[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby to byli Arabowie albo Turcy, zachwyciliby się zapewne bez granic, w tym jednak wypadku w grę wchodziła Europa, w której zapanowała moda na odchudzanie.Nie obciosa jej przecież siekierą.Co tu zrobić? Musi ją zabrać ze sobą, bo kto wie czy znów mu się nie przyda i czy jakaś jej głupota nie wyjdzie mu na korzyść.Szybko obliczył, ile go będzie kosztował nowy strój dla niej, doskonale bowiem zdawał sobie sprawę, że odzienie z ubiegłego roku już na nią nie wejdzie.Porównał stratę z rysującymi się na horyzoncie zyskami, owszem, opłacało się, ale i tak zły był, że musi te koszty ponosić.I tak jeszcze cud boski, że biżuteria pasuje.Przybycia Justynki prawie nie zauważył, mimo, że miał nawet do niej interesy.- Pójdziesz ze mną na bankiet - powiedział znienacka do żony.Przez moment Malwinie wydawało się, że źle słyszy, potem, że ta łaskawość związana jest ściśle z kapustą i już zdążyła zaplanować na jutro placki kartoflane, potem uznała, że Karol z niej drwi.- Czy na ten bankiet mam zabrać ze sobą garnek kapusty? - spytała sarkastycznie.Justynka się nawet nie przestraszyła, bo myśl jej pobiegła podobnym torem i reakcja ciotki wydała jej się dowcipna.A w każdym razie dopasowana do frywolności wuja.Karola nieco zaskoczyło.- Zapewne zrobiłabyś nim furorę.Ale jednak nie, tym razem kuchnią zajmie się kto inny.Zachwyt powinnaś budzić raczej sobą, co, być może, okaże się trudne do osiągnięcia.Malwina przez chwilę milczała.- Mówisz poważnie?- Najpoważniej w świecie.- I kiedy ten bankiet? Dzisiaj?- Nie.Dokładnie za tydzień.W najbliższy wtorek.- O której godzinie? W co się trzeba ubrać? Kto tam będzie?Justynce coś się w środku skurczyło, bo przecież wiadomo było, że tych wszystkich pytań razem nie należało wujowi zadawać, a ciotka wszak, do licha, znała swego męża dłużej niż ona.Charakterystyczne też było, że nie spytała, gdzie, to jej nie obchodziło, miała tam zostać zawieziona, więc niechby nawet był to bankiet na Łysej Górze.Wuj okazał cierpliwość po swojemu.- Głównie Francuzi.Zechciej przypomnieć sobie język, który podobno kiedyś znałaś.- Jak to? - nie wytrzymała Malwina.- Nie będzie twojej tłumaczki?W jednym mgnieniu oka Justynka zdecydowała się poświęcić siebie.Trudno, w razie czego dwa lata przemieszka w szałasie.- Wujku, ja się nie chcę mądrzyć, ale strój jest uzależniony od godziny! - wrzasnęła, kiedy Karol już otwierał usta.- Wieczorowe, balowe, wizytowe? Panowie w smokingach czy we frakach? Francuzi to nie Amerykanie, ubierają się przyzwoicie, Amerykanie mogliby przyjść na bankiet w dżinsach, farfoclach i kowbojskich koszulach, to dziki naród!Gotowa była oszkalować wszystkie narodowości świata, żeby tylko zabić pytanie ciotki.Innych szczegółów amerykańskich strojów nie zdążyła wymyślić.- O siódmej - rzekł Karol, patrząc na nią z lekkim zainteresowaniem.- Zwykłe stroje wieczorowe, to jest jednak Polska, kraj przydeptywany historią, panowie w smokingach.Będę wdzięczny, jeśli twoja ciotka nie powlecze za sobą trenu.- Trenu.! - oburzyła się wzgardliwie Malwina.- No wiesz.! Czy to jest bal w Operze Wiedeńskiej?Karol najwyraźniej w świecie wolał rozmawiać z Justynką.- Co rozumiesz pod określeniem farfocle?- Wszystkie strzępy, które oni na sobie noszą.Nie, nie oni, raczej one.Na bankiet amerykański można przyjść w worze po kartoflach, w firance z okna, w kostiumie kąpielowym i w kawałku starego chodniczka.Francuzów uszanowałabym bardziej.- Ale to nie jest balanga młodzieżowa.- O, Amerykanom bez różnicy.To znaczy owszem, jeśli odbywa się to w pobliżu prezydenta, faceci są ubrani jak ludzie, ale baby? Wuj nie zwrócił uwagi? Nawet prawdziwa rybia łuska nikomu nie przeszkadza.W Karolu odezwała się pamięć, zaniechał zatem protestów.Przez moment zaciekawiał go obraz Malwiny, pokrytej rybią łuską, ale ten widok niezbyt mu się podobał, więc dał spokój.Był zdania, że informacji udzielił już dosyć, a o kosztach nie zamierzał napomykać, dopóki Malwina sama nie zacznie.Zwrócił się całkowicie do Justynki.- W gabinecie mam twoją komórkę, zaraz ci ją dam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]