Home HomeMichael Judith Œcieżki kłamstwa 01 Œcieżki kłamstwaCollins Suzanne Igrzyska œmierci 01 Igrzyska œmierciHowatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różniTrylogia Lando Calrissiana.01.Lando Calrissian i Mysloharfa SharowJordan Robert Triumf chaosu (SCAN dal 716)Kress Nancy Zebracy nie maja wyboruDickson Gordon R. NekromantaMorrell DavSejda Kazimierz CK DezerterzyYG.Siostry.Ksiezyca.Tom.4.Dragon.Wytch
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lwy.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Przyjaciel, brat, kochanek.W ciemności wodziłam palcami po jego twarzy,z ustami przy jego wargach, zespolona z jego ciałem.Krzyknął przed końcem;użyłam odrobiny swojej sztuki. Sza  szepnęłam, uciszając krzyk czubkami palców, gdy moje własne ciałograło jak trącona struna harfy. Sza. Do śmierci, przysięgam, nie pojmę wzupełności, co to znaczy służyć Naamie.Wysunął się ze mnie i miejsce pożądania zajęło poczucie winy. Hiacyncie. Przyłożyłam policzek do jego pleców, do ciepłej brązowejskóry, i objęłam go mocno. Sok z makówek uśmierza ból, żeby ciało mogłozasnąć i uleczyć rany.Naama zsyła pożądanie, żeby nasze serca znalazły chwilęzapomnienia i mogły wrócić do zdrowia po doznanym cierpieniu. Są jakieś inne mądrości, które wbito ci do głowy?  zapytał szorstko.  Tak  odparłam cicho. Ty mnie ich nauczyłeś.Popatrzył na mnie wtedy, obróciwszy się w kręgu moich ramion.Dotknąłmojej twarzy i pokręcił głową. Nie tak miało być, Fedro.Ty i ja.Nie tak. Nie. Przygładziłam czarne kędziory, pobłyskujące w słabym świetlegwiazd, i uśmiechnęłam się ze smutkiem. Ja, Królowa Kurtyzan, i ty, KsiążęPodróżnych, mieliśmy władać Miastem Elui od Mont Nuit po sam pałac, a niespółkować na ziemi Alby w pobliżu zlanego krwią pobojowiska, z rozpaczą isześcioma tysiącami dzikich Cruithnów do towarzystwa.Ale jesteśmy tutaj.On też się uśmiechnął, aczkolwiek leciutko. Powinniśmy wrócić  powiedział, patrząc w stronę ognisk i płonącychpochodni.Dalriadowie i ludzie Drustana wciąż świętowali.Pozostali przy życiuludzie z armii Maelcona, spędzeni gdzieś razem i trzymani pod strażą,przyglądali się temu ponuro.Oni też pogrzebali swoich poległych; mieli o wielecięższe zadanie, bo choć żaden kurhan nie zaznaczył mogiły, martwych było bezliku, a kopaczy niewielu.Inni czuwali przy marach Moiready, kiedy wróciliśmy.Necthana i jej córki śpiewały pieśń żałobną, spokojną i piękną, nić śpiewu snułasię pomiędzy nimi, zawracała, wznosiła się i opadała.Stałam i słuchałam przezjakiś czas, ze łzami w oczach, ujęta smutnym pięknem melodii.Joscelin klęczał, odmawiając kasjelicką modlitwę.Uniósł głowę, gdy sięzbliżyliśmy, i obrzucił mnie pustym spojrzeniem.Nie bacząc na niego, ujęłam wdłonie twarz Hiacynta, przyciągnęłam ją i pocałowałam go w czoło. Wypłacz się i bądz uleczony  szepnęłam.Pokiwał głową i wrócił na swojemiejsce.Ja też uklękłam, patrząc na Moireadę.Jej twarz, pogrążona w śnieśmierci, była równie spokojna jak za życia.Necthana, Breidaia i Sibealaśpiewały, splatając razem nici życia, zwycięstwo i ofiary, narodziny i śmierć,miłość i nienawiść.Po jakimś czasie przysnęłam, co nie zdarzyło mi się odczasów dzieciństwa w Domu Cereusa, gdy przez długie godziny musiałamklęczeć na jakiejś uroczystości.Inny głos włączył się do śpiewu, niższy,brzmiący głęboko.Otrząsnęłam się ze snu i zobaczyłam Drustana, którydołączył do matki i sióstr.A jednak jest urodziwy, pomyślałam ze zdumieniem, widząc po raz pierwszyto, co dostrzegła w nim Ysandra.Miał regularne rysy i lśniące włosy, spadającew czarnej rzece na szerokie ramiona.Najstarsze dzieci Ziemi.Wszyscy śpiewali,przejmująco pięknie.Barbarzyńcy, tak ich nazywamy.Kiedy skończyli, Breidaia zaintonowała kolejną pieśń, tę jednak śpiewałytylko kobiety.Drustan podszedł do Joscelina, przykucnął u jego boku. Zastanowiłam się, czy mam wstać, żeby tłumaczyć, ale młody cruarcha Albyprzemówił w łamanym caerdicci. Nawet tobie nie zaprezentuję.  powiedziałdo mnie.Słysząc, jak kaleczy język, zrozumiałam, o co mu chodziło. Ty.walczyć.dla rodzina  powiedział do Joscelina. Brat.Wyciągnął rękę.Joscelin pokręcił głową, patrząc na mary. Twoja siostra nie żyje, królu  rzekł w bezbłędnym caerdicci, nauczonytego języka na kolanach ojca. Nie czyń mi tego zaszczytu.Zawiodłem cię.Drustan przesunął się i spojrzał mu w oczy.Pokręcił głową.Podniosłam siępłynnym ruchem i podeszłam do nich, żeby uklęknąć ze spuszczonymwzrokiem. Tysiące poległy tego dnia, a ja nie mogłem ich uratować  powiedziałDrustan w cruithne, patrząc nie na mnie, tylko na Joscelina. Ja, urodzonycruarcha, gotów jestem oddać życie dla mojego ludu.Czy mówisz, że naszaofiara poszła na marne, Książę Mieczy?Przetłumaczyłam wszystko, łącznie z tytułem.Joscelin zwrócił oczy naDrustana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •