Home HomeAlistair Maclean Szatanski Wirus poprawiony v 1 (2)Alistair Maclean Szatanski Wirus poprawionyAlistair Maclean Lalka na lancuchu 1 z 2 (2)Alistair Maclean Pociag SmierciAlistair Maclean Pociag Smierci (3)Alistair MacLean HMS UlissesAlistair MacLean HMS Ulisses (2)Alistair MacLean HMS Ulisses (3)King Stephen Mroczna wieza I. Roland (SCAN dKeyes Marian Czarujący mężczyzna
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Korytarz był pusty, a drzwi prowadzące do sypialni zamknięte na dwie solidne zasu­wy.Odsunął je i wszedł.Przez chwilę nic nie widział.Wewnątrz panowały ciemności, ponie­waż okna były szczelnie zasłonięte ciężkimi kotarami.Gdy zorientował się, gdzie jest najbliższe okno, podszedł do niego i odsunął story.W sypialni znajdowały się trzy łóżka, co dostrzegł już ostatniej nocy.Leżeli na nich, jak wówczas, trzej mężczyźni.Tyle że wtedy było to zrozumiałe -- łóżka służą do spania, a najwłaściwszą do tego porą jest noc.Mimo że teraz było wczesne popołudnie, Bowman nie był specjalnie zaskoczony, że posłania są zajęte.Prawdę mówiąc, spodzie­wał się tego.Wszyscy trzej nie spali, toteż unieśli się na łokciach i oślepieni dzien­nym światłem, gwałtownie mrugali.Bowman bez słowa podszedł do leżącego najniżej i ujął jego prawą rękę.Była przykuta kajdankami do pierścienia przymocowanego do przedniej ściany wozu, podobnie jak mężczyzny zajmującego środkowe łóżko.Zaoszczędził więc sobie trudu sprawdzania trzeciego, cofnął się o dwa kroki i przyjrzał się więźniom uważnie, po czym powiedział:- Hrabia le Hobenaut, mąż Marii le Hobenaut, pan Tangevec, mąż Sary Tangevec, trzeciego z panów nie znam.Z kim mam przyjemność? Pytanie było skierowane do dystyngowanie wyglądającego mężczyz­ny w średnim wieku, który zajmował dolne posłanie.- Nazywam się Daymel.- Jest pan ojcem Tiny?- Tak - przyznał zapytany z miną świadczącą, iż ma pytającego za kata, nie za wybawcę.- Kim pan jest, na litość boską?- Nazywam się Bowman.Neil Bowman i przybyłem, by was stąd zabrać.- Nie wiem, kim pan jest - odezwał się leżący na środkowym łóż­ku, także niezbyt uszczęśliwiony pojawieniem się Bowmana.- I praw­dę mówiąc, nie obchodzi mnie to.Niech się pan stąd wynosi, na miłość boską, i to zaraz, gdyż inaczej to będzie śmierć dla nas wszystkich.- Jest pan hrabią le Hobenaut? - upewnił się Bowman.- Doskona­le.Słyszał pan, co się przytrafiło pańskiemu szwagrowi, Aleksandrowi? - A co miało mu się przytrafić? - spytał Hobenaut z dziwną miesza­niną podejrzliwości i rezygnacji w głosie.- Nie żyje.Czerda go zabił.- Co za bzdury pan wygaduje? Aleksander nie żyje? Przecież Czer­da dał nam słowo.- - Wierzy mu pan? - przerwał zdziwiony Bowman.- Naturalnie.Czerda ma zbyt wiele do stracenia.- Wy też mu wierzycie? - Bowman przerwał mu ponownie, a wi­dząc potakujące skinienia pozostałych więźniów, dodał: - Człowiek, który wierzy mordercy jest głupcem.Wy wszyscy nimi jesteście.Alek­sander jest martwy - znalazłem jego grób i jego ciało.Jeśli uważacie,że kłamię, powiedzcie Czerdzie, że chcecie się zobaczyć z chłopakiem.Może pan, panie Daymel, przy okazji poprosić go, by przyszła pańska córka.- Ona nie.nie.- Nie jest martwa, jeśli o to panu chodzi.Nie ma tylko skóry na plecach, gdyż skatowano ją szpicrutą.Dlaczego? Z tego samego powo­du, z którego zginął Aleksander: oboje próbowali komuś coś przeka­zać, jakąś wiadomość.Co to była za wiadomość?- Błagam pana, Bowman - le Hobenaut był niemal przerażony.­Proszę nas zostawić.- Dlaczego się o nie tak boicie? I dlaczego one tak się boją o was? I proszę się nie powtarzać: nie odejdę stąd, dopóki się nie dowiem tego, co chcę wiedzieć.- Tego akurat już nigdy się nie dowiesz - rozległ się z tyłu głos Czerdy.Bowman odwrócił się powoli, ponieważ teraz pośpiech i tak by mu nic nie dał.Po wstrząsie, jaki przeżył, na jego twarzy nie było §ladu.Za to Czerda stojący w drzwiach z wyposażonym w tłumik pistoletem ani Masaine z nożem w ręku tuż za nim nawet nie próbowali ukrywać prze­pełniającego ich uczucia zadowolenia; obaj uśmiechali się złowrogo.Czerda skinął głową i Masaine sprawdził kajdanki więźniów.- Nie grzebał przy nich - zameldował Masaine.- Pewnie był zajęty wyjaśnianiem, jaki z niego cwaniak - Czerda dosłownie promieniował zadowoleniem.- A w rzeczywistości złapanie cię było dziecinnie proste.Jesteś głupi, Bowman: sześćset szwajcars­kich funtów napiwku zwraca uwagę sprzedawcy.Powiem ci w zaufaniu, że ledwie się powstrzymałem, by ci się nie roześmiać w nos na trybu­nach, gdy udawałem, że cię szukam.Ale to zepsułoby całą zabawę, prawda? A tak na marginesie, byłeś rozpoznany, zanim wszedłeś na trybuny, ty durniu!- Mogłeś powiedzieć o tym Macy - mruknął Bowman.- Mogłem, ale Maca niestety nie jest zbyt dobrym aktorem - w gło­sie Czerdy zabrzmiał szczery żal.- Nie sądzę, żeby potrafił przekonu­jąco udawać, że się bije na serio.Gdybyśmy natomiast nie zostawili strażnika, mógłby§ zacząć coś podejrzewać.No, koniec zabawy.Osiemdziesiąt tysięcy franków, Bowman.- Nie noszę takich głupich groszy przy sobie.- Dawaj moje pieniądze! - Czerda przestał się uśmiechać i wyciąg­nął lewą rękę.Bowman przyjrzał mu się z namysłem.- Skąd ktoś taki jak ty ma osiemdziesiąt tysięcy franków.- mru­knął.Czerda niespodziewanie się uśmiechnął, zrobił krok i wbił tłumik pistoletu w splot słoneczny Bowmana, po czym z satysfakcją obserwo­wał, jak ten zgiął się z bólu.117- Wolałbym dać ci w pysk - wyjaśnił Cygan - tak jak ty mnie, ale chwilowo wolę, żebyś nie miał ran na twarzy.Forsa, Bowman!- Zgubiłem - wycharczał Bowman, prostując się z trudem.- Co zrobiłeś?- Miałem dziurawą kieszeń.Czerda już się nie uśmiechał - był wściekły.Z ledwością powstrzy­mał się od uderzenia Bowmana kolbą i warknął:- Znajdziesz je w ciągu dziesięciu minut.Przekonasz się.Zielony rolls-royce zwolnił, zbliżając się do Mas de Lavignolle.Ksią­żę, nadal osłaniany przez Lilę parasolem, obserwował uważnie okolicę.- Tabor Czerdy - mruknął - dziwne.Co też w Mas de Lavignollemoże być interesującego dla naszego przyjaciela Czerdy? Człowiek taki jak on nie robi niczego bez powodu, zresztą niewątpliwie z przyje­mnością się ze mną podzieli tymi powodami.Co się stało, moja droga? - Popatrz - zawołała Lila.- Spójrz tam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •