Home HomeMACLEAN TABORAlex Joe Smierc mowi w moim imieniuHarry Harrison Planeta Smierci 2Carolyn Hart Smierc na zadanieAnne McCaffrey Sen Jak Smierc (4)Watson Ian Lowca SmierciChristie Agatha Zakonczeniem jest smiercReichs Kathy Dzien smierciPoradnik Fotografii CyfrowejSaramago Jose Baltazar i Blimunda
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .— Jest pani intrygującą osobą.Dziś rano potajemnie przekazuje mi pani notatkę, bym panią zaprosił na kolację.Teraz twierdzi pani, że tak naprawdę wcale nie jestem dziennikarzem, chociaż moje listy uwierzytelniające zostały dokładnie sprawdzone przez dyrektora pani zakładów, zanim zezwolił mi zbliżyć się do nich.Czuję się jakbym rozpadał się we własnych oczach.Gdy wieczór dobiegnie końca nie będę wiedział kim jestem i co robię.Czy pani nie pracuje czasami dla KGB?Zignorowała jego umiarkowany sarkazm.— Gdyby pan pracował dla Times'a to powinien pan znać Johna.Pisze dla nich codziennie na temat show-businessu.Jest typowym ekstrawertykiem, zna wszystkich i wszyscy znają jego.— Spostrzegła zwątpienie w jego oczach — Gdy dowiedziałam się, że pan przyjeżdża, zrobiłam dyskretny wywiad na pana temat w gazecie.John nigdy o panu nie słyszał.Przestała mówić, gdy kelner zbliżył się i podał zamówione dania, po czym podjęła rozmowę ponownie po jego odejściu.— Pan prawdopodobnie sądzi, że ja to wszystko zmyślam.Jeśli pan chce możemy zatelefonować do Johna, będzie pewnie robić ostatnie poprawki do swojej kolumny do jutrzejszego porannego numeru.Może pan z nim sam porozmawiać.Whitlock wpatrywał się w talerz, apetyt nagle go opuścił.— Do tego, gdyby pan naprawdę był dziennikarzem, wiedziałby pan, co naprawdę oznacza słowo “Stinger".A pan nie wie.“Stinger" to nie jest po prostu dziennikarz bez etatu, współpracujący z różnymi gazetami — to jest korespondent ulokowany gdzieś poza siedzibą pisma, którego kontakty na miejscu dają mu przewagę w zdobywaniu informacji, nad reporterem wysyłanym bezpośrednio z redakcji pisma.— A skąd pani wie tyle o dziennikarstwie?— Chodziłam z Johnem na randki, gdy przebywał w Berlinie.Miał być korespondentem zagranicznym pisma, lecz zamiast gromadzić codziennie korespondencje jak inni dziennikarze, został opętany polowaniem na tak zwanych szpiegów i spędzał większość czasu podróżując między Wschodnimi i Zachodnimi Niemcami w nadziei, że natknie się na jakąś bombową sensację.— I natknął się?Położyła dłoń na ustach, starając się nie śmiać z pełnymi ustami.— Przepraszam — powiedziała po przełknięciu.— Opublikował całą historię, ze zdjęciami, które miały dowieść jej prawdziwości, o tym, jak amerykański generał wręczał podobno dokumenty pięknej agentce KGB na moście Kennediego w Hamburgu.Agentka KGB okazała się być dziwką z Reeperbahnu a dokumenty setkami marek za wyświadczoną usługę.Johna ściągnięto z powrotem do Nowego Jorku, gdzie dostał do dyspozycji kolumnę, poświęconą show-businessowi, dla uchronienia przed popełnieniem dalszych głupstw.Whitlock uśmiechnął się grzecznie.Ciągle jeszcze kręciło mu się w głowie na myśl o tym, w jaki sposób, krok za krokiem, rozszyfrowała historyjkę mającą dać mu osłonę — tak, że w końcu nic nie był w stanie ukryć.Nic takiego nigdy nie zdarzyło się w UNACO.Czuł się upokorzony.Został rozszyfrowany przez ładną buzię, czy raczej przez to, co się za nią znajdowało.Gdy patrzył jak jadła, uświadamiał sobie, co należałoby zrobić, gdyby zamierzała go publicznie zdemaskować.Sięgnął ręką w kierunku zawieszonego na ramieniu browninga MK 2.— Najbardziej ciekawi mnie, w jaki sposób udało się panu uzyskać zgodę kogoś takiego, jak wydawca New York Times'a, na poparcie wymyślonej przez pana historyjki?Mógłby odpowiedzieć jej jednym słowem.Philpot.Miał ukryte podejrzenie, że Philpot zatrudniał pracowników, których jedynym zadaniem było wygrzebywanie różnych niedyskrecji personalnych o osobach, które mogłyby być przydatne dla UNACO.Wykorzystywał później te niedyskrecje dla różnych form szantażu, uzyskując w ten sposób to, czego potrzebował.Była to tylko jego teoria, ale zawsze był zdumiony — podobnie jak i inni agenci — w jaki sposób Philpot mógł stwarzać tak solidną dokumentację dla fałszywych historii, stanowiących osłonę ich działalności i to w tak krótkim czasie.Solidną, to prawda, ale tylko do dzisiaj.— Czy nie smakuje panu Sauerbraten? — Franz zapytał z niepokojem spoglądając nad ramieniem Whitlocka — prawie jej pan nie tknął.— Przeciwnie, moje gratulacje dla szefa kuchni.To tylko lekki atak niestrawności — spojrzał na Karen — nadkwasota, jak sądzę.— Może mógłbym coś na to panu dać?— Nie, dziękuję, proszę po prostu zabrać talerz.— A może chciałby pan zjeść coś innego — zapytał Franz, zabierając talerz z ociąganiem.— Kawę i koniak — szybko powiedziała Karen.— Dwa razy? — zapytał Franz.Whitlock przytaknął.Poczekała, aż zostaną sami, położyła łokcie na stole, opierając podbródek na dłoniach.— Wiem, jak pan musi się czuć, ale ja chciałam się upewnić, czy nie jest pan czasem dziennikarzem polującym na jakiś temat.— Mam nadzieję, że jest pani zadowolona.— Jestem zadowolona, że nie jest pan dziennikarzem.Nie wiem, dla kogo pan tak naprawdę pracuje, ale musi to być bardzo wpływowa organizacja, jeśli omotała wydawcę New York Times'a.Gdy podano kawę i koniak, sięgnęła do torebki, wyjęła złożoną kartkę papieru i wręczyła mu ją.— Co to jest? — zapytał, biorąc od niej kartkę.— Proszę spojrzeć.Rozłożył papier.Był to powiększony rysunek miniaturowego mikrofonu, znakomicie odtworzonego, który w rzeczywistości nie był większy od kostki cukru.— Podsłuch.Co to ma wspólnego ze mną?— Ten mikrofon był przyczepiony pod moim biurkiem.Znalazłam go przypadkiem, kilka miesięcy temu.Z tego powodu podałam panu właśnie dziś rano kartkę.Musiałam z panem pomówić całkiem swobodnie.Potarła policzek, opuściła ręce a jej oczy napełniły się łzami.— Jest pan moją ostatnią nadzieją, C.W.Podał jej chustkę do nosa z górnej kieszeni marynarki i obserwował uważnie, gdy wycierała oczy.Zniknęła gdzieś śmiała, pewna siebie kobieta, a na jej miejscu było niepewne, zatrwożone dziecko.Albo naprawdę była uczciwa, albo diabelnie dobrze grała.Postanowił to wyjaśnić.— Przepraszam — powiedziała, ściskając w rękach chustkę — jestem taka bezradna.— Chce pani o tym rozmawiać? Trzymając w dłoniach filiżankę kawy spojrzała mu prosto w oczy.— Zna pan oczywiście określenie “manko".Pochylił się z uwagą.— Chodzi o niewyjaśniony niedobór w magazynie?— Tak, jest to różnica między zapisami w księdze inwentarzowej, a tym, co rzeczywiście znajduje się w magazynie.— O czym właściwie pani mówi?— Że zniknął materiał nuklearny, bez żadnego odzwierciedlenia tego w ewidencji magazynowej.— Czy zgłosiła pani odpowiedni raport na ten temat? Oparła się plecami o krzesło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •