Home HomeFrank J. Williams, William D. Pederson Lincoln Lessons, Reflections on America's Greatest Leader (2009)Frank Cass Britain and Ballistic Missile 1942 2002Brian Herbert & Kevin J. Anderson Dune House HarkonnenDikotter Frank Wielki głódSwieci W Dziejach Narodu Polskidolęga mostowicz tadeusz znachor. profesor wilczur (2)Robert Ludlum 3. Ultimatum Bourne'aScott Justin Poscig na oceanie (SCAN dal 805Alistair Maclean Tabor (6)Harman Andrew 666 stopni Fahrenheita
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tgshydraulik.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Czytali już w kehlu ten dokument, zwany "Manifestem Atrydzkim".Całą noc rozmyślali nad jego przesłaniem.Teraz mieli się wypowiedzieć.Waff położył dokument na kolanach.- Proponuję rozpowszechnić te słowa - powiedział.- Bez żadnych zmian? - zapytał Mirlat, najbliższy z nich wszy­stkich stadium przemiany w gholę.Mirlat bez wątpienia ostrzył sobie zęby na godność Abdla i Mahaja.Waff wbił wzrok w potężne szczęki doradcy.Zgrubiała w ciągu stuleci chrząstkowa narośl świadczyła o sędziwym wieku tego ciała.- Co do słowa - powiedział Waff.- To ryzyko - stwierdził Mirlat.Waff zwrócił głowę na bok, ukazując doradcom swój dziecinny profil na tle fontanny."Ręka Boża mnie wspiera" - pomyślał.Niebo miało kolor polerowanego kamelianu, jak gdyby Bandalong, najstarsze miasto na Tleilaxie, zbudowane zostało pod giganty­czną kopułą; taką jak te, które chroniły pionierów na niegościnnych planetach.Waff odwrócił ku doradcom niewzruszoną twarz.- Nam to nie zagraża - rzekł.- To kwestia zapatrywań - skontrował Mirlat.- A więc rozważmy zapatrywania - zgodził się Waff.- Czy musi­my obawiać się Ix albo Mówiących-do-Ryb? Z pewnością nie.Znaj­dują się w naszych rękach, choć jeszcze o tym nie wiedzą.Waff odczekał chwilę dla wzmocnienia efektu swych słów.Wszyscy obecni wiedzieli, że na najwyższych urzędach Ix i Mó­wiących-do-Ryb zasiadali Tancerze Oblicza nowej generacji.Doty­chczas nie wykryto zamiany.- Gildia nie wystąpi przeciwko nam, a nawet nie ośmieli się protestować.Jesteśmy dla nich jedynym pewnym źródłem melanżu - ciągnął Waff.- A co z powracającymi Czcigodnymi Macierzami? - zagadnął Mirlat.- Zajmiemy się nimi, kiedy zajdzie potrzeba - odparł Waff.- Pomogą nam potomkowie naszego ludu, którzy dobrowolnie wzięli udział w Rozproszeniu.- Pora wydaje się sposobna - mruknął jeden z doradców.Był to Torg Młodszy."Dobrze" - pomyślał Waff.Ten głos ma już za sobą.- A Bene Gesserit? - warknął Mirlat.- Myślę, że Czcigodne Macierze usuną je z naszej drogi.Już teraz szczerzą na siebie zęby.- A jeśli ujawni się autor tego manifestu? - nie ustępował Mirlat.- Co wtedy?Kilka głów skinęło potakująco.Waff odnotował je w pamięci.Tych ludzi trzeba przeciągnąć na swoją stronę.- W dzisiejszych czasach niebezpiecznie jest nosić nazwisko Atrydy - zauważył.- Może wszędzie oprócz Gammu - odparował Mirlat.- A to na­zwisko widnieje pod tym dokumentem!"Jakie to dziwne" - pomyślał Waff.Przedstawiciel KHOAM na konferencji powindahów, tej samej, która zmusiła Waffa do opuszcze­nia Wewnętrznych Planet, kładł nacisk na tę właśnie kwestię.Ale wię­kszość pracowników KHOAM stanowili potajemni ateiści, dla których każda religia była podejrzana.A Atrydzi z pewnością byli reli­gijną potęgą.Niepokoje KHOAM były nieomal namacalne.Waff pokrótce zrelacjonował stanowisko KHOAM.- Ten najemnik, niech piekło pochłonie jego bezbożną duszę, ma rację - upierał się Mirlat.- To zdradziecki dokument."Trzeba będzie ukrócić Mirlata" - pomyślał Waff.Podniósł mani­fest z kolan i przeczytał na głos pierwsze zdanie:- "Na początku było słowo, a słowo było Bogiem".- Cytat wprost z Biblii Protestancko-Katolickiej - wzruszył ra­mionami MirlatZatroskane twarze ponownie skłoniły się potakująco.- Sugerujesz, że wśród powidahów są tacy, którzy podejrzewają istnienie Szariatu i maszejków? - Waff ukazał ostro zakończone kły w zdawkowym uśmiechu.Należało powiedzieć to głośno, przypomnieć słuchaczom, że tylko tutaj, wśród elity Tleilaxan, słowa pradawnego języka przechowały się nienaruszone.Czyżby Mirlat lub ktokolwiek inny bał się, że słowa Atrydów odciągną Szariat od prawdziwej wiary?Zadał to pytanie otwarcie.Odpowiedziały mu zasępione spojrzenia.- Czy ktoś spośród was uważa - spytał - że choć jeden powindah wie, jak posługujemy się językiem Boga?"Macie! Zastanówcie się nad tym!"Każdy z nich raz za razem powoływany był do życia w nowym ciele gholi.Ta Rada zapewniła sobie dosłowną trwałość, niedostępną nikomu innemu.Mirlat na własne oczy widział Proroka.Scytalus roz­mawiał z samym Muad'Dibem! Nauczywszy się, jak odrodzić ciało, a zachować wspomnienia, przekazali tę wiedzę w ręce jednego rządu, ograniczając zasięg jej wykorzystania, by nie stała się dobrem po­wszechnym.Tylko wiedźmy dysponowały podobnym zasobem doświadczeń, do których mogły sięgać.Poruszały się jednak z trwożną przezornością, sparaliżowane obawą, że mogłyby stworzyć następne­go Kwisatz Haderach!Waff wyjaśnił to radzie i dodał:- Nadszedł czas działania.Nikt nie wyraził sprzeciwu.- Manifest ma jednego autora - rzekł Waff.- Wszystkie analizy to potwierdzają.Mirlat?- Napisała go jedna osoba i jest ona rzeczywiście Atryda.Co do tego nie ma wątpliwości - zgodził się Mirlat.- Wszyscy uczestnicy konferencji powindahów byli tego samego zdania - ciągnął Waff.- Nawet gildiański Nawigator trzeciego sto­pnia.- Ale ta jedna osoba stworzyła coś, co wyzwala gwałtowne re­akcje w krańcowo różnych społeczeństwach.- Czy kiedykolwiek kwestionowaliśmy destrukcyjny talent Atry­dów? Kiedy pokazano mi ten dokument, wiedziałem, że to Bóg daje nam znak.- Czy wiedźmy nadal nie przyznają się do autorstwa? - wtrącił się Torg Młodszy."Czujny i gorliwy" - pomyślał Waff.- Ten manifest podważa każdą religię powindahów - powiedział.- Każda wiara, z wyjątkiem naszej, w jego świetle wydaje się prze­brzmiała.- I o to właśnie chodzi! - podskoczył Mirlat.- Ale tylko my o tym wiemy - uciął Waff.- Kto jeszcze choć przez mgłę podejrzewa istnienie Szariatu?- Gildia.- Nigdy tego nie ujawniła i nigdy się nie ośmieli.Wie, jaka byłaby nasza odpowiedź.Waff podniósł do oczu plik kartek i przeczytał:- "Nasz wszechświat przenikają siły obce naszemu pojmowaniu.Widzimy ich cienie, gdy padają na ekran dostępny zmysłom, lecz ich nie rozumiemy."- Ten Atryda, który to pisał, wie o Szariacie - mruknął Mirlat.Waff puścił to mimo uszu i czytał dalej:- "Zrozumienie wymaga słów.A nie wszystko da się wyrazić słowami.Są rzeczy, które można jedynie przeżywać w milczeniu."Waff ostrożnie złożył dokument na kolanach, jak gdyby trzymał świętą relikwię.Odezwał się cicho, tak cicho, że słuchacze nachylili się ku niemu, a niektórzy nawet przyłożyli dłonie do uszu.- Te słowa znaczą, że wszechświat jest magiczny.Mówią, że wszelkie przybierane przez niego kształty są płynne i podległe magi­cznym przemianom.Do tego wniosku prowadzi nas nieuchronnie wiedza.Stawia nas na drodze, z której nie sposób zboczyć.Przerwał, by jego słowa głębiej zapadły w umysły słuchaczy.- Dla rakiańskiego kapłana Podzielonego Boga czy innego szar­latana powindahów ta prawda jest nie do przyjęcia - ciągnął.- Tylko my ją znamy, bo nasz Bóg jest magicznym Bogiem, a my mówimy jego językiem.- Będą nas oskarżać o napisanie tego.- zaczął Mirlat, ale w tej samej chwili przerwał i potrząsnął głową.- Nie! Już wiem.Rozu­miem, co masz na myśli.Waff milczał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •