Home Homedołęga mostowicz tadeusz bracia dalcz i s ka tom iDołęga Mostowicz Tadeusz Drugie życie doktora MurkaDolega Mostowicz Tadeusz Znachor. Profesor WilczurHelena Katz Cold Cases, Famous Unsolved Mysteries, Crimes, and Disappearances in America (2010)Science Fiction (25) kwiecien 2003Cook Glen Slodki srebrny blues (SCAN dalCard Orson Scott Uczen Alvin (SCAN dal 706)Kress Nancy Hiszpanscy zebracyKardec Allan Ksiega DuchowForsyth Frederick Negocjator (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • konstruktor.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Wśród popłochu służby pani domu cwałowała po mieszkaniu,niczym Walkiria na bojowisku.Wyprzedzał ją donośny werbel soczystych przekleństw, za niąjak skrzydła burnusu fruwały nad rumowiskami poły szlafroka.W salonie warczał odkurzacz, na podwórzu rozlegały się salwy trzepanych dywanów, oknato otwierały się, bo w tym zaduchu me można przecie wytrzymać, to zamykały z trzaskiem,gdyż te przeciągi mogą głowę urwać.Na dobitek nieustannie dzwonił telefon, w tubę którego spadał za to grad słów siekącychjak bicze.W takiej to właśnie chwili w przedpokoju rozległ się dzwonek.Tego już było nadto i paniJózefina osobiście skierowała tam swój kurcgalop, ku przerażeniu służby, która w duchu jużpoleciła opiece boskiej osobę niefortunnego gościa.Drzwi otworzyły się z rozmachem, a przez nie jak strzał armaty huknęło gromkie:- Czego?!To nieuprzejme powitanie bynajmniej nie speszyło Nikodema.Przeciwnie, uczuł się naglepewniejszy siebie, gdyż ton i wygląd tej damy przypomniał mu jego własną sferę.- Ja do pani Przełęskiej.- Czego, pytam?- Mam interes.Proszę pani powiedzieć, że przyszedł kolega jej siostrzeńca.- Jakiego siostrzeńca?- Hrabiego Ponimirskiego - odparł wyniośle Dyzma.Efekt jednak był niespodziewany.Rozczochrana dama wyprężyła przed siebie ręce, jakby broniła się przed napastnikiem izawołała doniośle:46 - Nie płacę! Nie płacę ani grosza za mego siostrzeńca! Nie trzeba mu było pożyczać!- Co? - zdziwił się Dyzma.- Niech się pan zwraca do jego szwagierka! Ja nie dam ani grosza, ani grosza! Tooburzające, wszyscy do mnie, to istna napaść!.Dyzma miał dość.Krew mu nabiegła dotwarzy.- Czego się pani wydziera, do stu diabłów! - ryknął z całej siły.Pani Przełęska umilkła,jakby rażona piorunem, oczy jej rozszerzyły się, skurczyła się w sobie i z przerażeniemspojrzała na intruza.- Nikt tu od pani pieniędzy nie chce, a jeżeli czego chce, to właśnie oddać!- Co?- Powiadam: oddać._ Kto? - zapytała z rosnącym zdziwieniem._ A jak pani myśli, kto? Szach perski? Sułtan turecki?.Siostrzeniec pani, a mójprzyjaciel.Pani Przełęska chwyciła oburącz głowę._ Ach, niech pan wybaczy, mam dziś szaloną migrenę i służba doprowadziła mnie dopasji, niech pan daruje!.Bardzo przepraszam.Pan pozwoli.Dyzma wszedł za nią do bocznego pokoiku, gdzie połowa mebli leżała na ziemi, a wśrodku stała szczotka do froterowania posadzek.Postawiła mu krzesło przy oknie i sama,znów przepraszając za swój strój, wyszła by zniknąć na dobre pół godziny.Co za cholera - myślał Dyzma - wskoczyła na mnie jak szpic na garbatego.Diabli mnie tuprzynieśli.Widać ciotka nie mniejsza wariatka od siostrzeńca.Niby wielka dama, a wyglądajak kuchta.Długo nie mógł się uspokoić, gdy jednak to nastąpiło, zaczął żałować, że od razu tej babiepowiedział o zamiarze Ponimirskiego oddania długów.- Ma tamtego za wariata, gotowa i mnie wziąć za takiegoż.Wreszcie zjawiła się.Terazubrana była w piękny purpurowy szlafrok, miała uczesane włosy, a na jej mięsistym nosie iwystających policzkach bielała gruba warstwa pudru, jeszcze mocniej podkreślona jaskrawymkarminem warg.- Bardzo pana przepraszam, bardzo - zaczęła z miejsca - jestem doprawdy przemęczonanerwowo.Jestem Przełęska.Wyciągnęła ku niemu długą, szczupłą rękę, którą Nikodem ucałował, wymieniając swojenazwisko.Zaczęła go wypytywać, przy czym pytania tak szybko następowały po sobie, że mimodobrej woli nie mógł na żadne z nich odpowiedzieć.Wyciągnął zatem list Ponimirskiego ipodał jej w milczeniu.Wzięła list w palce i zawołała:- Mój Boże, zapomniałam lorgnon, Franiu, Franiu! Antoni! Franiu! - wołałarozdzierającym głosem.Rozległ się przyśpieszony tupot i po chwili pokojówka przyniosła szkła oprawne w złoto.Pani Przełęska zaczęła czytać list, w trakcie czego dostała wypieków i kilkakrotnieprzerywała sobie, dla coraz wylewniejszego przepraszania Dyzmy.List sprawił na niej silne wrażenie.Przejrzała go powtórnie i oświadczyła, ze sprawa jestniezmiernie ważna, nie dlatego, że %7łorżyk ma oddać jej dług, ale w ogóle.Wypytywała szeroko Nikodema o stan rzeczy w Koborowie, o nastrój  tej nieszczęsnejMinetki , o stan majątkowy  tego złodzieja Kunika , zakończyła zaś pytaniem, co owszystkim sądzi szanowny pan.Szanowny pan nic nie sądził i odpowiedział półgłosem:- Bo ja wiem? Trzeba byłoby pogadać z adwokatem.- Mądra myśl, mądra myśl - podchwyciła pani Przełęska z akcentem uznania - ale wie panco, najlepiej byłoby przedtem naradzić się z panem Krzepickim.Zna pan pana Krzepickiego?47 - Nie, nie znam.A kto to?- O, to bardzo zdolny człowiek i stary nasz znajomy, chociaż młody wiekiem.Proszę pana,pan stanął w hotelu?- Tak.- Czy nie odmówi pan, gdy go zaproszę na jutro na obiad? Będzie właśnie pan Krzepicki iomówimy całą sprawę.Dobrze?- A o której?- O piątej, jeżeli pan łaskaw.- Dobrze.- A niechże mi pan daruje niegrzeczne powitanie.Nie ma pan do mnie żalu?- Skądże - odparł - każdemu się zdarzy.Przyjrzał się uważniej i skonstatował w duchu, że wygląda nawet miło.Mogła mieć okołopięćdziesiątki, lecz żywe ruchy i szczupłość figury robiły ją młodszą.Odprowadziła Dyzmędo przedpokoju i pożegnała wdzięcznym uśmiechem.- U tych wielkich państwa - myślał Nikodem, schodząc ze schodów - to nigdy nic niewiadomo.Wstąpił do najbliższego baru i zjadł obiad.Było to o tyle przyjemne, że wreszcie jadł sam imógł zachowywać się swobodnie, nie pilnując się, czy aby wypada to jeść łyżką, a tamtowidelcem.Z wizyty u pani Przełęskiej pozostało mu wrażenie, że wszystko skończy się na gadaninie,a z nadziei hrabiego Ponimirskiego będą nici.- Nie taki głupi ten Kunicki, by dać się nabić na wszystkie boki.Sprytna jucha!.Przez chwilę zastanowił się, czy wobec tego opłaciłoby się raczej opowiedzieć owszystkim Kunickiemu.Doszedł jednak do przekonania, że najpraktyczniej będzie trzymaćjęzyk za zębami.Zresztą nie chciałby wsypywać Ponimirskiego, gdyż nie wątpił, że tymsprawiłby przykrość pani Ninie, a to taka sympatyczna kobita.W pobliżu baru wzrok Dyzmy uderzyła jaskrawa reklama świetlna.Kino.Jakże dawno niebył w kinie! Spojrzał na zegarek, miał jeszcze pięć godzin czasu.Nie namyślał się długo,wszedł i kupił bilet.Film był niezwykle piękny i emocjonujący [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •