[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy myślisz, że podsłuchał nasze plany? - zapytała Landera.Harfiarz skinął.- Musimy przyjąć, że tak.Ja bym się nie martwił - rzekł Sa'ar.- Zhentarimczycy zorientują się, że Shoal of Thirst będzie trudniej przekroczyć im niż wam.Jeżeli spróbują za wami podążać, spotkają powolną i straszliwą śmierć - tu przerwał i posłał czarodziejce kpiące spojrzenie.- Pod warunkiem oczywiście, że to bogowie nie będą tymi, którzy was złapią.- A co z waszą naradą? - zapytał Lander.- Jeśli Bhadla usłyszał, gdzie się odbędzie, Zhentarimczycy na pewno się tam udadzą.- Wątpię czy ktokolwiek poza Beduinami zna Elah'zad - odparł Utaiba.- Oaza jest dobrze ukryta i dlatego właśnie ją wybraliśmy.A nawet jeżeli szpieg zna Elah'zad, niewiele możemy zrobić: gońcy zostali już rozesłani i próba zmiany miejsca skończyłaby się tylko całkowitym zamieszaniem.Sa'ar skinął przytakująco.- Najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić, jest jak najszybsze opuszczenie tego miejsca.Kiedy szpieg złoży sprawozdanie swoim zwierzchnikom, oni zdadzą sobie sprawę jak jesteśmy nieliczni i mogą spróbować nas zaatakować - szejk odwrócił się do Kadumiego i położył mu rękę na ramieniu.- Możesz jechać z moim szczepem.Będziemy potrzebowali ostrych mieczy.Młodzieniec pokręcił głową i powiedział:- Pójdę z moją szwagierką i berranim.Ruha odwróciła się do chłopca.- Zostałeś ranny, a ja nie jestem tą, o której myślał twój brat, biorąc mnie za żonę - powiedziała.- W tych okolicznościach nie sądzę, by honor twej rodziny nakazywał ci chronić mnie dłużej.- To nie ma nic wspólnego z honorem rodziny - odparł młodzik.- Ostatniej nocy ocaliliście mi z Landerem życie, a na łasze będziecie potrzebowali mnie i moich wielbłądów.- Jestem pewna, że poradzimy sobie - rzekła wdowa.- Dodatkowa osoba będzie tylko.- Pozwól chłopcu jechać, jeśli chce.To jego wybór - powiedział Lander uśmiechając się szeroko do młodego wojownika.- Poza tym ma rację.Ktoś musi się o mnie troszczyć.Kadumi zaśmiał się z żartu, po czym odwrócił do Ruhy i zapytał:- Czy naprawdę sądzisz, że możemy przekroczyć Shoal of Thirst?- Ja już ją przekroczyłam - rzekła Ruha.- To była pierwsza oaza, do jakiej dwa lata temu dotarłam po opuszczeniu Sister of Rains.Nie dodała, że jej wielbłądy były świeżo napojone i wypasione, kiedy opuszczała Sister of Rains i że wszystkie padły, a ona musiała pokonać ostatnie dziesięć mil na nogach.Rozdział trzynastyRuha nie mogła przestać myśleć o zapasowych bukłakach.Martwiła się, że wierzchowce nie są należycie uwiązane, albo że któryś z nich zranił się w nogę.Niezależnie od niepokoju czarodziejka odczuwała ciągłą pokusę, by jednak zatrzymać niewielką karawanę i sprawdzić bukłaki.W ciągu dnia zrobiła to już dwa razy i wiedziała, że jej obawy są bezpodstawne.Troska jej bardziej spowodowana była pragnieniem, niż nieuzasadnionymi obawami.Od czasu opuszczenia Mahawów i Raz'hadich minęło pięć dni, od wkroczenia na Shoal of Thirst - zaledwie cztery.Wielki basen ciągnął się milami we wszystkich kierunkach - płaski niczym rondel i bezkresny niczym niebo.Pokrywające całą dolinę połyskujące piaski sprawiały, że wydawało się, iż trójka płynie w chmurze.Od ciągłych ukłuć soli Ruhę rozbolały oczy, gardło miała zatkane gryzącym piachem.Próbowała nie myśleć o dwóch dniach drogi, które dzieliły ich od Sister of Rains.Starała się również zapomnieć, że kiedy tylko tam dotrą, obrócą się i na północnym krańcu Shoal of Thirst spędzą kolejne trzy dni, chcąc dotrzeć na czas do Elah'zad, aby pomóc zebranym tam szczepom.Wybiegła myślami o kilka godzin naprzód.Pomarańczowy dysk At'ar, bez gorąca i blasku, wisiał zaledwie trzy obroty nad horyzontem.Zmierzch zapadał powoli, ale po zmroku mogliby jeszcze jechać przez co najmniej dwie godziny.Kiedy wyczerpane wielbłądy zaczęłyby dyszeć i porykiwać, zatrzymaliby się i ciepłym mlekiem spłukaliby sól z zapylonych gardeł.Nikt nie powinien pić wody - ją oszczędzano dla wierzchowców.Podczas jazdy wielbłądzie mleko służyło tak za pożywienie, jak i za wodę.Lander znienacka zatrzymał się i odwrócił.Przekrwionym, obwiedzionym na czerwono okiem zaczął obserwować zeschniętą słoną ziemię za plecami.Choć dzień był ciągle upalny, na ramionach miał jellaba.Ciężki płaszcz zatrzymywał warstwę zimnego, wilgotnego powietrza blisko ciała chroniąc przed zbyt szybkim odwodnieniem.Jednak, w przeciwieństwie do Ruhy i Kadumiego, Lander nie owijał jellaba ciasno wokół siebie - miał ją wywiniętą i otwartą pod brodą, co pozwalało umykać cennej wilgoci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]