[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usiłowałam wywlec z niej, kto tam jeszcze bywał z tych od niej separowanych,ale nic z tego nie wyszło. Może ich naprawdę nie widziała i nie rozgryzła? Raczej wychodzi mi, że spotkała się z nimi pózniej.Może tylko z jed-nym.Ale ta nagła powściągliwość kojarzy się z chwilą obecną, a nie z dawnymiczasami.Przyznała się, pod koniec tej kierowo-pikowej rozgrywki, że bardzo jązdenerwowała możliwość usunięcia z domu torby z bursztynami, zanim je zdołałaporządnie obejrzeć, bo ich tam było więcej.Korciły ją.Cały ten czas, od chwilikiedy Kajtek, zupełnie zdrowy, pojechał do knajpy, po czym został wyniesionyna noszach, a ona nie miała żadnych złych przeczuć.cały ten czas spędziła naposzukiwaniach i torbę znalazła.Bała się, że on wróci lada chwila.Słuchaj, tojest w ogóle scena sensacyjno-kryminalna.Słuchając Ani, oczyma duszy ujrzałam Idusię, której w naturze nigdy nie wi-działam, jak węszy po całym domu, jak ze zmarszczoną brwią stoi na środkusalonu i zastanawia się, co też słodki piesek mógł wykombinować, jak wreszciedociera do upragnionego przedmiotu, odkrywając jego obecność w kretyńskimmiejscu, w pudle z ozdobami choinkowymi, stojącym na szafie.Jak w pośpiechui zdenerwowaniu szuka kryjówki, której z kolei nie znalazłby na poczekaniu słod-ki piesek, pragnąc zatrzymać w domu skarb bodaj tylko dla obejrzenia.Jak wiesza139torbę w łazience, na suszarce, na ramiączku pod własną koszulą nocną, niezmier-nie dekoracyjną, ażurową i koronkowo-seksowną.Spod czarnej koronki czarnatorba w ogóle nie przebija, nie widać jej, a całe zwały tiulu i atłasu schną sobiespokojnie.Jak oblewa to wodą, żeby nie wyschło za szybko, jak w rumieńcachi wypiekach siada w salonie, żeby przy drinku powitać wracającego męża. No i potem, oczywiście, ta torba wyleciała jej z głowy, bo na wiadomośćo śmierci Kajtka dostała prawdziwego szoku ciągnęła Ania. Bielizny w ła-zience nawet nie dotknęła.Ta łazienka jest duża, pranie może w niej wisieć mie-siąc i wcale nie przeszkadza. Co było grane w tym momencie? spytałam z zachłannym zaciekawie-niem. Choćbyś mnie zabiła, nie wiem.Nie potrafię ci także powiedzieć, jaki byłstan zapisu.Zdaje się, że któraś para miała studnię na partię i zaraz potem zrobiłają, tę partię, pojedynczym bez atu, i nawet nie dam głowy, czy było rozgrywane,ale chyba tak.Owszem, przyznaję, w takiego brydża w życiu nie grałam.No ale,rozumiesz, miałam wyższe cele. Rozumiem doskonale.I co było dalej? Im dalej w las, tym większy kryminał zaopiniowała Ania filozoficz-nie. Kiedy Idusia nazajutrz wróciła ze szpitalnej kostnicy, zastała bałagan.Ktośprzeszukał ich mieszkanie i nic nie znalazł.Do pudła z ozdobami choinkowymizaglądali, srebrny szych zwisał z szafy, ale pranie w łazience ocalało.Odzyska-ła zdrowe zmysły, nie od razu, co mogę sama zaświadczyć, widziałam ją wtedy,była półprzytomna.Kajtek dla niej stanowił centrum świata, czego teraz się wy-piera, ale mnie nie oszuka.Odzyskała te zmysły po pewnym czasie, trwało to parętygodni, na pogrzebie usiłowała jeszcze skakać do grobu, zamknęła się w domu,pierwszy mąż i dziecko z pierwszego małżeństwa nie mieli do niej dostępu, inka-sentowi od światła i gazu, prawdziwemu, zrobiła histeryczną awanturę, w ogólestraszne rzeczy.Od listonosza poleconego listu nie chciała przyjąć.Dopiero pomiesiącu zaczęła wracać do życia. No owszem przyznałam z niechęcią. On miał w sobie coś, możnabyło kochać się w nim na śmierć i życie.Też bym pewnie jakiejś histerii dostała,gdyby nie bursztyn.Teraz to mogę racjonalnie ocenić, zakochałam się w burszty-nie, nie mając jeszcze o tym pojęcia, i tylko dzięki temu rozstanie zniosłam jakotako spokojnie.Idusi widocznie nie zdążył dokopać, a mnie owszem.Sięgnąwszy po przedostatni kawałek camemberta, Ania pokiwała głową. I zdaje się, że także Idusi bursztyn dopomógł.Po miesiącu wreszcie trafiłana tę torbę i obejrzała zawartość.Przywiązała się do rybki.No i zaczęli do niejdzwonić różni, a po jakimś czasie przyplątał się pan Lucjan.Taki porządek chro-nologiczny ułożyłam z tego całego gadania.140 Nie do pojęcia jest, że tyle zdołałaś dowiedzieć się przy jednym brydżu powiedziałam z podziwem, wylewając resztę wina z butelki. Mamy jeszczejedną.Jakim cudem? Mówiłam ci przecież, to nie ja zadawałam pytania, tylko te przyjaciółki.Ja tylko czasem.One dostały wypieków, nie wyobrażasz sobie, jak się rzuciły natajemnice, poza tym.ach, tego nie wiesz, napomniałam ci powiedzieć, obie ko-chały się swymi czasy w Kajtusiu.Zdaje się, że nawet jedną z nich poderwał.Och, bardzo cię przepraszam, chyba za twoich czasów.Nie chciałam być nietak-towna. Bez znaczenia pocieszyłam ją z lekkim roztargnieniem. Podrywał,co mu w rękę wpadło, długo bym z nim nie wytrzymała.Ja nie z tych, co to koppo oczach, byleś był , i on o tym doskonale wiedział.Teraz tym bardziej, możewyjść na jaw cały harem, ucieszę się, jeśli dostarczy jakiejś wiedzy.I co dalej?Czekaj, otworzę tę drugą flachę, nie żałujmy sobie. Otóż to chyba właśnie miało swój wpływ powiedziała Ania, podsuwającmi kieliszki, kiedy uporałam się z następnym korkiem. Grałyśmy przy winie.Napój może niewinny i nieszkodliwy, ale swoje robi.Krysia głównie pazuramiwyszarpywała z Idusi, ile mogła, a Idusia czuła swoją przewagę, bo Krysię kiedyśporzucił, a z nią się ożenił.Ciebie obydwie omijały wszelkimi siłami. Bardzo dobrze.Coś jeszcze było? Oczywiście.W dodatku kolejna sensacja.Idusia wyznała, że w końcu nietylko obejrzała bursztyny, ale także nawiązała tę osobistą znajomość z panem Lu-cjanem.Pan Lucjan kusił ją pieniędzmi.Poza tym różne głupstwa mówił, powta-rzam po Idusi, że te bursztyny pochodzą z rabunku, że cena spadnie, że ma wyjąt-kową okazję pozbyć się tego i tak dalej.Idusia zmusiła go do wizyty u takiego, corobi biżuterię bursztynową, bo przemyśliwała nad tą rybką.Kiwnęłam głową. To wiem. I nic z tego nie wyszło. Dlaczego? Tu znów ją zamurowało.Jąkała się i zmieniała temat.Sama rozumiesz,że próbowałam dyplomatycznie pytać o złotą muchę i wylazło szydło z worka.Udało mi się wywnioskować, że jednego bursztynu w torbie nie znalazła, tegoze złotem w środku, a przecież widziała go na własne oczy.Innymi słowy, złotamucha znikła, a ze znajomych; okazów zostały tylko tamte dwa, rybka i chmurka.Boże drogi, jak ja bym to chciała zobaczyć.!Przerwałam jej, głęboko poruszona. Naprawdę ta oślica zgubiła złotą muchę?! Jakim sposobem?! Nie wiem, czy ona.I nie wiem, kiedy.Doznałam wrażenia, że teraz onajuż tych bursztynów w ogóle nie ma, a jeśli ma, nie przyzna się pod karą śmierci.Ktoś się jej przyplątał i teraz już żadnych faktów, wyłącznie moje mgliste przy-141puszczenia.Ten adorator, którego nie pokazała.?: Jakiś kolejny szantażysta.?Kontrahent, oferent, płacący wysoką cenę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]