Home HomeLudlum Robert Tozsamosc Bourne'a (SCAN dal 90Fenix 1'92 OpowiadaniaFenix 1'91Fenix 2'90 (SCAN dal 808)Fenix 1'90 OpowiadaniaWeis M., T. Hickman Smoki zimowej nocyAutoCad 2005Gloria Victis OrzeszkowaHarrison Harry Stover Leon StonehengeFeliks W. Kres Krol Bezmiarow v 1.1
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .W tej chwili wedle ostrożnych szacunków u legalnych i nielegalnych bookmacherów zdeponował swój wkład co dziesiąty Japończyk.Tendencja ta zdawała się narastać.Yukio z niesmakiem złożył gazetę - nigdy nie gustował w tej formie zakładów, prawie zawsze kończącej się rozpruciem brzucha przez przegranego.Wolał mniej ryzykowne, a bardziej sensowne sposoby zdobywania pieniędzy.Na korytarzu przed przedziałem dostrzegł nagle znajomy profil.Za drzwiami stał jankes, ubrany w dobrze skrojony garnitur.Odwrócił się ku niemu i na moment ich spojrzenia zetknęły się.Jankes nieznacznie skinął głową i poszedł dalej.„Też mi konspirator”, pomyślał Yukio i wrócił do gazet.W Kagoshimie znalazł się o czasie.Niestety, prom, którym miał popłynąć dalej, na Wyspy Osumi, miał poważną awarię.Wyjście z portu przewidywano dopiero rano.Yukio zaklął z cicha - czekał go samotny wieczór w mieście, za którym specjalnie nie przepadał.Chwilę przechadzał się po nabrzeżu, oglądając zacumowane statki.Mimowolnie dostrzegł też jankesa, gdy ten kręcił się bezradnie z torbą podróżną w ręce, wreszcie złapał taksówkę i pojechał gdzieś w kierunku śródmieścia.Wzruszył ramionami; zadanie przewidywało kontakt przed wyspą tylko w wyjątkowych okolicznościach.Opuścił nabrzeże i skierował się do małego, cichego baru położonego nieopodal, który kiedyś zapamiętał ze względu na nieźle schłodzone piwo.W środku zastał jedynie trzech dziadków, którzy smutno pociągali pędzony z prosa miejscowy specyfik, pogadując do siebie niespiesznie.W kącie siedziała jakaś dziewczyna, prawie całkiem zasłonięta ogromnym, plażowym kapeluszem.Zamówił puszkę Carlsberga i z przyjemnością upił pierwszy łyk.Złowił pełne zazdrości spojrzenie jednego ze staruszków.Ich nędzne emerytury nie zezwalały na takie luksusy.„Zawsze mogą zagrać w Shogun Game”, skonstatował zgryźliwie.O wiele bardziej interesująca była dziewczyna; czasem widział miękki zarys jej twarzy, gdy sięgała po koktajl i rondo kapelusza podnosiło się na chwilę.Spostrzegł, że jest ładna, nawet bardzo ładna.W miarę wysoka, o smukłej i sprężystej sylwetce zawodowej tancerki.Poczuł nagły przypływ pożądania.Do rana miał jeszcze mnóstwo czasu.Myślał teraz intensywnie jak zacząć, kiedy dziewczyna, widocznie czując jego wzrok na plecach, odwróciła się gwałtownie.Napotkał jej spojrzenie - smutnych, szarych oczu.- Jesteś yakuzą? - spytała a właściwie stwierdziła, podziwiając wytatuowanego na jego plecach niebiesko-czarnego smoka.Dotknęła prawej łopatki, tam gdzie zaczynał się jego rozdziawiony pysk, pogłaskała kark, gdzie grubiał korpus, powoli liczyła dłonią grzebienie grzbietu, musnęła osłaniające żebra skrzydła, aż dotarta do ogona, kończącego się na lewym pośladku.- To jest piękne - dodała.- Rzadko go oglądam - mruknął i obrócił się na plecy.Dla niego znacznie bardziej zajmująca była dziewczyna.Teraz z kolei on dotknął jej wilgotnych ust, zjechał do lewego kącika, stąd poprzez gładką brodę ku smukłej szyi, okrążył lewą pierś, wnętrzem dłoni gładząc sutkę, potem powoli przesunął dłoń poprzez sprężysty brzuch, aż do zbiegu ud, gdzie zanurzył palce w ciepłym i wilgotnym gnieździe.Naomi westchnęła lekko.- Masz jednak wszystkie palce - zauważyła.Wzięła jego drugą dłoń i dotknęła językiem tego najmniejszego.- Nie od każdego się tego wymaga - zabrał jej rękę i sięgnął po papierosy, Mimowolnie zerknął za okno; wychodziło wprost na zatokę i w wodzie odbijał się co chwila czerwony neon z nazwą hotelu: „Hollywood Love”.Skrzywił się z niesmakiem.Wszystko wokół od pewnego czasu kojarzyło mu się z kiepskimi ersatzami dawno unicestwionych pierwowzorów.Uwaga dziewczyny coś mu przypomniała - swego czasu Onodera żądał, wzorem yakuzów, obcinania małego palca w dowód wierności.Tan-Ho zniósł ten wymóg.Widocznie nie potrzebował tego rodzaju dowodu przywiązania.Czy żądał innych? Nikt na ten temat nic nie wiedział - drużyna Tan-Ho przypominała swą hermetycznością średniowieczny klan rycerski, wewnętrzne sprawy teamu otaczano tam najściślejszą tajemnicą.Dziewczyna poruszyła się niecierpliwie.- O czym myślisz? - spytała.- O tobie - odparł.- Czy Naomi to twoje prawdziwe imię?- Nie podoba ci się? - uśmiechnęła się kokieteryjnie.- Owszem, ładne - przyznał.- Czym się zajmujesz?- A jak myślisz?„Czy każda dziewczyna musi przypominać słodką idiotkę z amerykańskich komedii rodzinnych?!”, pomyślał z irytacją, ale nie powiedział tego głośno.Naomi wstała i podeszła do okna.Wschodził już świt i przez uchylone żaluzje wlała się do środka czerwona plama światła, kąpiąc ciało dziewczyny w czerwonym blasku, jak we krwi.Yukio wzdrygnął się, tak niesamowity był to widok.Naomi zdawała się tego nie dostrzegać, podniosła do góry rękę i przyciskając kciuk do czoła patrzyła prosto w słońce.„Musi uprawiać jakiś sport”, myślał, patrząc na rysujące się pod gładką skórą nieznaczne wypukłości mięśni.„Na szczęście treść nie przerosła formy, jak u niektórych kulturystek.To może być jakaś lekka dyscyplina, może tenis.Ma niewielkie zgrubienia na prawej dłoni, jakby od częstego trzymania rakiety.Ciekawe, co ona tu robi?”Naomi tymczasem usiadła przy toaletce i czesała włosy, śmiesznym ruchem odrzucając je na bok.Yukio poczuł nagłe drgnienie w okolicy serca.Patrzył na jej nieco zbyt pełne usta oraz na mały, nieco zadarty nos i zapragnął nagle, aby nie odchodziła.Dziewczyna w tym czasie szybko włożyła sukienkę i dopasowując kapelusz spojrzała na niego ciepło.- Muszę już iść - powiedziała.- Słuchaj, może.- zaczął, ale przerwała mu gwałtownie, kładąc palec na targach.Poczuł dotknięcie jej chłodnych ust.- Chyba lepiej nie - szepnęła.Patrzył martwo w sufit, kiedy wychodziła, zamykając za sobą drzwi, a potem sięgnął po piwo.Do odejścia promu zostały jeszcze dwie godziny.Stał na górnym pokładzie i oddychał głęboko, rozkoszując się nieskażonym, morskim powietrzem.Na horyzoncie majaczyły mgliste zarysy pierwszych mijanych po drodze wysp [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •