[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy w związku z nieuniknioną konfrontacją z przyszłością nie byłoby mądrzej zastanowić się nad pełnymi fantazji ideami z naszej przeszłości? Choć w żadnym wypadku nie pozbawieni wiary, nie możemy sobie jednak pozwolić na łatwowierność.Każda religia ma pewien obraz swego boga i wyobrażenie to wyznacza ramy, w jakich wyznawcy myślą i wierzą.Tymczasem wraz z erą lotów kosmicznych coraz bardziej zbliża się do nas dzień Sądu Ostatecznego.Teologiczne chmury ulotnią się jak strzępy mgły.Pierwszy decydujący krok w Kosmosie uświadomi nam, że nie ma dwóch milionów bogów, ani dwudziestu tysięcy kultów, ani dziesięciu wielkich religii, lecz tylko jedna.Rozwijajmy jednak dalej naszą hipotezę utopijnej przeszłości rodzaju ludzkiego! Wyglądałaby ona następująco: W zamierzchłych, trudnych jeszcze do określenia czasach obcy statek kosmiczny odkrył naszą planetę.Jego załoga szybko stwierdziła, że Ziemia ma wszelkie warunki dla powstania istot rozumnych.Rzecz jasna ówczesny „człowiek" nie należał jeszcze do gatunku Homo sapiens, lecz był jakąś inną istotą.Kosmici sztucznie zapłodnili kilka żeńskich istot, wprowadzili je — jak opowiadają stare legendy — w stan głębokiego snu i odjechali.Wróciwszy po tysiącach lat zastali pojedyncze egzemplarze gatunku Homo sapiens.Kilkakrotnie powtarzali zabieg uszlachetniania rasy, aż w końcu narodziły się istoty o inteligencji na tyle rozwiniętej, że można je było nauczyć zasad życia społecznego.Jednak ludzie nadal byli barbarzyńcami.Istniało niebezpieczeństwo uwstecznienia gatunku i ponownego krzyżowania się ze zwierzętami.W tej sytuacji kosmici zniszczyli nieudane osobniki albo wzięli je ze sobą, by osadzić na innych kontynentach.Zaczęły powstawać pierwsze grupy społeczne i wykształcały się pierwsze umiejętności: malowano ściany skał i jaskiń, wynaleziono garncarstwo, powodzeniem zakończyły się pierwsze próby architektoniczne.Pierwsi ludzie mieli niesłychany respekt przed obcymi kosmonautami, którzy przybywali znikąd a potem gdzieś znikali i dlatego zostali uznani za „bogów".Z nieznanego powodu „bogowie" byli zainteresowani rozwojem istot rozumnych.Opiekowali się wyhodowanymi podopiecznymi, chronili ich przed degeneracją i nie dopuszczali do nich zła.Chcieli wdrożyć te prymitywne istoty na tory pozytywnej ewolucji.Nieudane osobniki eliminowali w trosce o to, aby pozostali mogli stworzyć zdolne do rozwoju społeczeństwo.Zgadzamy się, że spekulacje te tworzą konstrukcję o wielu lukach.„Nie ma dowodów" — powiedzą nam.Ile z tych luk zostanie wypełnionych, pokaże przyszłość.Nasza książka stawia tylko zbudowaną z wielu spekulacji hipotezę, która w żadnym wypadku nie musi być „prawdziwa".Jednak porównując ją z teoriami, dzięki którym wiele religii żyje wygodnie pod osłoną swych tabu, skłonni jesteśmy także dla naszej hipotezy upomnieć się o minimalny choćby stopień prawdopodobieństwa.Nie zaszkodzi chyba powiedzieć w tym miejscu paru słów o „prawdzie".Uwagi te dotyczą nie tylko chrześcijan, lecz w równym stopniu wyznawców innych wielkich i małych religii.Teozofowie, teolodzy i filozofowie zastanawiając się nad swoimi naukami, nad swoim mistrzem i jego nauką są przekonani, że znaleźli „prawdę".Oczywiście każda religia ma swoje dzieje i dane przez boga obietnice, ma własne układy z bogiem, ma jego proroków i swoich mądrych „ojców Kościoła", którzy powiedzieli, że.Dowody „prawdy" wywodzą się zawsze z istoty własnej religii.Wynikiem tego jest skrępowany światopogląd, w którego ramach od wczesnego dzieciństwa uczeni jesteśmy myśleć i wierzyć w taki, a nie inny sposób.Całe pokolenia żyły i żyją jednak w przekonaniu, że posiadły „prawdę".Jesteśmy bardziej skromni i uważamy, że „prawdy" nie można mieć.W najlepszym wypadku można w nią wierzyć.Ktoś, kto rzeczywiście szuka prawdy, nie może jej poszukiwać tylko w obrębie własnej religii.Czy nie byłoby to nieuczciwe? Czy sensem i celem życia jest wiara w „prawdę", czy jej szukanie? Nawet jeśli archeologia potwierdzi w Mezopotamii informacje Starego Testamentu, to przecież tak zaświadczone fakty nie stanowią jeszcze dowodów na prawdziwość religii.Odkrycie gdzieś prastarych miast, wsi, studni czy pism potwierdza, że dzieje danego ludu są autentyczne.Ale nie oznacza to automatycznie, że bóg tego ludu był jedyną istotą boską, a nie przybyszem z Kosmosu.Współczesne wykopaliska na całym świecie świadczą o zgodności przekazów literackich z odkrywanymi faktami.Czy jednak na podstawie wykopalisk choć jeden wyznawca na przykład chrześcijaństwa byłby skłonny uznać bóstwo preinkaskiej cywilizacji za „prawdziwego" boga? Uważamy po prostu, iż wszystkie przekazy są mitami lub pogłosem wydarzeń przeżytych przez dany lud.Niczym więcej, ale jest to, jak sadzimy, i tak bardzo dużo.Kto zatem rzeczywiście szuka prawdy, nie może odrzucać nowych i śmiałych, choć nie dowiedzionych jeszcze tez tylko dlatego, że nie pasują one do jego schematu myślowego lub religijnego.Sto lat temu nie było problemu lotów kosmicznych i co za tym idzie nasi ojcowie i dziadkowie nie mieli powodu zastanawiać się, czy nasi dalecy przodkowie doświadczyli odwiedzin z Kosmosu.Przyjmijmy straszne, ale niestety możliwe założenie, iż nasza obecna cywilizacja zostałaby całkowicie zniszczona przez wojnę jądrową.5000 lat później archeolodzy znaleźliby fragmenty nowojorskiej Statui Wolności.Zgodnie z obowiązującym dzisiaj schematem przyszli badacze powinni utrzymywać, że chodzi o jakąś nieznaną istotę boską — prawdopodobnie bóstwo ognia (z powodu pochodni) lub bóstwo słoneczne (z powodu promieni wokół głowy posągu).Pozostając przy obecnych schematach nikt nie odważyłby się powiedzieć, iż może chodzić o rzecz całkiem prostą, mianowicie o posąg wolności.Blokowanie dróg do przeszłości przez dogmaty wiary jest już niemożliwe.Jeśli chcemy podjąć trud poszukiwania prawdy, musimy zdobyć się na wielką odwagę, opuszczając dotychczasowe koleiny myślenia i od początku poddając w wątpliwość wszystko, co przyjmowaliśmy za słuszne i prawdziwe.Czy możemy pozwolić sobie na zamykanie oczu i zatykanie uszu, ponieważ nowe myśli wydają się heretyckie i nierozsądne?Przecież myśl o lądowaniu na Księżycu była przed 50 laty też z całą pewnością nierozsądna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]