś pociągnęło go w ciemność między drzewami.Kieł za-skomlał i zaszczekał rozpaczliwie.Wisząc głową w dół, Harry spostrzegł, że to, co go wlokło w mroczny gąszcz,posuwało się na sześciu niezwykle długich, włochatych nogach, z których dwieprzednie trzymały go mocno pod parą lśniących czarnych szczypców.Za sobąsłyszał przedzierające się przez krzaki podobne stworzenie, niewątpliwie taszczą-ce Rona.Potwory kierowały się ku samemu sercu lasu.Harry słyszał Kła, któryusiłował się uwolnić z uścisku trzeciego potwora, warcząc i skamląc, ale sam niebył w stanie nawet pisnąć, bo wszystko wskazywało, że głos zostawił przy samo-chodzie na polance.Nie miał pojęcia, jak długo znajdował się w uścisku włochatych odnóży.Wie-dział tylko, że nagle ciemność nieco zbladła i że zasłane zeschłymi liśćmi podłożelasu roi się od pająków.Wyciągając szyję to tu, to tam, zobaczył, że są na skrajuolbrzymiej zapadliny wolnej od drzew.Wkrótce gwiazdy oświetliły najstraszniej-szą scenę, jaką kiedykolwiek widział w życiu.Pająki.Nie małe pajączki, jak te, które mrowiły się po liściach.Pająki wielko-ści koni pociągowych, z ośmioma ślepiami, ośmioma nogami, czarne, włochate,gigantyczne.Ten, który go niósł, wlazł do jaru i pomknął w dół zbocza, ku po-łyskującej mglisto tulei utkanej z pajęczyny.Zewsząd zbiegały się inne potwory,klekocąc szczypcami na widok jego zdobyczy.Pająk puścił go i Harry wylądował na czworakach.Ron i Kieł upadli koło178 niego.Kieł już nie skamlał, skulił się tam, gdzie upadł.Ron wyglądał dokładnietak, jak Harry się czuł.Usta miał otwarte, jakby krzyczał, a oczy wyłaziły muz orbit.Harry zdał sobie nagle sprawę, że pająk, który go tu przyniósł, coś mówi.Trudno go było zrozumieć, bo po każdym słowie klekotał szczypcami. Aragog!  zawołał. Aragog!Z tulejowatej mglistej sieci wyłonił się powoli pająk wielkości młodego słonia.Włosy na tułowiu i nogach przyprószone miał siwizną, a oczy mlecznobiałe.Byłślepy. Co to jest?  zapytał, klikając szybko szczypcami. Ludzie  odklekotał pająk, który przy wlókł Harry ego. Czy to Hagrid?  zapytał Aragog, zbliżając się i przewracając mlecznymioczami. Obcy  odklikał pająk, który przyniósł Rona. Zabijcie ich  powiedział Aragog, wyraznie rozdrażniony. Spałem. Jesteśmy przyjaciółmi Hagrida!  krzyknął Harry.Serce uwięzło mu w gardle i tłukło się tam, jakby chciało odzyskać wolność.Klik, klik, klik, zaklekotały szczypce pająków zgromadzonych na dnie dziury. Hagrid nigdy nie przysyłał nam tu ludzi  powiedział wolno Aragog. Hagrid ma kłopoty  rzekł Harry, z trudem łapiąc oddech. Właśniedlatego przyszliśmy. Kłopoty?  powtórzył sędziwy pająk i Harry dosłyszał troskę w klekociejego szczypców. Ale dlaczego przysłał was?Harry pomyślał, że dobrze byłoby wstać, ale uznał, że lepiej nie próbować, bonogi mogą odmówić mu posłuszeństwa.Przemówił więc z ziemi, tak spokojnie,jak potrafił: Tam, w szkole, myślą, że Hagrid wypuścił.e.e.coś na uczniów.Zabrali go do Azkabanu.Aragog zaklikał wściekle szczypcami, co podchwyciły wszystkie pająki zgro-madzone na dnie jamy; zabrzmiało to jak aplauz, tyle że aplauz zwykle nie spra-wiał, że Harry emu robiło się niedobrze ze strachu. Ale to było przed wieloma laty  powiedział Aragog. Wiele lat temu.Dobrze to pamiętam.Dlatego wyrzucili go ze szkoły.Myśleli, że to ja jestempotworem mieszkającym w lochu, który nazywają Komnatą Tajemnic.Myśleli,że Hagrid otworzył Komnatę i uwolnił mnie. A ty.ty nie wyszedłeś z Komnaty Tajemnic?  zapytał Harry, któryczuł, jak pot ścieka mu powoli po czole. Ja?!  zaklikał ze złością Aragog. Ja nie urodziłem się w zamku.Po-chodzę z dalekiego kraju.Pewien podróżnik dał mnie Hagridowi, kiedy byłemjajkiem.Hagrid był wtedy jeszcze chłopcem, ale dbał o mnie, ukrył mnie w ko-mórce w zamku, żywił resztkami ze stołu.Hagrid to mój dobry przyjaciel, to179 dobry człowiek.Kiedy dowiedziano się o moim istnieniu i oskarżono o zabicietej dziewczynki, Hagrid mnie ocalił.Odtąd zamieszkałem tutaj, w lesie, a Hagridwciąż mnie odwiedza.Znalazł mi nawet żonę, Mosag, i sam widzisz, jak rozrosłasię nasza rodzina.Dzięki dobroci Hagrida.Harry zebrał w sobie resztki odwagi. Więc nigdy.nigdy nikogo nie zaatakowałeś? Nigdy.Byłoby to zgodne z moim instynktem, ale z szacunku do Hagridanigdy nie zrobiłem krzywdy człowiekowi.Ciało tej dziewczynki znaleziono w ła-zience, a ja nigdy nie opuściłem komórki, w której wyrosłem.My, pająki, lubimyciemność i spokój. Ale.Wiesz, kto zabił tę dziewczynkę?  zapytał Harry. Bo cokolwiekto było, wróciło i znowu napada na ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •