[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Miałem na myśli tę bajkę o Pięknej i Bestii.Kiedy dziewczyna zamieszkała w pałacu i przez długi czas nie mogła w nim napotkać żywej duszy.- Och, oni wszyscy już dawno są w łóżkach.- Jeszcze nie jest tak późno.- Nie mówiłam, że śpią.Wszyscy domownicy muszą ściśle przestrzegać planu dnia, ułożonego przez Babcię.Cisza nocna rozpoczyna się zaraz po kolacji.Każdy ma siedzieć w swojej sypialni.Włączając w to przybywających gości.Wolno nam jednak zejść na dół i zrobić sobie kanapki.O ile, rzecz jasna, nie będziemy zjeżdżać po poręczach ani krzyczeć na korytarzach.Wszyscy będą nas unikać aż do jutra rana.- A kto to są wszyscy?- Nie dowiem się, dopóki nie zrobię porannego przeglądu.Podzielili między siebie szuflady i szafę, wypakowali swoje ubrania, przebrali się w pidżamy i szlafroki, po czym w kapciach zeszli na dół do kuchni mieszczącej się w suterenie.- To musi być bardzo wygodne dla służących - powiedział Quentin.- Dlatego właśnie mamy windy, którymi jedzenie transportuje się do jadalni - oznajmiła Madeleine - Przygotowywanie jedzenia na tym samym piętrze, gdzie mieszka rodzina i przyjaciele wydaje się dobre dla pospólstwa.- Zaśmiała się.-Widzisz, Tin, mam nadzieję, że zaczynasz rozumieć dlaczego nie chciałam od razu przywozić cię tutaj.- Pamiętam jak grande dame mówiła mi, że w dawnych czasach wszyscy pobierali się dla pieniędzy.Nowe pieniądze łączyły się ze starymi pieniędzmi.Czy ja właśnie jestem taką nową fortuną?- Nie - stwierdziła Madeleine.- Dla mnie jesteś wyłącznie maszynką do kochania.- Masz musztardę na wardze.- Ale kiedy szukała serwetki, zbliżył się do niej i scałował jej brązową plamkę z ust.Zabrali kanapki ze sobą na górę.NIE MA JAK W DOMURankiem, patrząc spod na wpół przymkniętych powiek, jak zaspana Madeleine podnosi się z łóżka i rusza do łazienki, Quentin zastanawiał się po co właściwie tak bardzo chciał poznać jej rodzinę.Na pewno nie po to, by teraz denerwować się i zamartwiać, czy sprosta ich oczekiwaniom, lub też, co gorsza, czy nie okaże się, że dokładnie tym oczekiwaniom odpowiada.Fakt, że Madeleine unikała jak ognia udzielenia konkretnych wyjaśnień na temat tego, co było nie w porządku z jej rodziną, lub chociaż kim właściwie byli jej najbliżsi, tylko pogarszał całą sprawę.Jedyną osobą, jaką wymieniła, związaną z tym domem była jej babcia.Obie babcie Quentina były takie zabawne, kochające i miłe, każda na swój sposób, że nie potrafił wyobrazić sobie, iż jakakolwiek babcia może być okropna.Cóż mogła robić taka niedobra babcia? Piec ciastka bez cukru? Odmawiać niańczenia wnuków?- Obudź się, Quentin!- Czyżbym znowu się zdrzemnął?- Przecież nie byłam aż tak długo w łazience.Widzę, że masz nadzieję uniknąć spotkania z moją rodziną.- Być może.Ale zupełnie podświadomie, zapewniam cię.- Wciąż nie otworzyłeś oczu.- Kogo jeszcze dziś spotkam? Prócz twej straszliwej babuni?- Każdego, kto aktualnie przebywa w domu, rzecz jasna.- A więc poznam także twoich rodziców, prawda?- Wątpię.Poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła.- Więc po co tu jesteśmy? Mad, ja chciałem poznać twoich rodziców.- Nigdy tego nie mówiłeś.Mówiłeś, że chcesz poznać moją rodzinę.- Czy to nie to samo?- Moi rodzice nie mieszkają tutaj.Jakiś czas temu mama bardzo pokłóciła się z Babcią.- Dlaczego więc nie pojedziemy do twojej mamy?- Ponieważ to jest mój dom - powiedziała Madeleine.- To moje dziedzictwo.- Jesteś jedyną spadkobierczynią?- Tin, myślę, że specjalnie wszystko opóźniasz.- Po prostu nie jestem w stanie zrozumieć relacji w twojej rodzinie.- To proste: Babcia poczęła moją matkę, moja matka poczęła mnie.Całkiem jak w Biblii.Quentin nakrył głowę poduszką.Mad zerwała mu ją natychmiast, a następnie ściągnęła z niego kołdrę.W pokoju panował chłód.- Daj spokój.Zimno mi.- Trzeba było w nocy nałożyć z powrotem pidżamę.- Po tym jak się namęczyłaś zdzierając ją ze mnie zębami?- Chyba w twoich snach?- Chcesz powiedzieć, że to wszystko mi się śniło?- Jeszcze chwila, a przyniosę szklankę wody
[ Pobierz całość w formacie PDF ]