[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzadko zdarzasię zbieg równie pomyślnych okoliczności, które by mogły rozradować duszę człowieka, jak te, wśródktórych żyję.Ach, to rzecz pewna, że samo jeno serce nasze wytwarza własne poczucie szczęścia.Jestem członkiem miłej rodziny, stary[28] kocha mnie jak syna, dzieci jak drugiego ojca, a.Lota.Poza tym zacny Albert nie tylko nie burzy grymasami czy złym humorem mego szczęścia, aleprzeciwnie, obdarza mnie przyjaznią swoją i uważa po Locie za najbliższego sobie człowieka na świecie.Prawdziwa to przyjemność.Wilhelmie, słuchać, jak na przechadzce wspólnej o Locie rozmawiamy.Niema chyba na świecie nic ponad ten stosunek śmieszniejszego, a jednak często wyciska mi on łzy zoczu.Albert opowiada mi, jak zacna matka Loty, umierając, zdała na nią całe gospodarstwo i dzieci, zaś jemuoddała Lotę samą w opiekę.Odtąd wstąpił w dziewczynę zgoła inny duch, pośród trosk gospodarczychspoważniała i stała się prawdziwą matką rodzeństwa.Każdą chwilę jej życia wypełnia czynna miłość ipraca, a mimo to nie zatraciła swej wesołości i pogody.Opowiada, ja idę obok niego, zrywam kwiatyprzydrożne, układam je starannie w bukiet, potem rzucam go w płynący tuż obok strumień ispoglądam, jak płynie, ginąc z wolna w dali[29].Nie pamiętam, czym ci doniósł, że Albert tutajpozostanie i otrzyma od księcia, który go bardzo lubi, stanowisko z przyzwoitym wyposażeniem.Małowidziałem ludzi dorównujących mu zamiłowaniem porządku, pracowitością i punktualnością winteresach.12 sierpniaAlbert jest najzacniejszym człowiekiem pod słońcem.Miałem z nim wczoraj niezrównane przejście.Przyszedłem pożegnać go, gdyż napadła mnie ochota wyjechać konno w góry, skąd właśnie piszę dociebie.Chodziłem po pokoju tam i z powrotem i nagle wpadły mi w oczy jego pistolety.- Pożycz mitych pistoletów na drogę! - powiedziałem.- I owszem, musisz je tylko nabić.U mnie wiszą tylko odparady! - Zdjąłem jeden ze ściany, a on mówił dalej:-Nie chcę z tym mieć więcej do czynienia, od kiedy przez swą własną przezorność miałem niemiłąprzygodę.- Ciekawy byłem posłyszeć, co się stało.- Bawiłem - opowiadał - u przyjaciela na wsi przezkilka miesięcy, miałem parę nie nabitych krocie i czułem się całkiem bezpieczny.Pewnego dżdżystegopopołudnia siedziałem bezczynnie i nie wiem, czemu naraz przyszło mi na myśl, że może nas ktośnapaść, a wówczas przydałyby się krócice.Dałem je przeto służącemu z poleceniem wyczyszczenia inabicia.Chłopak zaczął przekomarzać się z dziewczętami, chciał je nastraszyć, nagle, nie wiadomodlaczego, broń wypaliła, a ponieważ w lufie tkwił jeszcze stempel, wpakował go więc jednej z dziewczątw rękę, naruszając wielki palec.Był lament i krzyk, a ponadto musiałem ponieść koszt leczenia.Toteżod tej pory pozostawiam wszelką broń nie nabitą.Pomyśl tedy, mój drogi, co znaczy ostrożność!Niebezpieczeństwa przewidzieć nie można! Wprawdzie.Tu zaczął wywód.Trzeba ci wiedzieć, żebardzo lubię tego człowieka, ale tylko aż po owo słowo: wprawdzie.Naturalnie każde zdanie ogólnedopuszcza wyjątki, ale Albert jest tak skrupulatny, że ile razy mu się zdaje, iż powiedział coś zbytpochopnego, zbyt ogólnikowego lub niezupełnie zgodnego z prawdą, zaczyna zaraz modyfikować,uwarunkowywać, odejmować i dodawać, aż wreszcie z całego wyrażonego zapatrywania nie zostanie iśladu.Tym razem zatopił się tak w analizowaniu tematu, że przestałem go słuchać, uczułem smutek inagle szybkim ruchem przyłożyłem lufę pistoletu do czoła tuż ponad prawym okiem[30].- Dajżespokój! - zawołał Albert, odciągając broń od mojej głowy.- Cóż to ma znaczyć? - Przecież nie nabity! -odparłem.-A choćby nawet i tak było - powtórzył niecierpliwie - cóż to ma za sens? Pojąć nie mogę, byktoś mógł być do tego stopnia nierozsądnym, by popełniać samobójstwo! Sama myśl o tym napełniamnie obrzydzeniem.- Dziwne to - zawołałem - że wy, ludzie, rozważając coś, zaraz macie na pogotowiu słowa: to jestgłupie.to mądre.to dobre
[ Pobierz całość w formacie PDF ]