[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzwoniła wtedy do klientów i radziła, jakiepodejmować kroki w różnych przedsięwzięciach.Potem czytałaBlake'owi bajki.Matka i syn rozkoszowali się bliskością, któranigdy nie była im dana, a przy tym Meredith nie przerywałapracy.%7łycie w Billings toczyło się wolniej i Meredith miałaprzyjemne uczucie, że podarowano jej dodatkowy czas.Zastanawiała się nawet czasem.jak by to było, gdyby tuzamieszkała, wychowywała Blake'a w tym cudownym miejscu, tugdzie sama dorastała.Jej dzieciństwo pod wieloma względaminależało do szczęśliwych.Zmierć rodziców, przed jej pójściem doszkoły, przeżyła boleśnie, lecz ciocia Mary i wujek KroczącyKruk potrafili wspaniale ich zastąpić.Kochali ją i chronili.Terazbrakowało jej ich.Bogu dzięki, Cyrus przebywał poza miastem równie długojak ona.Nie pojawił się też po jej powrocie do pracy.Ale Myrnapokazała się w sobotę.Meredith zmusiła się, by podejść do jejstolika i udawać, że nic się nie stało.Myrna nie wyglądała na osobę świętującą zwycięstwo.Unikała wzroku Meredith.- Czemu zmieniłaś zdanie? - spytała.- Bo Cyrus już mnie nie chce - stwierdziła Meredith bezogródek.Nie mogła przecież zdradzić swoich obaw, jakzareagowałby Cyrus na wieść o Blake'u.Myrna podniosła wzrok.- On snuje się ciągle zamyślony.W zeszłym tygodniu byłojeszcze gorzej.Patrzy na mnie, lecz mnie nie widzi.Nie słyszy, codo niego mówię.- Przygryzła wargę.- Powiedział, że.opowiadałci o swoim ojcu.A więc o to chodziło.Myrna bała się, że Meredith może otym rozpowiadać i szargać dobre, hm, imię Hardenów.- Nie musi się pani niepokoić - oznajmiła chłodno -Nieboszczycy z pani rodziny nie interesują mnie na tyle, aby onich plotkować.Myrna zmarszczyła lekko brwi i podniosła znów wzrok.- Czy nie w tym celu pani przyszła? - zagadnęła starsząkobietę.- Upewnić się, że nic nie powiem?Myrna zaczęła coś mówić, lecz w tej samej chwili dorestauracji wkroczył Cyrus, prowadząc pod ramię rudowłosą.Usiłował wyglądać na zadurzonego.Podszedł Lara do stolikamatki.Myrna wyglądała na równie zaskoczoną jak Meredith, leczMeredith nie patrzyła na jej twarz.- A więc tu jesteś - odezwał się krótko.Spojrzał niemal zniechęcią na Meredith i szybko przeniósł wzrok na matkę.-Miałaś zjeść lunch w domu, z Larą i ze mną.Czekaliśmy.- Och! - Myrna była wzburzona.Po raz pierwszy zdarzyło jejsię zapomnieć o umówionym obiedzie.Oczywiście owa Lara, z którą prowadzał się Cyrus, niestanowiła w żadnej mierze konkurencji dla Meredith.Zaprzeczałapotocznym wyobrażeniom o kobiecie z wyższych sfer.Miałapieniądze, to prawda, lecz pozo tym brakowało jej dobrychmanier i cechował ją niewyparzony język.Myrna szczerze niecierpiała jej.Nie potrafiła ukryć swojej niechęci, kiedy ulegającnamowom Cyrusa, pozwoliła się niemal wyciągnąć z restauracji.Meredith patrzyła z ciężkim sercem, jak wychodzą.No cóż,przecież wiedziała, że Cyrus spotyka się z Lara, więc czemu tak jąto zabolało? Miała ważniejsze sprawy na głowie.Wymówiła się bólem głowy i wcześniej skończyła pracę.Nie obchodziło ją, czy pani Dade ją wyrzuci.I tak był to ostatnidzień, a praca służyła jej za parawan przed ewentualnymipodejrzeniami.Po powrocie do eleganckiego domu Hardenów Cyrusposadził Larę obok matki, a sam osunął się na krzesło.Służącepodawały do stołu.Cyrus przyglądał się Larze, narzekającej nazbyt słabą kawę.- Po co poszłaś do restauracji? - spytał podejrzliwie matkę.-Wciąż mnie chronisz?- Nie.Ja.ja.- zająknęła się Myrna.- Myślałam, że pójdziemy do twojego apartamentu na lunch.- - Lara zwróciła się półgłosem do Cyrusa, nie zważając na ciężkąatmosferę.- Nie wspominałeś o wizycie w domu, dopóki niespostrzegłeś samochodu matki na mieście.Zaskoczona Myrna zorientowała się jednak, że niezapomniała o żadnym spotkaniu.Zastanawiała się nad motywamikierującymi postępowaniem Cyrusa i nad rolą, jaką grała Lara wstarciu z Meredith.- Nieważne, mała - powiedział Cyrus do rudej.Rzuciłspojrzenie matce.- Odpowiedz mi.Po co tam poszłaś? Dlaczego ty i Meredithcoś knujecie?- Chcę tylko sałatkę - oznajmiła Lara wyniośle jednej zesłużących, lustrując miski pełne ziemniaków, fasoli i befsztyków,stojące na nieskazitelnie białym lnianym obrusie.- Z twarożkiem.Nie chcę go na sałatce.A do picia przynieś mi Perrier.- Umrzesz z głodu - zauważył cicho Cyrus.- A ty przy ty jesz - odcięła się.- Befsztyk zle ci służy.Niepowinieneś go jeść.Zacisnął zęby.- Zapominasz, że wciąż jestem właścicielem farmy.Laranajeżyła się.- Okrutnik
[ Pobierz całość w formacie PDF ]